Deinstytucjonalizacja wsparcia różnych grup i rozwój usług społecznych w społeczności, wspierających niezależne życie przygotowywane są od dłuższego czasu. Oficjalne prace ruszyły na początku 2020 roku (choć oczywiście już znacznie wcześniej różne środowiska pozarządowe i rzecznicze o to zabiegały). Od tamtego czasu pojawiły się nowe okoliczności zewnętrzne, które mocno przesunęły kontekst rozmowy na ten temat. Najpierw uderzenie pandemii, która nadal zbiera śmiertelne żniwa i niesie wiele negatywnych społecznych skutków, zaś obecnie wojna w Ukrainie.
Ta ostatnia przykrywa wiele innych dyskusji i nawet gdy one wrócą, będą już odbywały się w cieniu uruchomionego konfliktu, wywołanych nim dramatów i daleko idących następstw, z nieznaną nam dotąd falą uchodźców na czele.
Pojawia się pytanie, jak w tej nowej rzeczywistości osadzić dążenia do deinstytucjonalizacji. Czy jest to zupełnie niezależny proces, który powinien być kształtowany osobnym torem, niezależnie od tego, czym żyjemy w głównym nurcie życia społecznego? Czy należy tą kwestię odłożyć na później? A może wręcz przeciwnie – nowe okoliczności jeszcze silniej uzasadniają te dążenia?
Wreszcie, czy i jak nowe wyzwania powinny być uwzględnione w niedokończonym jeszcze procesie deinstytucjonalizacji na najbliższe lata, a następnie jej wdrażania.
Pierwsze tygodnie wojny za granicami pokazały, że inne zagadnienia zeszły na dalszy plan. Nie ma jednak co się oszukiwać – nawet nie licząc kontekstu wojennego kwestii – deinstytucjonalizacji, prac nad strategią w tym zakresie i jej realizacji, nie udało się wyprowadzić poza mniejszą lub większą niszę bezpośrednich interesariuszy, aczkolwiek ta grupa jest teoretycznie dość szeroka. Osoby w podeszłym wieku, doświadczające kryzysu zdrowia psychicznego, osoby z niepełnosprawnościami, wychowankowie pieczy zastępczej, osoby w kryzysie bezdomności i cała rozgałęziona sfera instytucji (i ich pracowników) odpowiedzialnych za wsparcie osób z powyższych grup.
Mimo tak rozległych kręgów, których tytułowe zagadnienie dotyka, nie jest ono powszechnie kojarzone, a tym bardziej dyskutowane. Wydaje się, że jednym z powodów może być to, że nie udało się na razie dość skutecznie wpisać deinstytucjonalizacji w kontekst wyzwań i spraw, wokół których obraca się życie głównego nurtu. Może czas to zmienić? Tym bardziej, że to, co się właśnie dzieje i będzie działo stanowi ogromne wyzwanie także dla tych segmentów życia społecznego, o których właśnie myślimy w kontekście deinstytucjonalizacji.
Inne doświadczenia, wspólne problemy
Już obecna i ciągle wzbierająca fala uchodźców z Ukrainy wpływa na skalę potrzeb społecznych, jakie muszą być zaspokajane i problemów, z jakimi wszyscy musimy się zmierzyć. Nie chodzi tylko o wzrost liczby osób, które pojawią się wśród nas i wymagać będą zwłaszcza (choć nie tylko) w pierwszym okresie wielorakiego wsparcia. Chodzi także o rodzaj doświadczeń, jakie za sobą zostawili i charakter pomocy, jakiej mogą potrzebować także tu na miejscu.
Choć dotychczasowe projekty deinstytucjonalizacji nie uwzględniały ani uchodźców, ani migrantów jako jednej z grup priorytetowych, obecna sytuacja skłania do rewizji założeń przyjmowanych w jakże odległym, choć dość przecież niedawnym czasie.
Chodzi nawet nie tyle o potraktowanie uchodźców jako dodatkowej grupy adresatów działań, ale i uznanie, że są to ludzie, z których niemała część przynależy lub będzie przynależeć do już istniejących grup potrzebujących stworzenia środowiskowego modelu wsparcia i warunków niezależnego życia w społeczności.
