Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
W Pubie Kaflowy 28 stycznia 2014 debatowano o budżecie obywatelskim. O tym, czy w Nowej Soli warto go wprowadzić i na ile byłby on przedsięwzięciem aktywizującym mieszkańców miasta. W spotkaniu wziął udział prezydent Nowej Soli, zatem była okazja nie tylko do teoretycznych rozważań. Rozmowa była długa. Publikujemy szeroki jej zapis.
Organizatorem debaty obywatelskiej było Stowarzyszenie - Forum Inicjatyw Obywatelskich w ramach projektu "Nowosolska gazeta obywatelska". Projekt realizowany przy wsparciu Szwajcarii w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej.
Reklama
Wojciech Olszewski: Budżet obywatelski jest jednym z pomysłów na aktywizację obywateli, który funkcjonuje w Polsce od trzech lat. Chodzi o to by mieszkańcy mogli realnie współuczestniczyć w sprawowaniu władzy w mieście. Do tej pory prawie pięćdziesiąt miejscowości w kraju taki budżet obywatelski wprowadziło. Najczęściej mówi się o tym, że budżet obywatelski to 1% budżetu danej gminy. Dla jednych 1% to za mało, dla innych to za dużo.
Najczęściej obywatelskie projekty zgłaszane do budżetu dotyczą budowy chodników, placu zabaw, skwerów, ścieżek rowerowych. Przykłady się powtarzają. Doświadczenia z Zachodu pokazują jednak, że oczekiwania wobec budżetu obywatelskiego są większe. Wielu zastanawia się nad tym jak kształtować wspólne porozumienie pomiędzy władzami miasta a mieszkańcami, aby nie inwestować tylko w chodniki, ale realizować wspólne przedsięwzięcia ważne dla ogółu mieszkańców. Nowa Sól jest jednym z większych miast województwa lubuskiego, jednak budżetu obywatelskiego nie ma. Z drugiej strony mamy taką sytuację, że miejscowości mniejsze zaczynają taki budżet wprowadzać. Powstaje pytanie, czy w Nowej Soli warto budżet obywatelski realizować?
Stefan Niedźwiedź: Pochodzę z Rawicza w wielkopolskiem. To małe miasto, ale dynamiczne. Tam się nikt nie boi nowych przedsięwzięć. Władza jest otwarta na inicjatywy ludzkie. To procentuje. Inicjatywa ludzka ma to do siebie, że spotyka się albo z dobrym albo złym przyjęciem. Pytanie, czy będzie dobrze jak będziemy mieli budżet obywatelski ma dwa dna. Z jednej strony 1 procent to jest małe piwo. Jeśli ktoś zamawia w barze małe piwo to się nim nie napije. Trzeba usiąść do flaszki [śmiech na sali]. Dajmy sobie może spokój z chodniczkami, bo chodniczki w Nowej Soli wyglądają nieźle. Może trzeba przyjąć większą sumę niż 1 procent, po to by wyjść spoza ram własnego podwórka. Zrobienie na Pleszówku ogródka dla dzieci ma sens, ale to tylko ogródek. Chciałbym żeby w ramach budżetu obywatelskiego zrobić coś ważnego. Obawiam się, że jeśli każda grupa będzie starała się przeforsować swój pomysł, cała koncepcja budżetu może się rozproszyć na malutkie inwestycje, niewiele zmieniające. Jeden będzie chciał lampę, drugi ławeczkę, trzeci skwer. Nie twierdzę, że budżet obywatelski nie jest potrzebny. Ale trzeba do tego podejść z rozmysłem.
Michał Filipek: Problem budżetu obywatelskiego jest związany z problemem braku zaangażowania społeczeństwa. Sami państwo widzicie, w jakim gronie się spotkaliśmy. Radni wywodzą się spośród z obywateli. Powinni występować na tym forum, jako reprezentanci obywateli.
