Od Arystotelesa do Unii Europejskiej czyli w poszukiwaniu europejskiego społeczeństwa obywatelskiego
Czy jesteśmy uprawnieni do mówienia o europejskim społeczeństwie obywatelskim? Kilka wspólnych mitów i wspólna wizja przyszłości może nie wystarczyć do zbudowania europejskiej tożsamości, która zastąpi tożsamości narodowe. Z tym zagadnieniem łączy się też inne pytanie, podnoszone parę razy podczas konwersatorium 'Samoorganizacja trzeciego sektora'. Czy w Europie, której drogi rozeszły się w obliczu wojny z Irakiem, może mówić o wspólnych celach?
25 marca 2003 roku w Pałacu Staszica w Warszawie odbyło się kolejne konwersatorium z serii "Samoorganizacja społeczeństwa polskiego: Trzeci Sektor w jednoczącej się Europie". Tematem spotkania było europejskie społeczeństwo obywatelskie. Inaczej niż zwykle, kiedy punktem wyjścia do dyskusji są prezentacje wyników badań, tym razem całe spotkanie miało mieć formę dyskusji panelowej. Jednak wystąpienia zaproszonych panelistów - prof. Andrzeja Sicińskiego i dr Dariusza Gawina z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, trudno potraktować jak głosy w dyskusji, a raczej mini wykłady – wielowątkowe, rozbudowane, a przede wszystkim niezwykle ciekawe i bogate w informacje.
Dr Dariusz Gawin rozpoczął od stwierdzenia, że trudno w omawianej przez niego materii rozdzielić projekt od rzeczywistości. Jak się można domyślać, konstatacja ta dotyczyła zarówno teoretycznej koncepcji (projektu) i rzeczywistości społeczeństwa obywatelskiego i tych dwóch sfer w odniesieniu do Unii Europejskiej.
Wystąpienie zzapoczątkowało omówienie kontekstu historycznego idei społeczeństwa obywatelskiego i czterech koncepcji tego społeczeństwa, stworzonych na przestrzeni dziejów.
Wolność do i od polityki
Pierwszą koncepcję społeczeństwa obywatelskiego znaleźć można jeszcze w starożytności, w pismach Arystotelesa. Sporo miejsca poświęcił on w swoich rozważaniach wspólnocie politycznej i koncepcji człowieka jako istoty politycznej. Człowiek był według myśliciela wyposażony w rozum, dzięki któremu mógł rozważać co jest dobre, a co jest złe, zaś jego naturalnym celem było dążenie do dzielności (tłumaczonej przez innych jako" cnota, łac. virtus). Innymi kategoriami ważnymi dla arystotelesowskiej koncepcji społeczeństwa obywatelskiego były przyjaźń łącząca ludzi, oraz podobieństwo, które skłania ich do wspólnego życia (gdyż chcą żyć z podobnymi sobie). Wymienione cechy, tworzące naturę ludzką, predestynowały człowieka do życia we wspólnocie politycznej. To z kolei oznaczało, że człowiek jest „wolny do polityki”, a więc wolny, żeby uczestniczyć w życiu politycznym.