Liczni uchodźcy – zarówno dzieci, jak i dorośli – mogą być pogrążeni w traumie wojennej i narażeni na kryzysy zdrowia psychicznego. Część cierpi na zespół stresu pourazowego. Nierzadko te załamania są jeszcze przed nimi. Przedłużające się oddalenie od dotychczasowego otoczenia, do którego nierzadko nie będzie już powrotu, ewentualne problemy tu na miejscu, życie w niepewności, ale też rozłąka z bliskimi i lęk o pozostałych za granicą czy wreszcie mierzenie się ze stratą bliskich, którzy giną na froncie czy w ogarniętym katastrofą kraju, to wszystko czynniki ryzyka kryzysów, niekiedy ostrych lub przewlekłych, zdrowia psychicznego. Także mogą trafić tu osoby z Ukrainy, które jeszcze przed wojną mierzyły się z różnymi kryzysami psychicznymi.
Wśród uchodźców już znalazły się też dzieci z sierocińców, a także przybywać będą te, które zostały lub dopiero zostaną osierocone na skutek działań wojennych. Jest więc to wyzwanie dla pieczy zastępczej. Część osób narażona jest na kryzys bezdomności. Nie tylko teraz, ale także na dalszym etapie pobytu w naszym kraju.
Wśród przybywających z Ukrainy znajdują się także osoby z niepełnosprawnościami. Obecnie organizacje działające w obszarze niepełnosprawności jak również inicjatywy o charakterze „parasolowym” tworzą procedury i warunki do ewakuacji z obszarów wojny osób z niepełnosprawnościami, zapewnienia im wsparcia i opieki[1], choć na pewno potrzeba tu także dodatkowego wzmocnienia i usprawnienia polityki na poziomie publicznym, o co apelował ostatnio Rzecznik Praw Obywatelskich[2].
Wspaniała pomoc w dotarciu do Polski i stawieniu tu pierwszych kroków, a także zapewnienie minimum bezpieczeństwa tym, którzy nie są w stanie tu dotrzeć to jedno, ale drugie to stworzenie warunków do bezpieczeństwa, opieki, wsparcia i docelowo włączenia w życie społeczne tych osób w dłuższej perspektywie. Tu trzeba już systemu regularnie i profesjonalnie działających usług społecznych – opiekuńczych, asystenckich, doradczych, edukacyjnych etc.
W gronie ofiar znajdują się też osoby przewlekle chore i starsze, choć o specyfice sytuacji seniorów z Ukrainy mówi i wie się u nas nadal dość niewiele. Osoby te mogą z różnych powodów nie móc lub nie chcieć opuszczać swojego dotychczasowego miejsca zamieszkania. Część zaś może też być sprowadzona tu Polski później, ściągnięta przez młodsze pokolenia, trafiające tu w pierwszym i drugim rzucie.
Jak widać powyżej, doświadczenie przynajmniej części uchodźców bardzo ściśle wpisuje się w obszary problemów, których rozwiązywanie lub łagodzenie rozpatrywać możemy właśnie w kategoriach deinstytucjonalizacji.
Ekonomiczne racje
Samo pojawienie się ogromnej rzeczy ludzi, także tych nieprzynależących do powyższych grup, tworzy nowe wyzwania dla integracji społecznej, a to zaś wymaga dodatkowych nakładów na szeroko pojętą politykę społeczną, a także możliwie rozsądne wykorzystanie – i niekiedy ponowne przemyślenie alokacji – tych zasobów finansowych i infrastrukturalnych, którymi już w dysponujemy.
Potrzeba nie tylko dodatkowego wsparcia finansowego, lokalowego, materialnego, ale także rozwoju rozmaitych usług społecznych. Te ostatnie zaś leżą w sercu koncepcji deinstytucjonalizacji – nie przypadkiem bowiem rząd projekt strategii w tym zakresie zatytułował „Strategia Rozwoju Usług Społecznych”.
Przyjęcie, a następnie sukcesywne wdrażanie stosownej strategii wydaje się pilne także z ekonomicznego punktu widzenia. Po pierwsze, od tego zależeć może tempo i wielkość wsparcia finansowego, jakie otrzymamy ze środków unijnych na zaspokajanie potrzeb społecznych, które tak czy inaczej wymagają podjęcia. Gdy obecnie te potrzeby stają się zwielokrotnione, tych środków potrzebujemy jeszcze bardziej niż wcześniej.
Po drugie, tego szerokiego strumienia potrzeb nie są w stanie udźwignąć – pod względem lokalowym, organizacyjnym, czasowym i kadrowym dotychczasowe struktury wsparcia w istniejących instytucjach. Placówki instytucjonalne oczywiście również mają do odegrania bardzo ważną rolę w tej nowej rzeczywistości i ich kadry starają się na różne sposoby to robić, ale żeby systemowo sprostać wyzwaniom, potrzebne jest równoczesne rozbudowywanie infrastruktury wsparcia w społeczności. Tym bardziej że tego typu wsparcie ma silniejszy potencjał integracyjny czy włączający, a to w polityce wobec uchodźców, jak również innych osób imigrujących ma szczególne znaczenie.
