Aby rada, jako reprezentacja sektora, mogła poważnie dyskutować, czy wręcz negocjować rozwiązania, konieczna jest inna jej legitymizacja – o tym, co dolega Radzie Działalności Pożytku Publicznego i co należy zrobić, żeby było lepiej pisze Piotr Frączak dla ekonomiaspoleczna.pl
Pozarządowa część Rady Działalności Pożytku Publicznego (RDPP) zaprasza organizacje pozarządowe na spotkanie. Dyskusja będzie dotyczyć wizji funkcjonowania rady w kolejnej kadencji, a także zasad wyboru reprezentacji sektora tak do RDPP jak i komitetów monitorujących. Ponieważ to tematy żywotnie interesujące Ogólnopolskie Forum Organizacji Pozarządowych zgłosiłem się grzecznie na spotkanie, aby wyrazić swoje zdanie.
Pomyślałem jednak, że warto przedyskutować ten temat szerzej. Może to, co mnie wydaje się oczywiste, dla innych wcale takie nie jest. Skonfrontujmy więc nasze poglądy.
- RADA NIE POWINNA BYĆ CIAŁEM DORADCZYM
Pierwszy pewnik: RDPP została zaprojektowana i powstała jako doradcze ciało dialogu społecznego. Oto przedstawiciele strony pozarządowej, samorządowej i rządowej spotykają się, by ustalić co doradzić ministrowi. Czasem zajmują się też innymi sprawami. I za to im chwała. Jednak, moim zdaniem, przede wszystkim w asyście rządowców i samorządowców, dyskutują o sprawach wewnątrzsektorowych, niż rozważają problemy z samorządem czy rządem.
- POZARZĄDOWI CZŁONKOWIE RADY POWINNI WYSTĘPOWAĆ W IMIENIU ORGANIZACJI POZARZĄDOWYCH
Uczestniczenie w pracach rady przedstawicieli innych niż organizacje pozarządowe form prawnych (np. spółdzielni socjalnych), musi utrudniać porozumienie po stronie pozarządowej. A przecież ekonomia społeczna ma swój Zespół ds rozwiązań systemowych w zakresie ekonomii społecznej. Naprawdę nie ma powodu dublować bytów.
- RADA POWINNA BYĆ INACZEJ UMIEJSCOWIONA
I tu dochodzimy do paradoksu. RDPP, która mogłaby reprezentować trzeci sektor wobec administracji, umocowana jest przy Ministrze Pracy i Polityki Społecznej. Dlaczego? Na pewno nie dlatego, że organizacji pozarządowych, działających w obszarze pomocy społecznej jest najwięcej. Według badań Klonu/Jaworu to tylko 16% ogółu. Rząd uznał, jak rozumiem, że w sferze działalności społecznej jest to temat dla niego najważniejszy.
- RADA POWINNA MIEĆ WIĘCEJ KOMPETENCJI
Jeżeli rada nie chce pozostać jedynie ciałem doradczym, powinna uzyskać konkretne kompetencje. W tej chwili, trochę na wyrost, zdobywa je, np. delegując swoich przedstawicieli do innych ciał dialogu (komitety monitorujące, rady przy NFZ-ecie, Europejski Komitet Społeczny). Paradoksalnie są to funkcje dotyczące reprezentacji sektora, a nie dialogu z władzą. Sprawowane zaś są przez osoby, które nie mają bezpośredniego mandatu od sektora. Wszystko to powoduje, że rada jest często po prostu wybraną przez ministra pseudoreprezentacja sektora, która legitymizuje jego działania.
To są zadania dla rady. Jeśli nie uda się ich ustalić poprzez zmiany prawne, albo metodą faktów dokonanych, może to spowodować, że rada, zamiast wspierać rozwój sektora, będzie, poprzez pseudoreprezentację, hamować tylko jego samoorganizację.
- RADA POWINNA BYĆ INACZEJ UMOCOWANA
Konieczny jest więc nowy sposób wyboru reprezentantów sektora oraz systematyczna kontrola ich działań w radzie. Inaczej, ich decyzje ani dla samych organizacji ani dla władz nie będą znaczyły tyle, ile znaczyć powinny. Sama rada zaś, będzie instytucją przy Departamencie Pożytku, a nie ciałem realnego wpływu na rząd.
Ciekawy jestem, czy powyższe tezy, dla mnie tak oczywiste, są również bezdyskusyjne dla przedstawicieli organizacji. Bo jeśli tak, pozostaje tylko rozpocząć prace nad wprowadzaniem zmian. Jeśli nie, musimy koniecznie ustalić nasze wspólne stanowisko. Jakiekolwiek by nie było, będzie lepsze niż jego brak i pozostawienie całej inicjatywy w rękach administracji.
Jak to wszystko ma się do ekonomii społecznej?
Propozycje te są próbą ucieczki od ograniczania się jedynie do tego, co jest pożytkiem publicznym w rozumieniu administracji, tj. zadań publicznych.
To więc raczej próba osłabienia roli przedsiębiorstw społecznych w rozmowach sektora z rządem. Prawda. Ale też prawdą jest, że próba mieszania pojęć, utożsamiania organizacji pozarządowych z ekonomią społeczną, a tą z zadaniami publicznymi, czy wręcz z działaniami na rzecz zagrożonych wykluczeniem, zubaża sektor pozarządowy.
Gdzie działalność organizacji rzeczniczych, kontrolnych, twórczych, alternatywnych wobec systemu administracyjnego? Konieczne są więc albo zmiana roli RDPP, albo stworzenie nowego ciała, które reprezentować (!) będzie cały sektor.
Taka zmiana odbije się korzystnie również na ekonomii społecznej, która będzie mogła wreszcie odzyskać swoją tożsamość, a nie hodować pod swoimi skrzydłami różne inicjatywy, które niekoniecznie są społeczne lub nie za bardzo ekonomiczne.
Piotr Frączak dla ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: PORTAL EKONOMIASPOLECZNA.PL