Media i policja szacują, że w nielegalnej demonstracji, która miała być na początku Paradą Równości, wzięło udział około 2500 tysiąca osób. „Na początku”, gdyż w rezultacie zakazu zorganizowania Parady, wydanego przez prezydenta Warszawy, do demonstracji przyłączyli się obywatele rozwścieczeni po prostu łamaniem praw obywatelskich. Wsparli ich parlamentarzyści i działacze na rzecz równości z wielu krajów. I właśnie prezydent stolicy stał się głównym adresatem haseł i transparentów, choć nie zabrakło też tematu praw gejów i lesbijek.
Uczestnikami demonstracji byli zatem - oprócz
działaczy na rzecz równości oraz praw lesbijek i gejów - politycy, ludzie mediów, w tym aktorzy
warszawskich teatrów i seriali, dziennikarze, przedstawiciele organizacji pozarządowych, ruchów
wolnościowych i po prostu "zwykli obywatele".
Spotkanie zaczęło się pod Sejmem. Już wtedy policja, której za przytomność i roztropność
należą się bardzo duże brawa, rozdzieliła kordonem dwie grupy: pierwszą - dużą, kilkusetoosobową i
ciągle rosnącą, nieco nieozorganizowaną, za to w piknikowym nastroju, od drugiej grupy około 50
osób bardzo dobrze przygotowanych i zaopatrzonych, na razie tylko w jajka, przeciwników
homoseksualizmu.
Dalej było tak samo: pochód ruszył w stronę Alej
Ujazdowskich, Nowym Światem, Świętokrzyską do Pałacu Kultury, gdzie planowany był jedyny wiec,
który nie został zakazany - Piknik Rodzinny. Wydawało się, że grupa uczestników marszu ciągle
rośnie. Sporadycznie zaczepiani byli przez niewielkie grupy bojówek - na razie głównie
wyzwiskami. Gorzej było na przodzie pochodu: tam policja musiała kilkakrotnie usuwać siedzących na
ziemi członków Młodzieży Wszechpolskiej, którzy blokowali ruch.
Gdy pochód dotarł pod Pałac Kultury zrobiło się
naprawdę groźnie. Tym razem oprócz jajek poleciały butelki, śruby i kamienie. Według doniesień
prasy dwie kobiety zostały odwiezione do szpitala. Wszechpolacy, młodzieżówki partii prawicowych i
chuligani, którzy zgromadzili się również nielegalnie (aczkolwiek prezydent zezwolił na
zorganizowanie w tym samym miejscu i czasie innych przeciwnych Paradzie wieców) zachowywali się
bardzo agresywnie. Co prawda nie było ich wielu, ale ci, którzy nie rzucali kamieniami, zagłuszali
mówców i lżyli ich. Tak więc niewielu mogło usłyszeć prof. Osiatyńskiego czy Szymona Niemca,
organizatora poprzednich Parad, który powiedział: - Spełniło się moje marzenie. Po raz
pierwszy na czele Parady szła Młodzież Wszechpolska.
Gdyby nie interwencja policji rannych mogłoby być
bardzo dużo. Niestety policja nie była w stanie dotrzeć tam, gdzie chuligani mieli przewagę
liczebną: w bocznych ulicach, w metrze. Dopiero tam rozgrywały się prawdziwe starcia między tymi,
którzy "wyglądali na pedała czy lesbijkę" a obrońcami moralności.
http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34308,2763224.html
Źródło: inf. własna; Gazeta Wyborcza