MAKOWSKI: Pożytek publiczny ma charakter powszechny. Nie chodzi o sekularyzację organizacji wyznaniowych i wyrzeczenie się przez nie swojego rodowodu. Rzecz w tym, że każdy, kto chce korzystać z publicznych pieniędzy, ulg i przywilejów wiążących się z działalnością pożytku publicznego, powinien robić to wedle tych samych zasad.
Na kwestię uprzywilejowania organizacji pozarządowych o charakterze wyznaniowym patrzę, może nieco idealistycznie, z perspektywy zasady demokratycznego państwa prawa. I biorąc to pod uwagę, nie znajduję jakiegokolwiek uzasadnienia dla faworyzowania wyznaniowych organizacji pozarządowych, zwłaszcza w sferze pożytku publicznego czy przywilejów podatkowych. Są one tylko jedną z wielu grup interesu. A specyficznych przywilejów, które im przysługują – mniej lub bardziej formalnych – jest dużo za dużo. To godzi w równość wobec prawa.
Znam oczywiście uzasadnienia historyczne, ideologiczne i religijne dla obecnego stanu rzeczy, tyle tylko, że nie mają się one nijak do wspomnianej prze ze mnie zasady demokratycznego państwa prawnego. Powinniśmy dążyć do realizacji zasad ustrojowych, które mamy zapisane w Konstytucji, i niwelowania nierówności, a nie konserwowania ich w imię tej czy innej religii. A jeżeli już to robimy, to powiedzmy sobie szczerze i otwarcie, że preferujemy określoną grupę, która ma własne, bardzo konkretne interesy, bo powoływanie się na tradycje historyczne w tej sytuacji jest tylko wymówką.
Uważam, że zrównanie organizacji wyznaniowych w sferze działalności pożytku publicznego bez nałożenia na nie jednakowych zobowiązań, chociażby co do sprawozdawczości, było złą decyzją. Najnowsze pomysły prowadzące do pogłębienia tych różnic są bardzo niepokojące. Powiększa się zakres przywilejów i nierówności zamiast standaryzacji i równania do zasad ustrojowych. Jeśli do tego dojdzie, będzie to miało dalsze niekorzystne konsekwencje.
Idea pożytku publicznego zakłada, jak zresztą sama nazwa wskazuje, że dostęp do dóbr i usług wytwarzanych w tej logice ma być powszechny i równy dla wszystkich. Nie chodzi o to, żeby w imię tej idei organizacje wyznaniowe zsekularyzowały się. Chodzi tylko o to, żeby działały i dostarczały owych dóbr i usług dokładnie w ten sam sposób, w jaki czynią to organizacje świeckie. A jeśli zasada ta kłóci się ze specyfiką organizacji wyznaniowych, ich wartościami czy doktrynami religijnymi, które za nimi stoją, to przecież nie muszą one działalności pożytku publicznego prowadzić. Ale w konsekwencji nie widzę też powodu, dla którego miałyby w takiej sytuacji korzystać z przywilejów związanych z realizacją idei pożytku publicznego.
Skutki nierówności w tej sferze nie zostały jeszcze dobrze zbadane. A jeśli już obstajemy przy tym, żeby je koniecznie zachować, nawet wbrew zasadom ustrojowym, to przynajmniej sprawdźmy, czy niosą ze sobą jakąś wartość dodaną, czy przyczyniają się w istotny sposób do lepszej realizacji idei pożytku publicznego. Ja mam co do tego poważne wątpliwości. Ale może warto to sprawdzić empirycznie. Wiedza zawsze jest lepsza niż ideologia.
Niezależnie jednak od wyników takich badań, stoję na stanowisku, że utrzymywanie preferencji dla organizacji wyznaniowych jest szkodliwe z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, już sama niespójność prawa z punktu widzenia zasad ustrojowych jest bardzo negatywnym skutkiem dla systemu prawnego. Po drugie, to bariera rozwoju konkurencyjnych inicjatyw, na przykład w obszarze pomocy społecznej, gdzie często dominują właśnie organizacje wyznaniowe.
Szczególny, ale ważny przejaw tej nierówności to istnienie odrębnego trybu dla przekazywania, otrzymywania i rozliczania darowizn kościelnych. Mamy tu do czynienia z poważną nieszczelnością w systemie podatkowym, którą toleruje się od lat z przyczyn kompletnie irracjonalnych. Jest to tym bardziej niezrozumiałe, że w innych miejscach co i rusz podnosi się wymagania co do sprawozdawczości, czy tworzy się nowe mechanizmy kontrolne (jak na przykład na gruncie ustawy o działalności pożytku publicznego).
Można zaobserwować też mniej oczywisty skutek utrzymywania tych nierówności. Uprzywilejowana pozycja organizacji kościelnych przyczynia się do utrwalenia stereotypów o trzecim sektorze jako całości. W efekcie, co widać w badaniach, społeczeństwo ma mocno skrzywiony obraz III sektora, który widzi niemal wyłącznie jako sektor charytatywny. Widzi też tylko kilka organizacji, z których część to właśnie, uprzywilejowane organizacje wyznaniowe. Oczywiście, te stereotypy nie znikną zupełnie, jeśliby owo uprzywilejowanie znieść. Byłaby jednak większa szansa na to, by ludzie identyfikowali działalność organizacji pozarządowych także z innymi polami aktywności, a nie wyłącznie z wąsko pojętą działalnością charytatywną.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)