Wadim Tyszkiewicz: Jestem przeciwnikiem budżetu obywatelskiego w Nowej Soli, chyba, że Państwo mnie do tego przekonacie. Ja nie mówię „nie”, bo nie. Uważam, że dziś nie jesteśmy do tego przygotowani z wielu powodów. Pierwszy podstawowy to pieniądze. Gdybym był burmistrzem Polkowic, budżet obywatelski wprowadziłbym od razu. Wydzielamy 5 milionów złotych. Proszę, dzielcie sobie. W sytuacji gmin biedniejszych, do których, nie ma się, co czarować, zalicza się Nowa Sól, skąd mamy wziąć pieniądze? Czy mamy dzielić kredyt?
Budżet obywatelski ma wiele wspólnego z referendami. W tej chwili przygotowywany jest prezydencki projekt ustawy, który idzie w kierunku zmiany instytucji referendum. My samorządowcy jesteśmy tym bardzo zaniepokojeni, bo projekt prezydencki przewiduje, że 30 osób zbierze podpisy, ogłosi referendum, a jego wynik będzie wiążący dla władz. W takim przypadku będziemy się niczym innym zajmować jak tylko referendami. Jako wzór podaje się Szwajcarię. Tylko, że w Szwajcarii demokrację budowano 300 lat. Dziś w Polsce, jeśli odbywają się referenda, to przede wszystkim po to by odwołać wójta, burmistrza, prezydenta. W Szwajcarii ostatnio odwołano mera 160 lat temu. U nas szokowe wprowadzenie mogłoby uczynić wiele szkód, bo populiści zaczęliby odgrywać ważną rolę.
Wojciech Olszewski: W pobliskiej Zielonej Górze powstała lista kilkuset projektów do budżetu obywatelskiego. Aktywność obywatelska polega głównie na tym by przekonać jak najwięcej ludzi do własnego projektu. To jest takie mini referendum. Wysyłanie jednak sms-ów nie daje nam odpowiedzi, który przedsięwzięcie jest rzeczywiście wartościowe. Czy nie warto byłoby zacząć choćby drobne działania, by demokrację, która jest w Szwajcarii, budować dziś, a nie odkładać na jutro?
Wadim Tyszkiewicz: My musimy się zdecydować, jaki rodzaj demokracji ma funkcjonować w Polsce. Czy demokracja bezpośrednia realizowana poprzez referenda, czy demokracja przedstawicielska? Dziś mamy demokrację przedstawicielską. Jestem prezydentem, za rok mieszkańcy mogą mnie odwołać uznając, że jestem do niczego. Pozostaje jeszcze kwestia odpowiedzialności za podejmowane decyzje. To ja muszę wziąć za odpowiedzialność za budżet obywatelski. Większość inwestycji, które realizujemy ze środków unijnych, finansujemy z kredytów. Nie przeznaczamy środków na konsumpcję. Żeby stworzyć budżet obywatelski musielibyśmy zaciągnąć 1 mln złotych kredytu (…). Trzeba byłoby skreślić którąś z inwestycji np. remont Nowosolskiego Domu Kultury. Możemy w ramach budżetu obywatelskiego powiedzieć: skreślamy drogę na Pleszówku i te środki przekazujemy do dyspozycji mieszkańcom. Ja jestem jednak temu przeciwny, bo przez lata pracowaliśmy z radnymi i mieszkańcami by ustalić listę i kolejność realizacji inwestycji drogowych.
To nieprawda, że dziś mieszkaniec nie ma prawa głosu. Mieszkaniec może przyjść do radnych, może przyjść do mnie i złożyć swoją propozycję. To niewiele różni się od aktywności obywatelskiej, której nie ma. Przypomnę, że 30 listopada 2007 roku została przegłosowana uchwała w Radzie Miasta (propozycje złożyło Stowarzyszenie Młody Samorząd), która pozwala grupie 250 mieszkańców wpisanych do rejestru wyborców, złożyć projekt do budżetu. Ani razu od 2007 roku nikt nie skorzystał z tej uchwały. Dlaczego? Siedem lat mija. Do budżetu można złożyć wniosek. Narzędzia są, dlaczego obywatele z tego narzędzia nie korzystają?
