Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Anna Czyżewska, Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna
Przez 12 tysięcy lat, odkąd ludzie zaczęli uprawiać rośliny, użytkowanych było około 7 tys. gatunków. Dziś tylko 15 gatunków roślin i 9 gatunków zwierząt zapewnia około 90% całkowitej produkcji żywności wytwarzanej w świecie (FAO, 2009), (Martyniuk, Polak, 2010). Takie działania prowadzą do erozji różnorodności biologicznej. Dowiedz się, co wspólnego mają polskie skanseny z różnorodnością biologiczną.
Czym jest różnorodność biologiczna i z czym wiąże się jej utrata, mówi Iwona Kołodziejska-Degórska, etnobiolożka z Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego - posłuchaj tutaj.
Reklama
Dlaczego poruszamy wątek różnorodności biologicznej w kontekście skansenowym? Bo muzea skansenowskie to nie tylko obiekty architektoniczne i ich wyposażenie. To także rośliny i zwierzęta, które hodowane są w skansenach. To jasne, że ilość pracy, która spada na niewielkie zespoły muzealników, utrudnia, a najczęściej nawet uniemożliwia prowadzenie hodowli. Jest jednak kilkanaście muzeów, które zdecydowały się na założenie gospodarstw, w których prowadzone są hodowle ras rodzimych, nazywanych także rasami zachowawczymi. To właśnie takie hodowle przyczyniają się zarówno do podtrzymywania lokalnych ras zwierząt lub odmian roślin, jak i ich popularyzacji. A pośrednio także do popularyzacji wiedzy o różnorodności biologicznej.
W muzeum w Ciechanowcu zobaczymy owce wrzosówki, owce świniarki i kury zielononóżki kuropatwiane. W Olsztynku będziemy spotkamy owce rasy Skudda, która wywodzi się od muflona europejskiego, a także polskie konie zimnokrwiste w typie sztumskim. Z kolei w Swołowie zobaczymy polską owcę długowełnistą – odmianę pomorską, gęś pomorską i kury zielononóżki. By zwierzęta były otoczone odpowiednią opieką, na muzealniczych etatach mamy w Polsce zatrudnionych weterynarzy, biologów i rolników.
Najbardziej znana jest kura zielononóżka kuropatwiana. To rodzima rasa kur, która słynie z jajek o niskiej zawartości cholesterolu. Podobno w czasie zaborów jej posiadanie było przejawem patriotyzmu. W okresie międzywojennym kury te stały się rasą „kultową” jako polska rasa, która przetrwała, a dziś są symbolem dbania właśnie o różnorodność biologiczną.
Inną odmianą objętą programami popularyzującymi jest gęś pomorska. Gęś pomorska jest biała, ma dziób koloru pomarańczowoczerwonego i jasnoniebieskie oczy. Rozpoznać ją można po worku tłuszczowym - fałdzie w dole brzucha, zwisającym między nogami. Była hodowana przez małorolnych chłopów i dawną służbę folwarczną. Cenili ją, ponieważ była odporna na choroby i warunki klimatyczne, miała białe pierze, a także szybko przyrastała na wadze. Podobno najlepiej smakowała jedzona w okolicy dnia świętego Marcina, czyli 11 listopada. Dziś zwyczaj jesiennej degustacji gęsiny kultywowany jest w muzeum w Swołowie.
W muzeach, które prowadzą hodowle, możemy spotkać owce. Ich wypas pozwala na zachowanie różnorodności gatunków roślin łąkowych, dzięki czemu zachowywany jest charakterystyczny krajobraz niektórych regionów. A dzięki hodowli owiec w niektórych regionach rozwinęło się wycinankarstwo. To właśnie nożyce do strzyżenia owiec, w sprawnych rękach potrafiły wyczarować misterne wycinanki.
Możemy więc w naszych muzeach zobaczyć owcę pomorską, wrzosówkę czy Skuddę – rasa uzależniona jest od regionu, w jakim znajduje się muzeum.