Społeczeństwem obywatelskim bliższym tego, co dziś nazywamy sektorem organizacji pozarządowych, zajmował się Alexis de Tocqueville. Ten francuski filozof odwiedził w latach 30. XIX wieku Stany Zjednoczone i zachwycił się amerykańskim społeczeństwem i jego naturalną skłonnością do zrzeszania się. Widział w amerykańskich stowarzyszeniach prawdziwą szkołę demokracji. Przeciwstawiał ją etatyzmowi francuskiemu, przejawiającemu się w tym, że ludzie widząc problem zwracają się z nim do władzy, aby to ona go za nich rozwiązała, zamiast - jak w Ameryce - połączyć siły i rozwiązać go samemu. Dla Tocquevillea amerykańskie społeczeństwo obywatelskie było wolnością od polityki, bowiem działało poza jej strukturami. <br><br><b>Oświecona biurokracja a dysydenci</b> <br><br>W tym samym mniej więcej czasie co Tocqueville swoją koncepcję społeczeństwa obywatelskiego stworzył europejski filozof Wilhem Friedrich Hegel. Jednak jego wizja, mocno związana z miejscem, w którym powstawała - państwem pruskim pod rządami Bismarcka, miała zupełnie inny charakter. <br>Dla Hegla społeczeństwo obywatelskie istniało pomiędzy poziomem rodziny a państwem. Członek nowoczesnego społeczeństwa był dla Hegla zarówno dobrym obywatelem dążącym do wspólnego dobra, jak i mieszczaninem, dla którego liczy się wyłącznie własny interes. Te sprzeczne siły prowadziłyby do konfliktu i chaosu, dlatego konieczny był wg Hegla element, który będzie je kontrolował i dzięki któremu zapanuje porządek, a państwo będzie mogło się rozwijać. Tym elementem było państwo, czyli racjonalizm i prawo, których personifikacją byli urzędnicy, przedstawiciele oświeconej biurokracji. <br><br>Ostatnim omówionym przez Gawina modelem była koncepcja stworzona przez dysydentów z krajów dawnego bloku wschodniego, takich jak Havel, Michnik, Kuroń czy opozycjoniści z Węgier, którzy wskrzesili koncepcję społeczeństwa obywatelskiego po stu latach zapomnienia (od końców XIX wieku). Zbiegło się to z powrotem zainteresowania kwestią społeczeństwa obywatelskiego na Zachodzie, gdzie uczestnicy rewolty ’68 roku poszukiwali jakiejś alternatywy wobec istniejącemu porządku. Z innych przyczyn, ale też w tym czasie, zainteresowali się kwestią obywatelską konserwatyści amerykańscy. <br>Jak widział społeczeństwo obywatelskie Havel i inni dysydenci? Jako małe wspólnoty istniejące poza czy obok państwa, ale również wbrew państwu. I, co podkreślił dr Gawin, dla dysydentów społeczeństwo obywatelskie było w opozycji nie tylko wobec komunizmu, ale również wobec kapitalizmu. <br><br><b>Po co Uni Europejskiej społeczeństwo obywatelskie</b> <br><br>W jakich kontekstach społeczeństwo obywatelskie występuje w dokumentach Unii Europejskiej, której nastawienie jest niezwykle istotne dla budowania europejskiego społeczeństwa? <br><br>Zagadnienie społeczeństwo obywatelskie pojawia się w dokumentach unijnych w trzech kontekstach. Przede wszystkim w związku z problemem deficytu demokracji, na który cierpią kraje narodowe w procesie globalizacji. Drugą stroną tego problemu jest niezdolność tradycyjnych struktur państwowych do zarządzania w nowoczesnym świecie, stąd konieczność wprowadzenie pojęcia <i>governence</i> (które można przetłumaczyć jako „rządność”) i istotna rola, jaką będą miały do odegrania oraganizacje społeczne. W końcu społeczeństwo obywatelskie pojawia się jako potencjalne antidotum na problem braku postnarodowej tożsamości czy obywatelskości. <br><br>Problemem społeczeństwa obywatelskiego z ramienia struktur unijnych zajmuje się Komitet Ekonomiczno-Społeczny, ciało doradcze, które powstało w oparciu o Traktat Rzymski (co implikuje jego orientację na ekonomiczny punkt widzenia) i reprezentuje trzy grupy – pracodawców, organizacje pracownicze i różne organizacje społeczne, m.in. NGO-sy. W lipcu 2002 roku Komitet, po konsultacjach z organizacjami, przedstawił dokument pod nazwą „White Papers on Governence”. W jego preambule zawarta została myśl, że pomimo wielu osiągnąć Unii Europejskiej, obywatele Europy czują się wyobcowani. Aby to zmienić, trzeba zharmonizować działania Komisji