Nie tylko odbiorcy wsparcia, ale także pracownicy usług wspierających
O uchodźcach nie powinniśmy jednak myśleć – zwłaszcza gdy chcemy myśleć długofalowo – wyłącznie w kategoriach odbiorców udzielanego wsparcia. Ci ludzie mają swoje kwalifikacje, doświadczenia i potencjał, które trzeba dobrze zagospodarować.
Społeczeństwo już przez ostatnie lata przekonało się, że osoby z Ukrainy stają się dobrymi pracownicami i współpracownikami, przyjaciółmi, partnerami/partnerkami, sąsiadami etc.
Warto więc potencjał ten wykorzystać także w sferze usług składających się na plan deinstytucjonalizacji.
Dodajmy, że to właśnie deficyty kadrowe, odczuwane zwłaszcza na poziomie lokalnym i w odniesieniu do poszczególnych typów usług, stanowiły dotąd jedną z barier rozwoju i dostępności usług zdrowotnych, opiekuńczych i społecznych. Ukraińcy i Ukrainki mogą pomóc te luki kadrowe częściowo zapełnić. Potencjał jest tym większy, że mówimy o tradycyjnie sfeminizowanych sferach, a gros przybywających teraz ze wschodu to właśnie kobiety (również z dziećmi).
Aktywne wspieranie zatrudnienia w powyższych sektorach, z jednej strony może służyć włączeniu ich w życie społeczno-ekonomiczne, a z drugiej strony ułatwi zapewnienie pomocy w obliczu rosnącej skali potrzeb, spośród których część będzie dotyczyć właśnie także osób przybywających zza wschodnich granic. Obecność osób o tym pochodzeniu w omawianej sferze usług, wśród świadczących, jak również organizujących je, wydaje się nie tylko przydatna, ale wręcz niezbędna. Oczywiście – podobnie jak w przypadku ludności tutejszej – potrzebne jest odpowiednie uposażenie wykonujących te prace i przygotowanie zawodowe.
Wnioski
Co z tych rozważań wynika? Dla mnie kilka wniosków i sugestii.
👉 Obecna sytuacja nie uzasadnia odłożenia planów deinstytucjonalizacji na później, ale wręcz przeciwnie – z przyczyn tyleż społecznych, co ekonomicznych – skłania ku przyspieszeniu prac nad strategią w tym zakresie i jej wdrażania.
👉 Dalsze prace w tym kierunku wymagałyby aktualizacji dotychczasowych założeń i uzupełnienia o te „nowe” problemy, jak i rozwiązania, które by odnosiły się do ogromnej skali uchodźców i specyfiki potrzeb tej grupy jeśli chodzi o wsparcie środowiskowe. Dyskusja na ten temat już się toczy na poziomie organizacji pozarządowych zrzeszonych we WRZOS.
👉 Uwzględnienie potrzeb i praw uchodźców w ramach już istniejących instrumentów, które również składają się na deinstytucjonalizację. Zanim przyjmiemy i wdrożymy odpowiednią strategię, możemy korzystać z narzędzi również idących w tym duchu. Przykładowo w obszarze wsparcia z niepełnosprawnościami, mamy takie programy jak opieka wytchnieniowa czy asystent osobisty osoby z niepełnosprawnością. Należy dążyć do dostosowania (np. pod względem komunikacyjnym) realizacji potrzeb także osób o pochodzeniu ukraińskim, a także z innych krajów.
👉 Dostrzeżenie, wzmocnienie i wykorzystanie potencjału kadrowego, jaki dostarcza napływ osób z Ukrainy. Część z nich mogłaby znaleźć pracę w sektorze środowiskowych usług społecznych, choć zakres tych usług musi być rozszerzony, a same osoby, które miałyby znaleźć tu zatrudnienie przygotowane do pracy w tychże profesjach. Wiele z nich jednak ma już pewne kompetencje, umiejętności, które trzeba umiejętnie systemowo zagospodarować. Trzeba też widzieć w tym narzędzie integracji społeczno-ekonomicznej tych ludzi.
Rafał Bakalarczyk, doktor nauk o polityce publicznej, adiunkt w Instytucie Pracy i Spraw Socjalnych, ekspert Instytutu Polityki Senioralnej Senior Hub, Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i przedstawiciel komisji ekspertów ds. osób starszych przy Rzeczniku Praw Obywatelskich. Autor licznych publikacji na temat polityki społecznej, zwłaszcza sytuacji osób z niepełnosprawnościami, osób starszych i rodzin osób wymagających długoterminowej opieki.