Pięć lat zakazu wjazdu do Rosji za udział w seminarium
Pięcioletni zakaz wjazdu do Rosji i grzywna – taki wyrok dostał polski ekspert za wystąpienie na pozarządowym seminarium bez zezwolenia rosyjskich władz. Z zatłoczonej sali wyprowadziła go i zawiozła do sądu Federalna Służba Bezpieczeństwa. Swoją podróż do Rosji – i podróże czarnymi wołgami – opisuje Zbigniew Mieruński.
maj 2007
Dostałem propozycję udziału w seminarium w mieście R. w centralnej
Rosji i zaprezentowania tam Centrum Aktywności Lokalnej – sposobu
aktywizowania społeczności lokalnej, który działa w ponad 150
miejscach w Polsce. Rosyjska organizacja rozpoczęła starania o
oficjale zaproszenie mnie na seminarium. Dostałem wówczas e-maila
od organizatorów, informującego o trudnościach, jakie robi
Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB). Seminarium było pod
szczególną obserwacją, bo uczestniczyć w nim miał mer R.
Ostatecznie to miasto wystąpiło o zgodę na oficjalne zaproszenie
mnie na seminarium.
czerwiec 2007
piątek
Nadal nie mam informacji, czy zostanie wystawione oficjalne
zaproszenie potrzebne do uzyskania właściwej wizy – służbowej.
Bilety lotnicze mam już wykupione, ale ja nie wiem czy będę mógł
polecieć.
poniedziałek
Organizacja zapraszająca mnie nadal nie wie, czy i kiedy otrzymam
oficjalne zaproszenie. Po konsultacjach z polskim partnerem
projektu postanawiamy wystąpić o wizę turystyczną do Rosji.
środa
Składam w Ambasadzie Rosji wniosek o wizę turystyczną na okres 20 –
25.06.2007. Organizacja z Rosji zapraszająca mnie otrzymuje
oficjalne zaproszenie dla mnie.
poniedziałek
Otrzymuję wizę turystyczną do Rosji.
czwartek
Wyjeżdżam z uczestnikami seminarium do ośrodka nad jeziorem. Las,
jezioro i seminarium na jakieś 70 osób – głownie
pracowników-animatorów zatrudnianych przez miasto do animowania
rejonów w R. Seminarium ciekawe, dużo prezentacji działań, trochę
teorii, wystąpienie zastępcy mera
piątek
9.00 - Początek seminarium.
Moje wystąpienie, prezentacja o 11.30 – trochę się denerwuję bo
całość robię sam bez pomocy tłumacza, ale na koniec dostaję wielkie
brawa. Padają pytania. Jest duże zainteresowanie tematem, więc
kończę tuż przed 13.00. Wówczas podchodzi do mnie mężczyzna –
wysoki, około 30. i pokazuje legitymację służby emigracyjnej. Prosi
mnie o paszport. No cóż: daję paszport. Słyszę, że mam wizę
turystyczną, a przed chwilą skończyłem wystąpienie, które niewiele
ma wspólnego z turystyką. Jestem „proszony” o złożenie wyjaśnień w
miejscowym (30 km od miejsca seminarium) urzędzie emigracyjnym. Po
przesłuchaniu mam wrócić na miejsce Moi znajomi proponują wszystkim
obiad, a potem wyjazd. Panowie – bo już jest ich dwóch – odmawiają,
mówiąc, że im szybciej pojedziemy, tym szybciej wrócim, a całość
nie potrwa to dłużej niż 2 godziny…
Na zewnątrz czekają na mnie dwie wołgi! Dyrektor organizacji
(Tamara), która mnie zaprosiła, postanawia jechać ze mną. Dołącza
do nas prawnik – wolontariusz (Oleg) organizacji i właściciel
samochodu, którym jedziemy.
Przesłuchanie
14.00 - dojeżdżamy do urzędu emigracyjnego.
Na korytarzu kręci się jakiś dziadek. Pokój: ja, Tamara, Oleg,
dwóch funkcjonariuszy służby emigracyjnej. Pytają mnie, czy
potrzebuję tłumacza. Odpowiadam, że tak. Na to wchodzi dziadek z
korytarza. Kopiują moje dokumenty: paszport, wiza, zaproszenie,
program seminarium. Dostrzegam że mają jeszcze kilka innych
papierków, którymi się posługują, ale nie widzę co to jest!