Europejskiej, rządów państw i organizacji społecznych. W dokumencie tym zostały też określone zasady „rządności”, do których należą: otwartość, uczestnictwo, odpowiedzialność, efektywność i kompleksowość. <br><br><b>Duch Hegla "straszy" w UE</b> <br><br>Przy okazji warto wymienić grupy społeczne, które, wg Komitetu Ekonomiczno-Społecznego, należą do społeczeństwa obywatelskiego. Są to tzw. uczestnicy rynku pracy - pracodawcy i pracownicy, gracze społeczni i ekonomiczni, co w praktyce oznacza związki reprezentujące interesy różnych grup przedsiębiorców, organizacje pozarządowe działające na rzecz dobra wspólnego, CPO (Community Placed Organizations) – organizacje samopomocowe działające dla dobra swoich członków i stowarzyszenia o charakterze religijnym. Może dziwić, że tak różne grupy, mające różne interesy i obszary zainteresowań, są traktowane łącznie. Zwłaszcza, że znaleźli się wśród nich reprezentanci dużego biznesu. <br><br>Nie jest to jedyny powód do krytyki „brukselskiego” spojrzenia na społeczeństwo obywatelskie. Dr Gawin przytoczył też inne głosy, wskazujące np. na myślenie „od góry do dołu”, a więc z punktu widzenia centrum, do którego muszą przystosować się peryferie. Problem ten jest związany z warunkami, na jakich Unia Europejska jest gotowa wchodzić w dialog z organizacjami. Partnerzy Unii powinni mieć swoje przedstawicielstwa w Brukseli, co ułatwia pracę urzędnikom unijnym, ale powoduje oderwanie organizacji od lokalnej społeczności. Innym problemem współpracy z Unią jest biurokracja. <br><br>Dariusz Gawin sformułował na końcu swojej prezentacji kilka pytań, łącząc dwa poruszane przez siebie wątki. Przede wszystkim wskazał na analogię między modelem społeczeństwa obywatelskiego projektowanego i realizowanego przez UE a wizją heglowską. Analogię tą oprzeć można przede wszystkim na relacji do struktur władzy, która zgodnie z dokumentami UE nie zakłada istnienia społeczeństwa obywatelskiego poza państwem, jak u Tocqueville
a, ani wbrew państwu, jak w modelu dysydentów, ale mówi o związku, harmonizacji działań i dialogu (konsultacjach) pomiędzy tymi dwoma obszarami. Jednocześnie dr Gawin podkreślił jedną podstawową różnicę między koncepcją Hegla, a tą stworzoną przez Komitet Ekonomiczno-Społeczny – model stworzony przez filozofa był związany z nowoczesnym państwem narodowym. Czy więc możliwe jest europejskie społeczeństwo obywatelskie bez narodu europejskiego i bez obywateli posiadających wspólną europejską tożsamość?
Czy Europa ma wspólną tożsamość?
Do wątpliwości tych odniósł się w swoim wystąpieniu prof. Andrzej Siciński. Przede wszystkim zadał on jeszcze jedno, zasadnicze pytanie – czy jesteśmy uprawnieni do mówienia o europejskim społeczeństwie obywatelskim? Wskazał na elementy, które konstytuują społeczeństwo, takie jak instytucje, kultura, wartości i wspólna tożsamość. Istnieją instytucje europejskie – Unia Europejska, ale także zapomniana trochę Rada Europy. Można też mówić o wspólnych judeochrześcijańskich korzeniach kultury europejskiej, jak również o podzielanych wartościach, np. prawa człowieka, ochrona środowiska, a także tak ważna z punktu widzenia społeczeństwa obywatelskiego zasada pomocniczości.
Czy jednak wszystkie te elementy zbudują wspólną tożsamość obywatelską? Profesor Siciński przedstawił dwie ciekawe perspektywy powstawania tożsamości na poziomie narodowym – zorientowaną na przeszłość, wspólną historię czy podzielane mity i zorientowaną na przyszłość, wspólne plany i cele. Jednak kilka wspólnych mitów i wspólna wizja przyszłości może nie wystarczyć do zbudowania wspólnej tożsamości. Rodzi się też inne pytanie, podnoszone parę razy seminarium. Czy w Europie, której drogi rozeszły się w obliczu wojny z Irakiem, można mówić o wspólnych celach?
Na zakończenie swojego wystąpienia prof. Siciński wskazał jednak na możliwość pozytywnego zakończenia i wskazał na czynniki, które mogą sprzyjać rozwojowi europejskiego społeczeństwa obywatelskiego. Swoje nadzieje łączy on z Radą Europy, organizacjami pozarządowymi, samorządami lokalnymi i kościołem.
Źródło: inf. własna