RUSTECKI: Przy tworzeniu polityki publicznych państwo powinno tworzyć zabezpieczenia przed tymi, którzy chcieliby wykorzystywać innych. Jeżeli ktoś znajdzie sposób na ominięcie regulacji – powinno to być piętnowane.
Wolontariat, tak jak jest zapisany w ustawie, wyklucza możliwość wykonywania nieodpłatnej pracy na rzecz podmiotów prowadzących działalność gospodarczą. Wolontariusze mogą pracować w organizacjach pozarządowych, administracji publicznej, jednostkach podległych administracji publicznej i innych wymienionych w ustawie podmiotach. We wszystkich obszarach działalności tych podmiotów, z wyłączeniem tych, w których prowadzona jest działalność gospodarcza.
Również organizacje pozarządowe, jeżeli prowadzą działalność gospodarczą, powinny zwracać na to uwagę. Jeżeli realizują projekty statutowe nie ma problemu, aby korzystały z pomocy wolontariuszy, ale już przy projektach wchodzących w działalność gospodarczą – nie. I jestem przekonany, że tego powinniśmy się trzymać.
Pomysł „otwierania” wolontariatu – jak rozumiem – ma polegać na tym, że wolontariusze będą mogli pracować także na rzecz inwestora prywatnego, np. jakiejś korporacji. Pracować na jego zysk finansowy. Tymczasem Ustawa o wolontariacie, tak jak ją rozumiem, miała na celu promowanie działań, w których istotny jest zysk społeczny, a nie finansowy. Uważam to za bardzo dobre rozwiązanie. Otwarcie wolontariatu na działalność gospodarczą zburzy tę koncepcję.
Bez wynagrodzenia, dobrowolnie i nie dla zysku
Trzeba wrócić do definicji wolontariusza. Jest to ten, kto bez wynagrodzenia, ochotniczo wykonuje pracę na rzecz podmiotów opisanych w ustawie. Zacznijmy od „wynagrodzenia”.
Wynagrodzenie wolontariuszy to nie twarda waluta, bo chodzi o satysfakcję z pomocy i działania na rzecz innych. Oczywiście możliwe jest docenienie pracy wolontariuszy poprzez podarowanie im jakiegoś gadżetu, koszulki, przysłowiowy „uścisk dłoni prezesa” czy włączenie wolontariusza w życie organizacji. Nigdy jednak nie może być to wynagrodzenie finansowe.
W przypadku dużych przedsięwzięć, takich jak choćby imprezy sportowe czy festiwale muzyczne, organizowane przez podmioty komercyjne (nastawione na zysk) „wy-korzystanie” wolontariuszy jest dzisiaj sprzeczne z prawem. Zdarza się, że podmioty komercyjne tworzą osobne byty prawne o charakterze non-profit po to właśnie, aby zatrudnić wolontariuszy. I jest to moim zdaniem rozwiązanie z gatunku kreatywnej księgowości.
Są jednak osoby, które decydują się na tego rodzaju zaangażowanie, wiedząc jednocześnie, dla kogo i w ramach jakiego przedsięwzięcia pracują. Prawdopodobnie wiedzą, że wypracowują czyjś zysk. Trzeba docenić ich entuzjazm i zaangażowanie, ale w rozumieniu Ustawy nie powinniśmy nazywać ich wolontariuszami.
Osoby te pracują dobrowolnie, bez wynagrodzenia, ale działają na rzecz wypracowywania określonego zysku finansowego. To wprawdzie nie jest zysk finansowy organizacji, które angażują samych wolontariuszy, ale jest to zysk finansowy firm-matek, które tworzą tego typu organizacje i stoją za przedsięwzięciem. To mam na myśli mówiąc o „kreatywności” tych rozwiązań. Moim zdaniem posługiwanie się terminem "wolontariusza" i "wolontariatu" w tego typu przedsięwzięciach to jedynie działanie wizerunkowe. Służy temu, aby impreza nabrała społecznego charakteru. Bo prawdopodobnie organizatorzy nie chcą, aby była kojarzona jedynie z wielkimi zyskami.
