GAŁĄZKA: Fakt, że 65% organizacji pozarządowych nie wykonuje systematycznych diagnoz, spotyka się ze sporym oburzeniem. Moim zdaniem sprawa nie jest wcale taka oczywista.
Co, gdy działania są małe?
Po pierwsze, spora część sektora to małe (i biedne) stowarzyszenia i fundacje. Przypomnijmy podstawowe fakty: niemal połowa organizacji pozarządowych opiera swe działania na pracy społecznej. Budżet przeciętnej organizacji to 18 tysięcy złotych rocznie. 42% sektora ma na rok do dyspozycji kwotę poniżej 10 tysięcy złotych, a 20% funkcjonuje za mniej niż tysiąc złotych (rocznie)! Oznacza to, że blisko połowa sektora robi naprawdę niewielkie działania i najprawdopodobniej „badanie potrzeb” polega na uważnym patrzeniu wokół, rozmowie z ludźmi – co wymyka się statystykom.
Pieniądze
Z faktem pierwszym wiąże się okoliczność druga: pieniądze na robienie badań, analiz, diagnoz. Absolutnie nie zgadzam się z tym, że są to procesy niskokosztowe. To prawda, że każdy może przeszukać Internet, ale nie każdy umie wyciągnąć odpowiednie dane i na podstawie tych danych sformułować poprawne wnioski. Każdy może rozdać ankietę, ale nie każdy potrafi tak zadać pytanie, aby uzyskać odpowiedź, która wnosi coś istotnego. Do tego potrzebne są jednak dobra metodologia i kompetencje, które mają swoją rynkową cenę. Potrzebne są także same dane – kto interesuje się dostępem do danych publicznych, ten wie, że wydobycie danych na światło dzienne jest angażującą pracą. Na to nakłada się taktyka grantodawców: chętnie zobaczą tzw. „uzasadnienie realizacji projektu” – czyli diagnozę, ale większość niechętnie to sfinansuje.
Cele strategiczne
Po trzecie, pewne cele mają charakter strategiczny. Weźmy kulturę (to trzecia branża sektora pozarządowego). Porządnych, szerokich, wiarygodnych badań dotyczących (krajowo i lokalnie) jakości i zakresu oferty kulturalnej, zniuasowanego uczestnictwa kulturze, a nawet stanu kultury jest bardzo mało. A z tych, które są, nie każde powinny być bezwzględnie brane pod uwagę. Bo jeśli z badań wynika, że społeczeństwo najbardziej lubi pikniki z piwem i kiełbasą oraz darmowym koncertem w tle, to oznacza, że należy zamknąć filharmonie, muzea i teatry? Nie. Czy jeśli z badań wynika, że Polacy nie czytają książek, to należy przestać je wydawać (i niekiedy dotować)? Nie. Czy jeśli z analizy repertuaru wynika, że Hamleta wystawiono już sto razy, to oznacza, że nie należy się już z Szekspirem mierzyć? Nie. I tak dalej…
Działanie na rzecz własnych członków
Po czwarte, część organizacji ma charakter „spontaniczny” i służy samorealizacji. Jest zakładana z potrzeby własnej pewnego środowiska lub nawet osoby. To na przykład rodzice jakiejś grupy dzieci, albo entuzjaści czegoś, powiedzmy: jakiejś gry, czy na przykład grupa twórcza. Organizacje te działają do wewnątrz, „analiza otoczenia” to ich codzienna praca i życie. Rodzice wymieniają się dyżurami na placu zabaw, entuzjaści dyskutują na forum o bohaterach, grupa twórcza spełnia się, komponując, grając, wystawiając – być może coś, co jest bardzo nowatorskie. Wątpię, czy mieszczą się w polu badawczym jako ci, którzy systematycznie dokonują diagnozy, a przecież odpowiadają na potrzeby.
Wolność decydowania
I po piąte, wolność decydowania. Jeśli za własne pieniądze zakładam fundację, która służy wybranej grupie społecznej, np. uzdolnionym muzycznie dzieciom, to mam prawo ją prowadzić i finansowo wspierać – bez badań, po prostu z potrzeby własnej. Mam prawo mieć opinię, że tym dzieciom najbardziej pomogą stypendia – i je dawać.
Oczywiście, jest druga strona medalu: organizacje, które zgodnie ze swą misją i statutem świadczą pomoc, korzystają z pieniędzy podatników, wykonują usługi publiczne. To oczywiste, że powinny one sprawdzać, czy ich obserwacje i intuicje co do potrzeb odbiorców są zgodne z rzeczywistością. Jednak podkreślam, że moim zdaniem ocena tego, jak sektor dokonuje diagnozy, nie jest wcale taka czarno-biała.
Źródło: inf. własna ngo.pl