FURMAŃSKA: To, co najistotniejsze, to fakt, że organizację, która powstaje przy instytucji publicznej, też powołują ludzie. Obywatele. Często zaangażowani społecznicy, którzy szukają szerszych możliwości działania dla swoich odbiorców.
W debacie na temat organizacji córek pojawiło się wiele negatywnych opinii o ich funkcjonowaniu – podważana jest ich misyjność, wskazywany jest niejasny podział kompetencji, zwraca się uwagę na dyskusyjną dobrowolność w działaniu w takiej organizacji.
Mam jednak wrażenie, że w debacie brakuje przykładów, kiedy taka współpraca nie jest realizacją „polecenia służbowego” szefa, tylko naturalną konsekwencją rozrośnięcia działań instytucji publicznej poza jej cele statutowe. Często też za taką decyzją stoi potrzeba większej elastyczności w zarządzaniu, odseparowania się od urzędniczej rutyny, ograniczeń statutowych, czy choćby wynikających z wymogów finansów publicznych.
Urzędnik, pracownik – a może obywatel? Krótka ławka kadr
To, co najistotniejsze to fakt, że organizację, która powstaje przy instytucji publicznej, też powołują ludzie. Obywatele. Mieszkańcy gminy czy miejscowości. Bardzo często zaangażowani społecznicy, którzy szukają szerszych możliwości działania dla swoich odbiorców.
Z drugiej strony – z mojego doświadczenia w pracy z organizacjami wynika, że mają one naprawdę „krótką ławkę kadr” – ludzi zaangażowanych w zarządzanie. Byłoby bardzo wskazane, by przynajmniej w początkowej fazie działalności organizacji była ona – przynajmniej w jakiejś części – oparta na zaangażowaniu ludzi już zawodowo zrealizowanych i kompetentnych – w innym przypadku organizacja szybko stanie się kolejną „martwą duszą”.
Tymczasem, gdzie można znaleźć lepiej przygotowanych ludzi, znających się na działalności edukacyjnej, kulturalnej, społecznej, na zarządzaniu, na finansach – niż właśnie w instytucjach publicznych? W szkole, bibliotece, ośrodku pomocy społecznej? Oni świetnie znają swoje środowisko, mają kompetencje i umiejętności.
Moim marzeniem jako doradcy jest jak największe zaangażowanie tych środowisk w pracę w NGO-sach lokalnie. Obecnie często rozmawiam w samorządach o różnych pomysłach na zachęcenie choćby środowiska nauczycielskiego do pracy w organizacji – powszechnie jest opinia, że po uzyskaniu stopnia dyplomowanego aktywność tego środowiska znacząco spada.
Synergia i lepsze wykorzystanie potencjału
Znam wiele przykładów już zrealizowanych przedsięwzięć uwzględniających tę synergię. Idealnym przykładem tego, o czym piszę, są organizacje powoływane przez biblioteki, z którymi ostatnio pracuję. Jedna z bibliotek właśnie założyła przy swojej siedzibie Koło Rowerowe – w formie stowarzyszenia. Na pytanie „po co wam to?”, pani dyrektor odpowiada z uśmiechem „Już nieprzyzwoicie jest wpisywać w sprawozdaniu rocznym biblioteki realizację kilkunastu rajdów rowerowych. To nie jest zbieżne ze statutem biblioteki. Ponadto zależy nam też na integracji osób biorących udział w rajdach, wprowadzenie nowej jakości, być może pozyskanie drobnych grantów na działania dla dzieci”.
Nie bez znaczenia jest też uregulowanie kwestii formalnych – pobieranie odpłatności za uczestnictwo w rajdzie jest o wiele łatwiej formalnie zrealizować w stowarzyszeniu (działalność odpłatna) niż w instytucji publicznej.
Kolejny przykład to Bank Żywności przy jednej ze szkół – prowadzony przez stowarzyszenie, do którego zaangażowani są wszyscy: nauczyciele, uczniowie, rodzice. To samo stowarzyszenie prowadzi też konkurs śpiewaczy – na bardzo wysokim poziomie. Przykładów tej synergii znalazłabym bez liku, braknie mi na to miejsca w tym artykule.
Organizacja córka: zły pomysł, czy po prostu zły styl zarządzania?
Podsumowując chciałabym jedynie dodać, że nadużywanie podległości, niejasny podział kompetencji, wszystkie wytknięte organizacjom-córkom błędy to przykłady generalnie złego stylu zarządzania, który można znaleźć w każdym typie instytucji. Z doświadczenia też wiem, że jeśli ten styl jest realizowany w instytucji publicznej, to ta instytucja działa średnio, a założenie przy niej stowarzyszenia – nie zmienia tej jakości. A jeśli instytucja zarządzana jest mądrze, to i organizacja-córka staje się naturalnym dopełnieniem działalności dla społeczności lokalnej.
Możliwe, że jest inaczej w dużych ośrodkach miejskich, gdzie jest wiele profesjonalnych organizacji pozarządowych, które widzą konkurencję w instytucjach publicznych zakładających NGO-sy. W środowiskach lokalnych pracy jest mnóstwo, a kompetentnych ludzi brakuje. Dlatego zachęcam – wszystkie ręce na pokład!
Centrum OPUS jest członkiem Sieci SPLOT.
Źródło: inf. własna ngo.pl