Długo oczekiwany sukces, jakim było zagwarantowanie prawa wyborczego dla kobiet, otwierał nowe możliwości. Nie tylko takie, że od tej pory kobiety zostały uznane za pełnoprawnych obywateli, którzy mogą głosować. Otwierał także możliwości robienia więcej w kwestii kobiet i ich problemów. Do następnych działań organizacje kobiece przystępowały jednak nie tylko z przekonaniem, że zwycięstwo jest w zasięgu ręki, ale także z dobrym przygotowaniem organizacyjnym i merytorycznym.
Dwa cele zyskały aprobatę większości członów i
członkiń Komitetu: jeden – zakaz pracy dzieci i drugi – zapewnienie
federalnych funduszy dla stanowych działań w dziedzinie
macierzyństwa i publicznych ośrodków opieki, także medycznej, dla
dzieci. Tym razem sukces przyszedł szybciej. Już w 1921 roku
Kongres zaakceptował pomysł przeznaczenia funduszy publicznych na
opiekę zdrowotną a w 1924 przyjęto poprawkę wprowadzającą zakaz
pracy dzieci.
Po tych osiągnięciach przyszła kolej na
bardziej kontrowersyjną kwestię: kontrolę urodzeń. Bo choć metody
antykoncepcji znane były w środowisku osób wykształconych oraz
zyskiwały coraz większą popularność w szerokich kręgach
społecznych, trudno było jednak mówić o powszechnej dostępności tej
wiedzy. Co więcej, oficjalne stanowisko wszelkie publikacje w tej
sprawie określało jako obsceniczne i obowiązywał zakaz ich
dystrybucji. Sytuacja była coraz bardziej schizofreniczna: rosła
liczba osób stosujących antykoncepcję a dyskusja na ten temat była
zakazana – oficjalnie sprawy nie było. Można jednak było zostać
aresztowanym i skazanym za upowszechnianie tego rodzaju informacji
i ulotek. Do powstałej w 1921 roku Amerykańskiej Ligi na rzecz
Kontroli Urodzeń szybko przystępowały nowe członkinie, doświadczone
w walce o prawo głosu i generalnie prawa kobiet. Dzięki temu
działania Ligi mogły być profesjonalne i dobrze zorganizowane. W
swoich deklaracjach założycielskich Liga wyraźnie wiązała problem
ubóstwa i wielkość rodziny. Dołączała do tego kwestie zdrowia
kobiet i narażania go poprzez częste ciąże i porody. Krytykowała
stanowisko kościołów i władz stanowych, zachęcające do posiadania
licznego potomstwa. Wskazywała na problemy społeczne i
przestępczość nieletnich, będące wynikiem zaniedbań wychowawczych.
Pisała:
Każde dziecko ma prawo:
- być poczętym w miłości,
- urodzonym w wyniku świadomej decyzji matki,
- wychowanym w przyzwoitych warunkach, dających szansę na rozwój fizyczny i psychiczny.
Dlatego członkinie stały na stanowisku, że
każda kobieta musi mieć prawo do kontroli swojej płodności i
podejmowania decyzji o tym czy i kiedy chce mieć dziecko. I dlatego
w swoich celach statutowych miały nie tylko podejmowanie działań
edukacyjnych, skierowanych do kobiet, lekarzy i szerokiej opinii
publicznej, ale także działanie na rzecz zmian prawodawstwa,
zapewniających prowadzenie akcji upowszechniania wiedzy w zakresie
antykoncepcji oraz umożliwiających uzyskanie – jeśli potrzeba -
porady prawnej i medycznej. Nie było łatwo. A ponieważ lobbing na
rzecz otwarcia publicznych ośrodków, w których kobiety mogłyby
uzyskać odpowiednie informacje, się nie powiódł, założyły własne,
prowadzone własnymi siłami i za własne środki. Popularność ich była
niezwykła. W ciągu pierwszych trzech miesięcy działania, bez
zbytniego nagłaśniania, pojawiło się ponad 60 zainteresowanych. Ta
liczba szybko rosła, do ponad 70 osób miesięcznie.
I choć zainteresowanie rosło a Liga stąpała
ostrożnie i w swoich publicznych wystąpieniach kładła nacisk raczej
na społeczne konsekwencje niekontrolowanej liczby urodzeń i
konieczność reform społecznych (a nie wolność kobiet i prawo do
decydowania o własnym ciele) wsparcie społeczne było umiarkowane.
Nawet ze strony innych organizacji kobiecych, bojących się wejść na
ten grząski grunt i narażać znowu na powszechną krytykę i
ewentualne wewnętrzne podziały ze względów religijnych. Tylko
związki zawodowe kobiet opowiedziały się za zniesieniem federalnej
i stanowej cenzury w zakresie udostępniania informacji o metodach
antykoncepcji. Na poparcie pozostałych trzeba było jeszcze
poczekać.
na podstawie: Women together. A history in
documents of women’s movement in the United States, Judith
Papachristou, 1976.
Jestem kobietą! Wydaje się, że to niewinne oświadczenie. Wypowiedziane zwyczajnie, bez dumy, zażenowania, po prostu: jestem kobietą. Może nawet zbędne, bo potwierdzające to, co i tak widać. Czy zawsze było tak było? No właśnie! To ciekawy wątek. Organizacje kobiece, a zwłaszcza feministyczne, doskonale znają historię ruchu kobiecego. Wiedzą, ile już udało się osiągnąć i co jeszcze zostało do zrobienia, żeby to proste oświadczenie nie niosło ze sobą zbędnych konotacji, żeby nie dzieliło, nie wskazywało z góry miejsca w hierarchii społecznej. Dla pozostałych, tych, którzy mają szczęście, że są kobietą albo to szczęście, że są mężczyzną, ale nie zajmują się tą problematyką na co dzień, ta historia przemian świadomościowych, nawet jeśli amerykańska, też może być ciekawa.