DĄMBSKA: Organizacje muszą odchodzić od wygodnego myślenia „państwo da” („UE da”) na rzecz szukania alternatywnych źródeł. A to dla wielu NGO upadek z wysokiego konia…
Kiedy piętnaście lat temu uchwalano Ustawę o działalności pożytku publicznego i wolontariacie (UDPP), polski trzeci sektor był na fali wznoszącej. Przez następne lata wiódł udane życie, finansowane z grantów unijnych oraz budżetu krajowego – pieniędzy rządowych i samorządowych. Budował własne instytucje, tworzył „zarządy”, drukował wizytówki „prezesom”, zatrudniał pracowników, realizował „projekty” (słowo-klucz) i… coraz bardziej uciekał od swoich korzeni non-government.
Misja ustępowała miejsca interesowi, praca u podstaw – aplikowaniu w konkursach, a osobiste zaangażowanie stało się zwykłym zatrudnieniem.
W zamian NGO zyskały sprawność administracyjną, profesjonalizację kadr i wpływ na rzeczywistość. Ewolucja ta nie dotyczyła wszystkich podmiotów, ale trudno jej nie zauważyć, zwłaszcza w organizacjach mainstreamowych.
Spadamy z wysokiego konia
Potem świat trzeciego sektora zaczął się różnicować: duzi rośli w siłę i zasoby, mali karleli, średni trwali. Na 111 tysięcy stowarzyszeń i fundacji aktywnie działa tylko około 1/3, zaś 9 procent to organizacje pożytku publicznego (OPP), mające prawo do pobierania 1 procenta od płatnika PIT. Z czasem ten mechanizm uległ wypaczeniu – obywatele przekazują pieniądze najczęściej na subkonta, związane z pomocą chorym dzieciom, a nie na potrzeby całej organizacji; pojawiły się nawet darmowe programy do wypełniania zeznania podatkowego, które automatycznie wpisują adresata 1 procenta. W końcu ustaliła się grupa około 80 podmiotów trzeciego sektora, które najchętniej są obdarowywane; to często takie, które stać na prowadzenie kampanii reklamowych, nakłaniających Polaków do przekazania im 1 procenta. Zainteresowanie statusem OPP jest zresztą stosunkowo niewielkie: NGO uzyskują go, by korzystać z 1 procenta, i rezygnują, gdy nie udaje się pozyskać z niego przychodów. Cały mechanizm jest więc do likwidacji bądź zasadniczej zmiany.
Co zamiast? Na środki unijne nie można już liczyć w takim stopniu jak kilkanaście lat temu, zaś budżet centralny w szybkim tempie wysycha. Nie wspominając, że zmieniło się otoczenie i klimat polityczny.
Organizacje pozarządowe muszą zatem odchodzić od wygodnego myślenia „państwo da” („UE da”) na rzecz szukania alternatywnych źródeł.
A to dla wielu NGO upadek z wysokiego konia… Działalność gospodarcza nie była i nie jest popularna w trzecim sektorze. Tymczasem najwyższy czas na polubienie takiego modelu, zwłaszcza że żyjemy już w innym świecie niż ten z początku XXI wieku.
Budzi się chęć pomagania
Rezerwy tkwią w czterech podstawowych miejscach: zapomnianej od dekad filantropii, współfinansowaniu działań przez samych beneficjentów, poszerzeniu wolontariatu i zacieśnieniu współpracy z biznesem. Należy pamiętać, że trzeci sektor dostarcza konkretne usługi, których wytworzenie kosztuje i które da się wycenić.
Paradygmat „fundacja robi wszystko za darmo” musi się skończyć i trzeba to wyraźnie powiedzieć.
W wielu Polakach – jak pokazuje działalność Jerzego Owsiaka, Caritasu czy crowdfundingu – budzi się chęć pomagania; najczęściej okazjonalnego czy dorywczego, ale przy rozwoju klasy średniej i przejmowaniu zachodnich wzorców charity jest to nie do przecenienia. Jeśli organizacjom pozarządowych udałoby się przekonać obywateli do swojej działalności, czytelnie pokazać im misję (tylko najpierw trzeba ją mieć…), można byłoby zdobyć stabilne przyczółki finansowania przez darczyńców prywatnych. W sukurs temu rozwiązaniu powinno iść prawo, dające osobom fizycznym odpis od podatku, a nie podstawy opodatkowania.
NGO muszą też bardziej zaprzyjaźnić się z przedsiębiorcami: nie wystarczy przedstawić im projekt i mówić: „ach, jacy jesteśmy świetni, jak pomagamy ludziom, ile chcemy zmienić na lepsze”, ale trzeba nauczyć się żmudnej pracy nad pomysłem, wspólnie i z szacunkiem dla oczekiwań sponsora.
Jedyną więc sensowną drogą dla trzeciego sektora wydaje się dywersyfikacja źródeł finansowania oraz odejście od zarozumiałej i jakże wygodnej postawy „nam się należy, bo robimy wiele rzeczy za państwo”. Ale najpierw każda organizacja pozarządowa powinna wyjść z „chowu wsobnego” (towarzystwa wzajemnej adoracji?), otworzyć się, uczynić swoją działalność realnie transparentną oraz odpowiedzieć na pytanie, po co powstała i co chce osiągnąć (oprócz etatów dla pracowników).
MASZ ZDANIE? CZEKAMY NA WASZE GŁOSY (MAKS. 4500 ZNAKÓW) PLUS ZDJĘCIE NA ADRES: REDAKCJA@PORTAL.NGO.PL
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Paradygmat „fundacja robi wszystko za darmo” musi się skończyć i trzeba to wyraźnie powiedzieć.