Na Zachodzie media przywiązują o wiele większą uwagę do pracy i problemów organizacji pozarządowych, niż w Polsce. Stąd też możemy dowiedzieć się, w jaki sposób rozwijane są zagraniczne NGO-sy i w czym tkwi klucz do ich sukcesu.
Kanadyjska firma zajmująca się doradztwem cyfrowym – Communicopia – przeprowadziła niedawno badania dotyczące rozwoju działań organizacji pozarządowych na ścieżce technologicznej. Okazało się, że 49% ankietowanych przyznało, że w przeciągu najbliższego roku mają w planach zwiększenie budżetu na rozwój cyfrowy. Nie oznacza to jedynie wzrostu zapotrzebowania na osoby biegłe w posługiwaniu się technologiami, ale przede wszystkim wskazuje kierunek, w jakim chcą rozwijać się organizacje.
W raporcie Communicopii wyróżnione są różne modele pracy z rozwiązaniami technologicznymi, jakie stosują u siebie organizacje. Model nieformalny to taki, w którym problemami zajmują się osoby przypadkowe, tylko w razie potrzeby. Jego minusem jest niska efektywność i brak odpowiedniej wiedzy. Model scentralizowany zakłada istnienie osobnej komórki odpowiedzialnej tylko za technologie, współpracującej z innymi działami. Jako minus wymienia się to, że brak odpowiedniej komunikacji może doprowadzić do nawarstwiania się problemów. Model niezależny – najbardziej efektywny i najlepiej działający – to taki, w którym każdy dział posiada przynajmniej jednego, a najlepiej dwóch doradców technologicznych. Jest jeszcze model hybrydowy, który łączy niezależny ze scentralizowanym.
Badania wykazały także, że najpopularniejszymi modelami są scentralizowany i hybrydowy, chociaż często pojawiają się jeszcze inne, np. Greenpeace stosuje model matrix, polegający na przydzielaniu do poszczególnych zadań kompetentnych pracowników z różnych działów. Dzięki temu, każdy projekt opracowywany jest przez kompleksowy zespół ekspertów. Problem ten doskonale ujął Duane Raymond, który zajmował się m.in. e-kampaniami dla Oxfam oraz założył poświęcone temu zagadnieniu forum Fair Say: „Cyfrowość nie powinna być dzisiaj osobnym departamentem, tak jak nie powinny być nim telefony – cyfrowość jest narzędziem pracy”.
Problemem nie jest samo przyswajanie przez organizacje rozwiązań wykorzystujących nowe technologie, ale zrozumienie tychże przez kadrę zarządzającą. Duane Raymond sugeruje, że w organizacji powinna być osoba odpowiedzialna za technologiczny kontakt pomiędzy departamentami a zarządem, ktoś w rodzaju interpretatora potrzeb i rozwiązań, nie zawsze jasnych dla kadry „managerów”. Zwraca on uwagę na to, że zarządzający bardzo często obawiają się wejścia w niezrozumiały dla nich do końca świat technologiczny.
Zapewne im większa organizacja, tym więcej tego typu problemów, zwłaszcza jeśli różnica pokoleń między pracownikami, a zarządzającymi jest wystarczająco duża, by w różny sposób patrzyli oni na nowe technologie. Warto jednak brać przykład z zagranicznych NGO-sów, które ze wszech miar starają się wprowadzać rozwiązania cyfrowe w swoją działalność, czyniąc z nich istotny element tak komunikacji, jak i pracy wewnętrznej.
Źródło: Technologie.ngo.pl