Roman Przybylak, radny powiatu kutnowskiego, apeluje do organizacji pozarządowych o poznanie faktycznej sytuacji świata przyrody i rozpoczęcie działań na rzecz powstrzymania niszczenia gatunków, siedlisk i całych ekosystemów. Członkowie naukowych komitetów ochrony przyrody zostali wykluczeni ze składu Państwowej Rady Ochrony Przyrody i tym samym sprawy środowiska skazane są na łaskę polityków.
Czy organizacje obywatelskie mogą działać w sprawie ratowania ojczystej przyrody? Czy NGOs zechcą zabrać głos w sprawie poddania narodowych zasobów przyrody kontroli społecznej? Niszczenie przyrody w Polsce odbywa się pod nadzorem i patronatem niekompetentnych władz. Czy musi dojść do katastrofy, czy też NGOs jako jedyne mające prawo głosu, oprócz władz, zdążą zadziałać? Na potwierdzenie powagi sytuacji załączam poniżej nadesłany do mnie list Przewodniczącego Komitetu Ochrony Przyrody. Proszę Was, obywateli działających w swych organizacjach o zainteresowanie, o poznanie faktycznej sytuacji świata przyrody, o rozpoczęcie działań na rzecz powstrzymania niszczenia gatunków, siedlisk i całych ekosystemów. Obowiązujaca w naszym kraju doktryna zrównoważonego rozwoju - doktryna rozwoju gospodarki nie pogorszająca stanu środowiska naturalnego, nie jest przestrzegana. Czekamy czy działamy?
Roman Przybylak, Radny Powiatu Kutnowskiego
List Ludwika Tomiałojcia, Przewodniczącego Komitetu Ochrony Przyrody PAN:
Obecnie w Sejmie jest kolejna pospiesznie tworzona, bezmyślna nowelizacja Ustawy o ochronie przyrody, jeszcze bardziej psująca prawo. Już nie nadążamy za reagowaniem na absurdy zarozumiałej władzy. Akurat jutro spotyka się prezydium Komitetu Ochrony Przyrody, aby sformułować choćby najpilniejsze krytyczne uwagi. Notabene, Min. Środowiska nie jest łaskawe wysłać projekty ustaw i rozporządzeń do JEDYNYCH w Polsce zespołów naukowych (jak Instytut Ochrony przyrody PAN w Krakowie lub Komitet Ochrony Przyrody PAN), choć może posyłać do 14 organizacji pozarządowych. Naukowcy są GLÓWNYM wrogiem Ministerstwa. Wiekszość profesorów została wykluczona ze składu Państwowej Rady Ochrony Przyrody (organ doradczy Ministra), a weszli tam np. myśliwi i wójt gminy walczącej przeciw parkowi narodowemu (sic!).
Dlatego coraz poważniej w Komitecie Ochrony Przyrody (którego od jesieni jestem przewodniczacym) rozważamy możliwość wystapienia do następnego rządu (z tym nie ma sensu nawet rozmawiać, bo nie
ma z kim!) o przeniesienia Departamentu Ochrony Przyrody z Min. Środowiska (gdzie jest zdominowany przez niezmiennie postkomunistyczne lobby administratorów-leśnictwa, bez kontroli społecznej, rządzące 28% obszaru Polski; nawet wojsko poddano kontroli cywilnej, ale nie leśnictwo, które jest państwem w państwie) do Min. Spraw Wewnętrzych (jak w Ameryce Płn i Skandynawii) lub Min. Skarbu
lub Kultury.
Ludwik Tomiałojć
Źródło: Roman Przybylak