Owca pomorska jest odporna nie tylko na specyficzne nadmorskie warunki klimatyczne, ale również na stres. Hodowana w małych stadach może przebywać na pastwiskach przez całą dobę. W przeszłości była hodowana ze względu na mięso, mleko, wełnę i skóry, dlatego uważa się ją za typ mięsno-wełnisty. Co ciekawe - owcę pomorską dzieli się na dwie kategorie: kaszubską, która była hodowana od XVII wieku przez ludność kaszubską i koszalińską (lub koszalińsko-słupską), która ukształtowała się na Pomorzu Środkowym po 1945 roku w oparciu o owce długowełniste przywożone przez osadników z całego kraju.
Znane z Olsztynka owce Skuddy były hodowane już w czasach średniowiecznych na terenach Prus Wschodnich. Hodowla obejmowała tereny od północnej Litwy po tereny Kaszub. Jak podają muzealnicy z Olsztynka, rasa mimo że w przeszłości dość popularna, jest dziś niemal na wyginięciu: w Niemczech jest ok. 1000 szt., w Szwajcarii ok. 250 szt., w Austrii ok. 150 szt., a w Polsce jedynie kilkadziesiąt sztuk. Te, które żyją w muzeum zostały podarowane przez rząd niemiecki. "Jest to rasa prymitywna. Są bardzo odporne i wytrzymałe na trudne warunki środowiska; mało wymagające pod względem paszowym. W okresie zimowym wystarczy im późno zebrane siano z nienawożonej łąki oraz słoma pastewna. W okresie pastwiskowym, poza trawą nie gardzą gałązkami drzew, pokrzywą, ostem, głogiem czy jeżynami. Idealnie nadają się do pielęgnacji zaniedbanych pastwisk, nieużytków i ugorów, eliminując z nich poprzez ogryzanie młode samosiejki krzewów i drzew, chwasty i inne mało przydatne rośliny. Przy dobrych warunkach pogodowych mogą przebywać przez cały rok na świeżym powietrzu” - napisali muzealnicy. Po czym poznać tę rasę owcy? Ma wysmukłą budowę ciała, dużą i ciężką głowę, szerokie czoło, małe oczy i uszy, krótki ogon, charakterystyczne rogi w kształcie ślimaka i białą sierść.
Z kolei owca wrzosówka była popularna m.in. na Podlasiu. Stąd w Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu mamy obiekty, które są związane właśnie z hodowlą owiec. Wrzosówkę można rozpoznać po czarnej głowie z dopuszczalnym białym zabarwieniem. Ma raczej ciemne lub ciemnoszare futro. W połowie XX wieku ta ras stanowiła 25% populacji owiec hodowanych w północno-wschodniej części Polski. Ze względu na spadek zainteresowania jej futrem (a wzrost zainteresowania białą wełną produkowaną przez merynosy), hodowle zaczęły się drastycznie zmniejszać, a wrzosówce groziło wyginięcie.
Muzealne zwierzęta to nie tylko ozdoby i atrakcje dla zwiedzających. One ożywiają muzealne przestrzenie pozwalając chociażby poczuć charakterystyczne zapachy, które wypełniały muzealne obiekty w ich przeszłości. To także odtwarzanie przeszłości w jej różnych wymiarach – udostępnianie obiektów takimi, jakimi były w przeszłości, z takimi samymi mieszkańcami. To także, co najmniej popularne – promocja różnorodności biologiczno-kulturowej.
Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna od 2009 roku prowadzi stronę internetową skanseny.net z opisami muzeów na wolnym powietrzu z całej Polski oraz blog skanseny.blogspot.com ze skansenowymi ciekawostkami i zaproszeniami. Skanseny.net to także baza wydarzeń kulturalnych i cyfrowa baza muzealnych zdjęć (ponad 4000 sztuk).
Ten tekst został nadesłany do portalu. Redakcja ngo.pl nie jest jego autorem.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.