Czas pandemii mocno wpłynął na to, jak funkcjonujemy jako społeczeństwo. Wyzwania i trudności, jakie się wówczas pojawiły, wyostrzyły widoczność pewnych zjawisk społecznych, które rozwijają się na całym świecie od kilkunastu lat.
Globalizacja spowodowała, iż coraz mniej zastanawiamy się nad źródłem produktów spożywczych w naszych kuchniach. Przestaliśmy zauważać sezonowość warzyw i owoców, bo dzięki supermarketom, są dla nas dostępne niemal cały czas. Dopiero przerwy dostawach z innych części globu, spowodowane ograniczeniami wynikającymi z przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się wirusa, uzmysłowiły nam, skąd przyjeżdżają nasze ogórki, maliny, dynie, i ile kilometrów pokonują w drodze na nasz stół. Część osób zainteresowała się wówczas sposobami na własne uprawy, by znów mieć wpływ i stać się niezależnymi od dostaw sklepowych. Jednak nie wszyscy mamy do dyspozycji odpowiednie miejsce. Niektórzy nie mają nawet balkonów w swoich mieszkaniach.
To ostatnie miało znaczenie w trakcie pandemii, nie tylko w kontekście dostępu do własnych warzyw i owoców, ale także potrzeby korzystania z naturalnego światła i świeżego powietrza. Najmocniej odczuły to osoby, które we własnych czterech ścianach spędziły kilkanaście dni na kwarantannie. Jednak ilość głosów, które protestowały, kiedy „zamknięto lasy”, pokazuje, iż ta potrzeba obudziła się lub zwiększyła swoje znaczenie u większości z nas.
Pamiętacie hasło #zostanwdomu? Przestrzeganie tego zalecenia było ważnym aktem solidarności społecznej, a jednocześnie dużym wyzwaniem. Okazało się, jak ważne są dla nas relacje z bliskimi. Jak istotne są spotkania na żywo, kiedy nie tylko się słyszymy i widzimy, ale odczuwamy czyjś śmiech, doświadczamy jego smutku czy złości i możemy go pocieszyć, przytulić. W wielu sytuacjach okazało się, że tymi bliskimi w pandemii mogą być sąsiedzi. Osoby, z którymi dotychczas poza „dzień dobry”, „miłego dnia”, nie mieliśmy właściwie kontaktu. W trudnym momencie, to oni/one wyprowadzali/ły naszego psa, dostarczali/ły zakupy czy lekarstwa.
Te przykłady pokazują, że brakuje nam w lokalnych społecznościach przestrzeni, w których te potrzeby bycia blisko natury oraz budowania relacji z innymi, mogłyby być zaspokajane. Czy taką rolę mogą pełnić ogrody społeczne?
Co do zasady ogrody miejskie to ogólnodostępna zielona przestrzeń, która daje możliwość przebywania na świeżym powietrzu blisko miejsca zamieszkania poprzez zabawy, gry, wspólne biesiadowanie, czy aktywności związane z uprawianiem ziół i warzyw. Pozwalają także mieszkańcom odetchnąć i spędzić czas w otoczeniu przyrody, bez konieczności wyprawy za miasto.
Mogą jednak pełnić dodatkowe funkcje, np., integracja lokalnej społeczności, powrót do relacji sąsiedzkich, które pamiętają nasi rodzice, kiedy sąsiadów znało się przez pokolenia i łatwo było poczuć u siebie, nie tylko w swoim mieszkaniu, ale także jego otoczeniu. To może być także przestrzeń, która daje szansę na powrót do społeczeństwa osobom, z różnych powodów, wykluczonym.
Podczas cyklicznego spotkania „Kawa z animacją społeczną”, realizowanego przez Fundację RC, miałam okazję dowiedzieć się więcej o roli takich miejsc oraz wyzwaniach, jakie stoją przed inicjatorami/inicjatorkami ogrodów społecznych w Gdyni. Moimi rozmówcami byli/ły:
Małgorzata Sokołowska, która prowadzi ogród społeczny na terenie SP 23 w Gdyni, Wiktoria Mirosław i Krzysztof Gojtowski, inicjatorzy ogrodu teatralnego Korkoro – Ziemia Wolnych Ludzi w Gdyni Redłowo, oraz Piotr Harhaj - współtwórca Ogrodu Terapeutycznego „Bez pośpiechu” przy Centrum Samopomocy w Gdyni.