15.00 – zaczyna się przesłuchanie. Tłumacz ma 84 lata i jest
przygłuchy, więc całość wygląda jak nędzny kabaret, w którym nikomu
nie do śmiechu. Jak się okazuje „tłumacz” został przywieziony z
nieodległego miasta. Jego przygotowanie polega na tym, że służył w
armii sowieckiej okupującej Polskę i wówczas poznał język polski!
Próbuje tłumaczyć mi jakiś dokument o moich prawach, który mam
podpisać – nie zgadzam się na to i jednocześnie zaznaczam, że w
takiej sytuacji nie podpiszę żadnego dokumentu, chyba że zapewnią
udział przedstawiciela polskiej Ambasady w tym przesłuchaniu. Nie
robi to żadnego wrażenia na funkcjonariuszach.
Podczas przesłuchania ustalane są fakty: kiedy przyjechałem, na
jakiej wizie, co robiłem w Moskwie, co robiłem w R. i na tej wsi,
jaki jest cel mojego przyjazdu. Podaję dwa cele: zwiedzenie Moskwy
i spotkanie z partnerską organizacją.
Równolegle do mnie przesłuchiwana jest Tamara – pytają o mój
przyjazd na seminarium. Pytanie: Czy mój wykład podobał się
zebranym? Tamara: Tak, i to bardzo.
16.00 – Dalej stanowczo odmawiam podpisania czegokolwiek.
Funkcjonariusze wzywają z zewnątrz dwie młode dziewczyny i każą im
podpisać, że obywatel Polski odmówił podpisania zeznań i protokołu
z przesłuchania. Wychodzą. Wracają po 15 minutach oświadczając, że
tutaj to już koniec i jedziemy teraz do sądu, bo w tej sprawie
decyzję musi podjąć sąd.
16.15 – Funkcjonariusze idą do miejscowego oddziału FSB, my
czekamy na ulicy. Wyjeżdżamy do sądu: dwie wołgi i my.
W sądzie
16.40 – Rozpoczyna się rozprawa przed jednoosobowym sądem. Sędzia
czyta materiał, potwierdza moje dane. Potwierdza dane tłumacza i
pyta go, gdzie uczył się polskiego – on stwierdza, że na wojnie w
Polsce i w wojskach okupacyjnych. Z tłumacza korzystam wyrywkowo,
gdyż on niedosłyszy on ani mnie, ani sędziego! Muszę mu krzyczeć do
ucha słowa, których nie znam. Po 20 minutach sąd udaje się na
naradę. Za sędzią wychodzi jeden z funkcjonariuszy. Wraca po 10
minutach.
17.40 – Wraca sędzia i ma przygotowany wyrok. Odczytuje go. Z
tego co zrozumiałem zostałem uznany za winnego i dostałem mandat
oraz jeszcze coś (?). Sąd wychodzi. Moi znajomi tłumaczą, że kara
wynosi 2000 rubli (około 60 euro) i 5 lat zakazu wjazdu do
Federacji Rosyjskiej. Są zszokowani tym bardziej, że wcześniej
mówili, że sąd może uznać to za czyn o małej szkodliwości
społecznej i odstąpić od kary.
Funkcjonariusze zabierają mi paszport i każą jechać do innej
miejscowości (40 km), żeby wstawić mi pieczątkę o zakazie
wjazdu.
18.00 – Jedziemy z nimi. Atmosfera w samochodzie smutna i
poważna. Tamara ciągle gdzieś dzwoni. Mamy 10 dni na napisanie
odwołania do wyższej instancji.
19.00 – Dostaję swój paszport z pieczątką o zakazie wjazdu.
Funkcjonariusz poucza mnie, że zmiana paszportu nic nie da, gdyż
już jest to wprowadzone w system komputerowy.
20.00 – Wracamy do ośrodka, w którym odbywa się seminarium.
Uczestnicy witają nas i z troską pytają o wszystko.
20.15 – Kieliszek wódki na pocieszenie.
sobota
6.00 - Wyjeżdżam z Tamarą do R. U notariusza podpisuję
pełnomocnictwo dla prawnika, który będzie mnie reprezentował w tej
sprawie.
11.00 - 23.00 - Zwiedzam R.
niedziela
8.00 - odlatuję do Moskwy. Cały dzień zwiedzam Moskwę. Fascynujące
miasto.
poniedziałek
10.00 – Zwiedzam Moskwę.
18.45 – Odlatuję do Warszawy.