RECZKIN: Gra nie idzie o imponujące zwiększenie nakładów określone w relacji do PKB. Droga do szczodrości wiedzie przez finansowanie działań jakościowych, zakorzenionych w realnych potrzebach społecznych, o przekonujących dla darczyńców i opinii publicznej trwałych efektach.
W debacie o finansowaniu trzeciego sektora punktem wyjścia, a nawet punktem zwrotnym, w większości głosów jest wpływ zmiany politycznej na kierunek, zakres i adresatów wsparcia. Na szczęście nie dominują w niej tony, które można było w wielu miejscach słyszeć: o braniu NGO głodem, o przyduszaniu, o nadchodzącej epoce lodowcowej. W miejsce tych mało konstruktywnych lamentów rozmawiamy o stawce, jaką jest niezależność, ograniczanie zjawiska klientelizmu w relacjach organizacje – sponsorzy (w tym głównie władze publiczne). Trzeci sektor sam w sobie ma niewielkie szanse na przebicie się w oczach opinii publicznej jako chronicznie niedofinansowany i na przekonanie jej, że wsparcie go jest społeczną potrzebą pierwszego rzędu w jednym szeregu z ochroną zdrowia czy edukacją.
Zdecydowanie gra nie idzie o imponujące zwiększenie nakładów określone w relacji do PKB.
Droga do szczodrości wiedzie bardziej przez finansowanie działań jakościowych, zakorzenionych w realnych potrzebach społecznych, o przekonujących dla darczyńców i opinii publicznej trwałych efektach.
Pieniądze z UE – balast czy amunicja?
Zatrzymajmy się jeszcze przy postulacie ograniczania klientelizmu. Pod różnymi kryptonimami – Europejskiego Funduszu Demokracji, Instrumentu na rzecz Wartości Europejskich – trwają wciąż prace w instytucjach Unii Europejskiej nad powstaniem nowego funduszu na rzecz wsparcia NGO w krajach unijnych w ich działaniach prodemokratycznych. Dotychczas tego rodzaju pomoc dla organizacji zarezerwowana była na działania na terytorium krajów pozaunijnych. Zaangażowani w prace europosłowie reklamują swój pomysł jako sposób na ominięcie represyjnych rządów krajów członkowskich poprzez danie Komisji Europejskiej kompetencji bezpośredniej dystrybucji środków z funduszu, wprost do zainteresowanych podmiotów pozarządowych.
Taki mechanizm niesie jednak spore ryzyko silnego upolitycznienia działalności beneficjentów funduszu, może okazać się dla nich strzałem w stopę. Jest też wątpliwe od strony unijnej legitymizacji demokratycznej takie finansowe by-passowanie rządów – które obok obywateli są głównych źródłem legitymizacji w UE – nawet biorąc po uwagę szczerość intencji obrony standardów demokratycznych. Mniejsza o wpuszczanie organizacji na linię ognia wyzwisk o piątej kolumnie. Warto sobie zadać pytanie, czy taki mechanizm finansowy nie spowoduje, że organizacje staną się zakładnikiem w rękach polityków i zostaną z pieniędzmi jako balastem, a nie amunicją. Jest chyba potrzebna głębsza dyskusja na ten temat, a nie przepychanie tego przez Parlament z jednej strony i podpisywanie naprędce apeli z drugiej. Na koniec trzeba pamiętać, że o powstaniu takiego funduszu współdecyduje Rada składająca się z rządów, a sam Parlament w wielu raportach komisji kontroli budżetowej mocno krytycznie oceniał sposób, w jaki Komisja Europejska posługuje się środkami w relacjach z NGO.
Rozwijajmy crowdfunding i współpracę z biznesem
Podzielając opinię wyrażoną w tej debacie przez kilku jej uczestników, że takie źródła finansowania jak crowdfunding czy współpraca z firmami prywatnymi, dają osiągi kilkuprocentowe w skali budżetów organizacji, uważam, że warto je jednak rozwijać, budując na tradycjach zbiórek publicznych czy kształtując modele mecenatu biznesu. W ramach Klubu Debat o Przedsiębiorczości prowadzonych w Międzynarodowym Instytucie Społeczeństwa Obywatelskiego we współpracy z Komitetem Dialogu Społecznego Krajowej Izby Gospodarczej rozmawialiśmy ostatnio o crowdfundingu.
Jak celnie podkreślił jeden z prelegentów, finansowanie społecznościowe jest dla NGO jak lustro, w którym mogą się przejrzeć, policzyć, zobaczyć, czy ich pomysły rezonują społecznie.
Crowdfunding nie zawsze jest dopasowany do charakteru organizacji czy inicjatywy, a wchodzenie w jego tryb wymaga stosowania metody małych kroków. Ma jednak zaletę jako mechanizm więziotwórczy, uniezależniający od jednego źródła finansowania. O relacjach z biznesem będziemy wkrótce dyskutowali w ramach debaty o społecznej odpowiedzialności firm. Na tym polu kluczowe jest jednak wyzwanie, jakim jest odejście od modelu czysto transakcyjnego, w którym firma jest bankomatem, w stronę modelu bardziej relacyjnego, polegającego na stopniowym poznawaniu się między organizacją a przedsiębiorstwem, poznawaniu własnych potrzeb, mierzeniu wpływu społecznego. Patrzeniu na firmy nie tylko przez pryzmat zarządu, działu PR czy CSR, ale też żywej organizacji zatrudniającej pracowników, z ich potrzebami oraz obywatelskości miejsc pracy. Lekcje do odrobienia ma też biznes, któremu zdarza się odhaczać współpracę z NGO jako pozycję w raportach CSR, pokazowym sponsoringu, czy otulinie dla działań z zakresu kryzysowego PR.
MASZ ZDANIE? CZEKAMY NA WASZE GŁOSY (MAKS. 4500 ZNAKÓW) PLUS ZDJĘCIE NA ADRES: REDAKCJA@PORTAL.NGO.PL
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Crowdfunding ma wielką zaletę, będąc mechanizmem więziotwórczym, uniezależniającym od jednego źródła finansowania.
Źródło: inf.własna (ngo.pl)