Skąd pojawiły się pomysły na stworzenie ogrodu społecznego? Przyczyny w szczegółach mogą się wydawać inne, jednak patrząc z perspektywy czasu, te miejsca powstały, bo we właściwym momencie osoba z marzeniem odkryła miejsce z potencjałem. Tym miejscem był niezagospodarowany od lat teren zielony z drzewami owocowymi, zlokalizowany przy szkole. W innym przypadku duży ogródek działkowy, przez wiele lat z pieczołowitością uprawiany przez parę seniorów, którzy nie czując się już na siłach, został przekazany w dobre ręce nowego właściciela. Była także społeczność związana z teatrem, dla której działania w naturalnej przestrzeni, wydawały się kolejnym dobrym krokiem w rozwoju i kawałek ziemi, który czekał na kogoś, kto jej posłucha i zagospodaruje, by mogła dawać radość i satysfakcję wielu osobom.
Zdaniem moich rozmówców i rozmówczyń wynika, że niezbędna jest cierpliwość i myślenie w perspektywie długoterminowej – wieloletniej. Pierwsze działania w ogrodzie przy SP23 miały miejsce 8 lat temu, w pozostałych dwóch ogrodach to okres około trzech lat. Drugi ważny czynnik przy rozwoju takich miejsc to systematyczność. Bez regularności wydarzeń, różnych inicjatyw i propozycji dla lokalnej społeczności, nie uda się zgromadzić grona stałych bywalców, dla których to miejsce stanie się ważne i w które będą gotowi się zaangażować. Warto określić, kogo chcemy zaprosić do naszego ogrodu, ale tez mieć otwartość na to co się pojawi wraz z odwiedzającymi. To korzyści w postaci realizacji swoich potrzeb spowodują, że będą wracać, a docelowo sami inicjować nowe działania.
Proces budowania społeczności skupionej wokół miejsca wymaga stabilności, poczucia bezpieczeństwa i świadomej animacji. Dlatego także ważna jest osoba koordynatora/rki takiego miejsca. Od moich gości/ gościn usłyszałam, że taka przestrzeń potrzebuje marzyciela/marzycielki, którzy jednocześnie będą otwarci/te na włączanie innych. I taka pasję czułam w nich. Ich kilkuletnie doświadczenia nauczyło ich, że inaczej nie dadzą rady. To nie jest praca dla jednej osoby. Oprócz koordynatora, potrzebne jest grono animatorów/rek, którzy jako specjaliści z innych obszarów będą dbać o różnorodną ofertę aktywności dla mieszkańców.
Ludzie, nawet mocno zaangażowani, to nie wszystko. Potrzebne są także pieniądze. Są różne możliwości. Dostępne są różne granty, które wspierają projekty realizowane w ramach ogrodów społecznych. Mają one jednak pewne ograniczenia – czasowe i formalne. Usłyszałam podczas rozmowy, że czasem te wytyczne i wskaźniki projektowe stoją w sprzeczności z możliwościami ziemi, miejsca, pory roku i nie uwzględniają faktu, że to działanie w naturze i nie na wszystko mamy wpływ, np. czy coś nam wyrośnie, czy nie. Powoli pojawia się także opcja finansowania ogrodów ze składek czy opłat osób ze społeczności. To propozycja jest realna raczej dla ogrodów, które zbudowały już wokół siebie stałe grono bywalców widzących korzyści, jakie daje im taka przestrzeń.
Rozwiązaniem mogłoby być również stałe finansowanie przez miasta i/lub gminy, osób animujących ogrody społeczne, gdyby włodarze zobaczyli wartość, jaką praca tych osób wnosi do lokalnych społeczności. Nie chodzi tylko o umożliwianie dostępu do przebywania na świeżym powietrzu blisko miejsca zamieszkania poprzez zabawy, gry, wspólne biesiadowanie, czy aktywności związane z uprawianiem ziół i warzyw. Długoterminowo takie działania będą budowały w ludziach gotowość do angażowania się, brania odpowiedzialności i podejmowania decyzji dotyczących swojej najbliższej okolicy. Stąd już tylko krok do społeczeństwa obywatelskiego. Takie wsparcie na pewno wpłynęłoby na zwiększenie ilości takich miejsc.
Spotkania Kawa z animacją społeczną realizowane z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG.
O autorce
Joanna Grandzicka, facylitatorka w projekcie Fundacji RC "Kompas Pomorskiej Animacji Społecznej"