Przez cztery lata przewinęło się przez niego dziewięć milionów wolontariuszy, z czego ponad pięć milionów w ciągu ostatniego roku. Jak działa system wolontariatu miejskiego w największej metropolii USA?
Michael Bloomberg, jeden z najbogatszych ludzi na świecie, były burmistrz Nowego Jorku (trzy kadencje), w Polsce znany jest głównie z odzyskiwania dla pieszych przestrzeni ulic zdominowanych przez samochody oraz próby wprowadzenia zakazu sprzedaży napojów gazowanych w butelkach większych niż półlitrowe. Ale ma na swoim koncie również inne inicjatywy – jedną z nich jest NYC Service – gigantyczny program wolontariatu miejskiego, który potrafi wykorzystać energię Amerykanów i zachęcić ich do rzeczy niemal niemożliwej: by stali się jeszcze bardziej zaangażowani społecznie niż byli do tej pory.
Cel nr 1: Ułatwić większej liczbie nowojorczyków bycie wolontariuszem
Rdzeń programu tworzą NYC Civic Corps. To zespół około setki „pełnoetatowych wolontariuszy”, których zadaniem jest wsparcie kilkuset instytucji i organizacji uczestniczących w projekcie w wykorzystaniu potencjału ochotniczej pracy nowojorczyków. Odpowiadają za pozyskiwanie wolontariuszy oraz organizowanie ich pracy.
Członkostwo w Civic Corps to wolontariat na serio – służba trwa dziesięć miesięcy. Aby móc się do niej dostać, trzeba być obywatelem USA lub posiadać kartę stałego pobytu, a także legitymować się tytułem licencjata. Członkowie korpusu pracują przez 41 godzin tygodniowo (minimum 1700 godzin w ciągu całej służby). Nie mogą wybrać sobie organizacji czy biura, do którego zostaną przypisani – pracują tam, gdzie jest na nich zapotrzebowanie. Za swoją pracę nie dostają wynagrodzenia, nikt nie zapewnia im również mieszkania. Mogą liczyć jedynie na niewielkie stypendium (ok 1,2 tys. dolarów miesięcznie), nagrodę na zakończenie programu (ok. 5,5 tys. dolarów) oraz ubezpieczenie zdrowotne.
Członkowie NYC Civic Corps automatycznie przynależą również do AmeriCorps czyli federalnego programu angażującego dorosłe osoby w służbę publiczną. W związku z tym obowiązuje ich szereg ograniczeń. Na przykład nie mogą włączać się w akcje protestacyjne, podpisywać petycji, wspierać kampanii wyborczych czy prowadzić działalności lobbystycznej.
Mimo to, chętnych nie brakuje. Szeregi Civic Corps zasilają osoby w wieku od 22 do 72 lat, przy czym średnia wieku to 26 lat. Dla młodych ludzi to szansa na zdobycie doświadczenia, a często późniejszego zatrudnienia w instytucjach publicznych i organizacjach pozarządowych.
– NYC Service to stabilne i wiarygodne źródło, z którego pozyskujemy naszych wolontariuszy. Dzięki ogłoszeniom zamieszczanym na stronie trafiają do nas zmotywowani ochotnicy, którzy pomagają nam w pracy z naszymi podopiecznymi – zachwala Hannah B. Kim z organizacji Harlem RBI, która organizuje zajęcia pozalekcyjne dla dzieci.
Cel nr 2: Skierować wolontariuszy tam, gdzie potrzeby są największe
Wachlarz inicjatyw objętych programem może przyprawić o zawrót głowy. Wiele z nich jest odpowiedzią na rozliczne problemy wynikające z dużego rozwarstwienia społecznego Amerykanów. Ochotnicy angażują się w projekty mające na celu wsparcie prawne osób, których nie stać na zapłacenie prawnikowi, wyrównywanie szans edukacyjnych dzieci, czy nauczanie imigrantów języka angielskiego.
Mieszkańcy USA, którzy przodują w niechlubnych rankingach dotyczących nadwagi i otyłości w Nowym Jorku mogą przychodzić na bezpłatne zajęcia fitness w parkach i na skwerach, prowadzonych przez wolontariuszy w ramach Shape Up NYC. Każdego tygodnia z tej możliwości korzysta przeciętnie ponad 3 tys. osób.
Ponad tysiąc mieszkańców miasta włączyło się w akcję izolacji termicznej dachów budynków, dzięki której możliwe stało się ograniczenie energii potrzebnej do działania klimatyzatorów – a więc przynoszącej zyski ekologiczne i ekonomiczne. Nowojorczycy zmieniają również swoje otoczenie na bardziej zielone poprzez akcję MillionTreesNYC, w ramach której społecznie sadzą drzewa.
Cel nr 3: Pokazać NYC Service jako istotę bycia obywatelem najwspanialszego miasta na świecie
System wolontariatu miejskiego w Nowym Jorku to nie tylko spoiwo łączące grupy na zasadzie „wolontariusz szuka organizacji, organizacja szuka wolontariusza”, ale przede wszystkim sposób na budowanie tożsamości mieszkańców i zachęcenie ich, by poczuli się odpowiedzialni za otoczenie i społeczność, w której żyją.
Dlatego w projekt włączone są pomysły, których celem jest samopomoc mieszkańców i wspólne inicjatywy podejmowane przez grupy nieformalne. Wśród nich „TimeBanksNYC” czyli nowojorski bank czasu. Mieszkańcy pomagając komuś zyskują jednostki, które mogą następnie wymienić na wsparcie od innej osoby.
Z kolei „Love Your Block” to pomysł na włączanie mieszkańców we wspólne działanie, które ma upiększyć ich sąsiedztwo. Grupy mieszkańców mogą sięgnąć po niewielki grant w wysokości 1 tys. dolarów i wykorzystać go na zorganizowanie z sąsiadami wspólnej akcji poprawy estetyki publicznej przestrzeni.
Mieszkańcy skupieni wokół inicjatywy Smiling Hogshead Ranch, którym w tym roku udało się uzyskać dofinansowanie, chcą uporządkować kawałek nieużytku na Long Island City, na którym od kilku lat tworzą miejski ogród społeczny. – Każdego roku po trochu go powiększamy, ale na tym terenie, za który teraz się zabieramy, jest wyjątkowo dużo śmieci – wyjaśnia Gil Lopez . Pieniądze przeznaczą na sprzęt dla wolontariuszy, płot z bramą, tabliczki informacyjne oraz oświetlenie. – Oczywiście bez tych pieniędzy też byśmy to zrobili. Ale zamiast kupić jedzenie dla wolontariuszy musielibyśmy zrobić składkę i nie kupilibyśmy płotu, bramy ani oświetlenia – ocenia Gil.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)