Rafał Piekarski, członek Wojewódzkiej Łódzkiej RDPP, pisze o swoich doświadczeniach związanych z Radami Pożytku.
Moja przygoda z Radą Pożytku zaczęła się w Tomaszowie Mazowieckim. Pierwsza Miejska Rada DPP została powołana w oparciu o kryteria branżowe, co zapewniło sporą reprezentatywność III sektora, a jednocześnie stworzyło szansę na szerokie spojrzenie na problemy, z którymi ten sektor boryka się w mieście.
Szybko okazało się jednak, że najmniej tak naprawdę wiemy o sobie nawzajem – stąd dwie najważniejsze inicjatywy Rady z tamtej kadencji dotyczyły stworzenia narzędzi do promowania i informowania siebie nawzajem i mieszkańców Tomaszowa o działaniach organizacji pozarządowych w naszym mieście. Były to: wydanie informatora o tomaszowskich ngo-sach „Lokalni Niebanalni” oraz wsparcie dla corocznego Pikniku podmiotów działających w sferze pożytku publicznego pod tym samym tytułem.
Prawda jest taka, że wszyscy niejako „uczyliśmy się RDPP” podczas pierwszych lat jej funkcjonowania, zarówno w pierwszej, jak i drugiej kadencji. Ustawa określa RDPP jako ciało konsultacyjne i łatwo sprowadzić ją do rangi nic nie znaczącego grona ludzi wyrażającego niewiążące opinie w sprawach dotyczących aktów prawa miejscowego, a przede wszystkim Programu Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi. My od początku dążyliśmy do tego, aby obok funkcji konsultacyjnej Rada miała również charakter inicjatywny – zależało nam na tym, aby to właśnie z Rady wychodziły propozycje różnego rodzaju zmian w sposobie współpracy pomiędzy Urzędem Miasta a III sektorem.
Żeby tak się stało potrzeba było w Radzie osób nie tylko reagujących na zastaną rzeczywistość, ale także inicjujących potrzebne zmiany, wychodzących z propozycjami nowych zasad współpracy. Stąd wspomniana wyżej publikacja Informatora, propozycje kampanii na rzecz 1% dla tomaszowskich OPP, promocji wolontariatu w tomaszowskich gimnazjach, uchwalenie regulaminu dla inicjatywy lokalnej czy szkolenia dla przedstawicieli III sektora i administracji samorządowej z Modelu Współpracy.
Warto dodać, że wiele z tych rzeczy nie miałoby miejsca, gdyby nie przychylność i zrozumienie ówczesnych włodarzy miasta dla potrzeb rozwijania III sektora, czego wymiernym efektem było m.in. powołanie Pełnomocnika ds. Organizacji Pozarządowych oraz utworzenie w centralnej części miasta Centrum Dialogu Społecznego i Wolontariatu.
Dla mnie dwie kadencje w RDPP to przede wszystkim poznawanie fantastycznych ludzi, którym bardziej niż na interesie swojej organizacji zależało na dbaniu o interes całego sektora. To dzięki takim osobom jak śp. Sławek Łaski (Przewodniczący RDPP pierwszej i drugiej kadencji, prezes Stowarzyszenia Abstynenckiego ALA) czy Małgosia Snopek (ówczesna szefowa tomaszowskiego oddziału PCK) udało się zbudować pozycję Rady jako realnego ciała dialogu inicjującego zmiany i zabiegającego o jak najbardziej przejrzyste zasady współpracy pomiędzy organizacjami oraz urzędem. Te lata to również czas poznawania kolejnych organizacji działających na terenie Tomaszowa, dyskusji w Radzie podczas których spieraliśmy się na temat tego, co dla funkcjonowania
III sektora najlepsze, czas uczenia się, jak „różnić się pięknie”. Dopiero obecność w Radzie dała mi możliwość przyjrzenia się tomaszowskim ngo-som „z bliska”, rozpoznania ich różnorodności i autentycznego zachwycenia się aktywnością ludzi działających na rzecz konkretnych grup społecznych czy swoich zainteresowań z pasją, zaangażowaniem, często kosztem swojego wolnego czasu, bez wymiernych korzyści finansowych.
