Od 1 do 7 sierpnia br. Świetlica Środowiskowa „Grodzisko” w Gdańsku, prowadzona przez Chrześcijańską Służbę Charytatywną (ChSCh) zorganizowała wyjazd w Bory Tucholskie na obóz pod namiotami. Każdy z kolejnych spędzonych na nim dni upłynął pod znakiem konkretnego tematu, na podstawie którego układano zajęcia. Efektem było prawdziwe… obozowe szaleństwo.
Wszystko zaczęło się od Dnia Podróżników. Wtedy to grupa zainaugurowała przyjazd do Rytla Wsi, ustanawiając regulamin obowiązujący w trakcie obozu. Po obiedzie odbyły się zajęcia oparte na motywach zaczerpniętych z prozy Daniela Defoe i jego Robinsona Crusoe. Dzieci, wzbogacone o wiedzę z życia rozbitka, zagrały w „Bezludną wyspę”, a następnie budowały szałasy. Zwieńczeniem dnia było czytanie na dobranoc fragmentów Robinsona Crusoe. Dzieciaki opowiadają, że największą frajdę sprawiło im szukanie gałęzi w lesie, a potem wiązanie ich sznurkami tak, by powstał szałas. Byliśmy jak prawdziwy Robinson Crusoe! – mówią.
Kolejne dni należały do trzech żywiołów: Ziemi, Powietrza oraz Wody. W pierwszym z nich podopieczni brali udział w konkursie na najpiękniejszy zamek z piasku, bawili się na plaży w poszukiwanie ciekawych rzeczy zakopanych w szlamie, a po obiedzie wykonywali z masy solnej makietę Układu Słonecznego. Na zakończenie grupa została podzielona na mniejsze zespoły, których zadaniem było poznanie obcych kultur i ras oraz przebranie się za ich przedstawicieli. Młodzież miała okazję na kilka godzin zmienić swoją tożsamość i aż do wieczornego Balu Narodów odgrywać rolę Chińczyków, Hindusów, Indian bądź Afrykanów.
Dzień Powietrza dzieciaki powitały wyprawą do szałasów, gdzie uczestniczyły w zabawie „Mój przyjaciel – balon”. Po nadmuchaniu balonów malowały im twarze i włosy, upodabniając do prawdziwych ludzi. Po obiedzie przerzuciły się na latawce i samoloty z papieru. Własnoręcznie je wykonały, a następnie, pod opieką wychowawców, ruszyły na górę, z której je puszczały. Dodatkowo wieczorem odbyły się zabawy ze spadochronem. Dzieci z entuzjazmem wspominają, że czuły się wtedy, jakby naprawdę miały skrzydła. Szkoda, że nie możemy latać, żeby doścignąć te latawce! – wzdychają z rozmarzeniem.
Dzień Wody był dobrym pretekstem do zorganizowania wędrówki na Zaporę Mylof. Tam podopieczni zbierali korę, którą potem, podczas postoju w Konigorcie wykorzystali do wykonania łódeczek. Po powrocie na miejsce obozowania dzieci miały czas na plażowanie. Wśród wielu atrakcji znalazł się wodny aerobic na makaronach oraz pływanie kajakami. Wieczorem przyszedł czas na wodowanie łódeczek. Dzieciaki puszczały je razem z ogarkami, podziwiając czarujący efekt, stworzony przez migające w ciemności światełka.
(mp)