A jeśli zezwolić
Być może jakieś tego typu rozwiązanie jest potrzebne. Być może warto w przypadku określonych usług, np.: działalność opiekuńcza szpitali i hospicjów (ale takich, których usługi kontraktowane są przez Narodowy Fundusz Zdrowia, a nie w 100 % finansowane przez pacjentów) wprowadzić pewne rozwiązania, które godziłyby działalność gospodarczą tych podmiotów z wolontariatem.
Konieczne byłoby jednak ostrożne wyselekcjonowanie obszarów i warunków, w których takie połączenie jest dopuszczalne. Z drugiej strony, należałoby nałożyć na podmioty łączące te obszary dodatkową sprawozdawczość. Taką, która pozwalałaby rozstrzygać czy praca wolontariusza znajduje swoje uzasadnienie w zysku społecznym, czy nie jest aby „bezpłatnym” zastępstwem dla etatowego pracownika.
Załóżmy, że zezwolilibyśmy na to w kulturze. Wyobrażałbym sobie to wtedy tak: komercyjny organizator festiwalu korzysta z pomocy wolontariuszy, ale wszystkie finanse takiego przedsięwzięcia są jawne. Co roku dowiadujemy się, ile firma zarobiła na tym wydarzeniu, ale także jaki przyniosła zysk społeczny. I na tej podstawie potencjalni wolontariusze decydują czy chcą dobrowolnie, bez wynagrodzenia działać na rzecz takiej firmy.
Albo inaczej: organizatorem festiwalu jest fundacja, która na organizacji wydarzenia chce zarobić, a następnie ten zysk przeznaczyć na działania statutowe. Mamy wtedy do czynienia ze specyficznym terytorium ekonomii społecznej. Tutaj cele społeczne są pierwotne i realizowane za pomocą instrumentów finansowych. Dlatego można rozważyć włączenie w te działania wolontariuszy.
Tylko zastanówmy się nad celowością takiego rozwiązania. Czy zadań, które powierza się w takich wypadkach wolontariuszom nie mogliby po prostu wykonywać stewardzi, asystenci/asystentki, praktykanci czy inni pracownicy „tymczasowi”? Moim zdaniem biznes ma całą gamę różnych narzędzi (staże, płatne praktyki, stypendia, rady programowe, doradcy społeczni), które może uruchomić, aby zaangażować w swoje działania osoby o odpowiednich kompetencjach czy kwalifikacjach.
Bezpieczeństwo wolontariuszy
To oczywiście bardzo ważne, aby ludzie mogli sami decydować o tym, co i dla kogo chcą robić. Uważam jednak, że – tak, jak w przypadku każdej innej polityki publicznej – państwo powinno tworzyć zabezpieczenia przed tymi, którzy chcieliby innych wykorzystywać. Takim zabezpieczeniem jest choćby wymaganie podania przejrzystej informacji o charakterze przedsięwzięcia. Państwo definiuje warunki brzegowe w jakich wolontariat może być realizowany. Jeżeli ktoś znajdzie sposób na ominięcie regulacji – powinno to być piętnowane.
Tak jak w każdej innej dziedzinie, tak i tu znajdą się osoby, które skutecznie obejdą prawo. Państwo powinno jednak zrobić jak najwięcej, by wolontariuszy przed tym chronić. I nie dopuścić do sytuacji, gdy taki wolontariat będzie traktowany jako choćby np.: okres próbny dla przyszłego pracownika. Oczywiście może się tak zdarzyć, że ktoś zaczyna jako wolontariusz, a potem zatrudniany jest w danej organizacji. Jednak uczynienie wolontariatu jako warunku koniecznego dla późniejszej pracy wydaje się nadużyciem.
Źródło: inf. własna