To wszystko sprawiło, że w chwili powołania Łódzkiej Wojewódzkiej RDPP przez Marszałka Województwa w 2011 roku postanowiłem ubiegać się o reprezentowanie ngo-sów z naszego miasta na poziomie województwa.
Zostałem wybrany jako jeden z 3 przedstawicieli Tomaszowa Maz., szybko jednak okazało się, że skala problemów, z jakimi przyjdzie mi się zmierzyć, znacząco odbiega od tych, którymi zajmowaliśmy się w Miejskiej RDPP. Praca w Miejskiej RDPP to podejmowanie decyzji, które prawie natychmiast można przekładać na konkretne działanie. Działalność w radzie wojewódzkiej to zupełnie inna skala wyzwań, praca bardziej systemowa, tworzenie warunków uwzględniających specyfikę całego regionu, małych i dużych organizacji, tych, które zdobywają spore fundusze z projektów unijnych i tych, których nie stać na zatrudnienie choćby jednego pracownika. W przypadku rady miejskiej działaliśmy na terenie, który każdy z nas dość dobrze znał – w radzie wojewódzkiej polegać musieliśmy na opiniach wyrażanych przez przedstawicieli sektora z różnych części regionu. Zupełnie inaczej dyskutuje się, np. o polityce społecznej miasta – a inaczej o problemach społecznych całego województwa.
Niejednokrotnie dochodziło między członkami Rady lub urzędnikami województwa do dyskusji, w których ścierały się różne punkty widzenia, a wypracowanie konkretnych propozycji zmian zajmowało bardzo dużo czasu.
Praca w ŁWRDPP obu kadencji nałożyła się na okres konsultowania Strategii Województwa Łódzkiego oraz związanego z nią Regionalnego Programu Operacyjnego w kontekście uruchamiania pieniędzy z nowej perspektywy finansowej UE 20014-2020. Dyskusje nt. wkładów własnych organizacji, rozwoju polityki społecznej w naszym regionie czy prace nad nowym Wieloletnim Programem Współpracy Organizacji Pozarządowych z Urzędem Marszałkowskim sprawiły, że moje spojrzenie na działalność III sektora jeszcze bardziej się poszerzyło. Dzięki obecności w Radzie przedstawicieli JST mam w sobie dużo więcej szacunku dla urzędników współpracujących z ngo-sami, dla ich wysiłku w zabieganiu o jak najkorzystniejsze rozwiązania proceduralne przy poszanowaniu granic prawa, w jakich przychodzi im pracować. Widzę potrzebę bardziej systemowych rozwiązań w polityce społecznej – ale rozumiem też, że nie ma łatwych odpowiedzi, kiedy w grę wchodzi wsparcie dla działań organizacji pozarządowych na terenach dotkniętych biedą, na których gmina nie realizuje w pełni swoich zadań ustawowych. Lepiej rozumiem strach „małych” organizacji, z różnych powodów niezdolnych do absorpcji środków unijnych, przed „dużymi” organizacjami żyjącymi z grantów i projektów, które dzięki swoim możliwościom wypierają mniejsze ngo-sy z terenów, na których tamte dotychczas funkcjonowały. Widzę konieczność szerokiego promowania i wdrażania Modelu Współpracy, powoływania Rad Pożytku w gminach oraz wspierania działań organizacji strażniczych, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach.
A przede wszystkim po raz kolejny odkrywam w sobie niekłamany podziw dla ludzkiej aktywności, dla ludzi, którym jeszcze się chce chcieć. Tego wszystkiego nie nauczyłbym się, gdyby nie ostatnie lata w radach miejskiej i wojewódzkiej.
Rafał Piekarski
Źródło: Centrum Promocji i Rozowoju Inicjatyw Obywatelskich OPUS