Roman Wilant: Wyjątkowo zgadzam się z panem prezydentem, co mnie dziwi. Ale zgadzam się z innych powodów. Po to mieszkańcy wybrali radnych miejskich, aby w naszym imieniu zasiadając w radzie decydowali i proponowali przedsięwzięcia postulowane przez obywateli. W tej chwili mamy kryzys demokracji bezpośredniej. Jest grupa radnych, którzy w ogóle nie interesuje się polityką. Do tego dochodzi kwestia braku ograniczeń w zakresie kadencyjności samorządu. Nie odświeżamy struktur samorządowych. Nie zmieniamy wójtów, burmistrzów, prezydentów. Teoretycznie jest to możliwe podczas wyborów samorządowych, ale w praktyce są stanowiska zajmowane ciągle przez te same osoby. Trudno w Bytomiu Odrzańskim wystartować na burmistrza, skoro obecny burmistrz rządzi już piątą kadencję, na 15 radnych ma 14 „swoich”. Trudno jest komukolwiek wystawić konkurencyjnego kandydata.
Nasza debata o budżecie obywatelskim, który miałby wynosić 1 procent, nie wiadomo, z czego, jest troszeczkę biciem piany, bo co my możemy zrobić z tym milionem? Naprawdę niewiele. Obywatela nie interesuje skąd pan prezydent weźmie pieniądze. On chce. Czy mieszkańcy nie powinni decydować o całym budżecie, czy o budowie dwóch statków? Czy jest to obywatelom potrzebne? Czy radni gdyby podejmowali decyzję według własnego uznania, anonimowo, głosując wciskając guzik, to w którymś momencie okazałoby się, że nie musielibyśmy debatować na temat budżetu obywatelskiego, bo mielibyśmy zrobione to, co mieszkańcy chcą?
Wadim Tyszkiewicz: Lubi pan samochody?
Roman Wilant: No lubię.
Wadim Tyszkiewicz: A chciałby pan kupić ferrari za 2 procent jego wartości?
Roman Wilant: Nie wiem, bo nie wiem czy byłoby mnie stać, żeby go remontować i utrzymywać. Ja zadaję sobie inne pytania.
Wadim Tyszkiewicz: Cały problem polega na tym, że ja podejmując takie trudne decyzje biorę za nie pełną odpowiedzialność. Kupuję statek za 2 procent jego wartości, co daje szanse rozwoju turystycznego miasta. To jest ryzyko. Może się nie udać. Jak się udaje to są brawa, a jak nie to mnie odwołują.
Roman Wilant: My mieszkańcy próbujemy coś ruszyć, żeby w ogóle ktoś zaczął myśleć, bo nikomu się nic nie chce. Może w którymś momencie trzeba popatrzeć na miasto inaczej niż tylko przez pryzmat inwestowania. Może warto się zastanowić, co jest mieszkańcom potrzebne.
Wadim Tyszkiewicz: Nie jestem przeciwko budżetom obywatelskim. Po prostu Nowej Soli na to nie stać.
Wojciech Olszewski: A może problem jest w tym, że mając za włodarza silnego lidera, wyrazistą osobowość trudno jest o nawiązanie dialogu. Pan prezydent ma jasno określone cele i je realizuje. Dialog społeczny jest niepotrzebny. Ciężko rozmawia się z ludźmi, którzy mają swoje sprecyzowane plany. Mamy przykład uchwały z 2007 roku o inicjatywie uchwałodawczej. Zadaję sobie pytanie, czy mieszkańcy nie skorzystali z inicjatywy uchwałodawczej, bo nie wiedzą o niej, czy wiedzą, że i tak prezydent zrealizuje swoje plany?
Wadim Tyszkiewicz: Będę bronił swojego stanowiska. Popatrzmy na przebudowę Nowosolskiego Domu Kultury. Mamy 85% dofinansowania z Unii Europejskiej. Nie mamy wkładu własnego, dlatego musimy zaciągnąć kredyt. A ze strony radnego Daniel Roguskiego pada propozycja, żeby zagospodarować Trzeci Staw.
Wojciech Olszewski: Mieszkaniec nie ma szans na realizację swojego przedsięwzięcia, bo nie ma tej przewagi by rozpoznać, na co można otrzymać środki unijne.
Wadim Tyszkiewicz: Ma szansę, ale ja będę starał się go przekonać do swojej decyzji, bo ja biorę za nią odpowiedzialność. Czy inwestować w Trzeci Staw, czy w Nowosolski Dom Kultury, na który możemy dostać 85% środków unijnych? Zagospodarowanie Trzeciego Stawu to inwestycja rzędu 2-3 milionów złotych, na której utrzymanie, zatrudnienie obsługi, zapewnienie bezpieczeństwa, trzeba będzie znaleźć pieniądze.
Wojciech Olszewski: Skoro mamy inwestycje określone w wieloletnich programach niezwykle ciężko mieszkańcom zrobić w tym wyłom i zaproponować własną koncepcję. Na ile my, jako miasto Nowa Sól jesteśmy w stanie już dziś wprowadzić jakiś mechanizm wyglądający jak budżet obywatelski, stwarzający szansę na realizację pewnych przedsięwzięć sugerowanych przez obywateli tego miasta? Pytanie polega też, na tym, jakie rzeczywiście mielibyśmy projekty, które byłyby podstawą do tego by rozpocząć rozmowę o konieczności wprowadzenia budżetu obywatelskiego. Zastanówmy się, czy jest jakiś projekt, który mógłby stać się podstawą do tego by domagać budżetu obywatelskiego.
Wadim Tyszkiewicz: W Zielonej Górze zrobiono budżet obywatelski. Według mnie, myślę, że kolega Janusz Kubicki się nie obrazi, jest to populistyczne. Wpłynęło 700 wniosków. Zrobiono głosowanie. Dziś rowerzyści się zmobilizowali i wybudowano ścieżki. Czy to jest właściwe? Może była jakaś ważniejsza inwestycja do zrealizowania? Ale zostało więcej sms-ów wysłanych, więcej podpisów. Rowerzyści cieszą się, że zgarnęli wszystko.
Michał Filipek: I bardzo dobrze, bo pokazali, że społeczeństwo obywatelskie zadziałało.
Wojciech Olszewski: To nam pokazuje, że pojawiają się, zatem grupy interesów, które mają do zrealizowania swój cel.
Wadim Tyszkiewicz: Żeby stworzyć budżet obywatelski musimy z czegoś zabrać. Co roku siadamy do dzielenia pieniędzy na kulturę, na sport. Przenosimy 300 zł z jednej pozycji na drugą. A my rozmawiamy o dodatkowym milionie złotych, które musimy skądś wziąć!
Roman Wilant: Jeżeli obywatele mają świadomość, że i tak tych pieniędzy nie dostaną to się nie zbierają i nie organizują. Dlatego moglibyśmy stworzyć budżet np. od 2016 roku. W tym momencie obywatele zaczną się aktywizować. W budżecie nie będzie inwestycji, które być może wzbogacają Nową Sól, ale mieszkańcy, jako obywatele będą mieli tą pewność, że jeśli się postarają to rzeczywiście będą mieli wpływ na to chcą zrobić. Pozwólmy mieszkańcom decydować o tym jednym procencie środków
Wadim Tyszkiewicz: W demokracji przedstawicielskiej decydują obywatele poprzez wybory. Mają radnych, mogą sami przyjść i zaproponować swoje pomysły. To czy rada to przyjmie, czy nie to kwestia demokracji i dochodzenia do kompromisu.
Roman Wilant: Po to zebraliśmy się tutaj, bo coś w tej demokracji szwankuje. Jestem przeciwny budżetowi obywatelskiemu, ale wolałbym, żeby naprawić tę demokrację, żebyśmy nie musieli się spotykać się tutaj i rozmawiać o budżecie obywatelskim.
Wojciech Olszewski: Sama idea budżetu obywatelskiego jest ideą aktywizacji mieszkańców. To stworzenie szans, aby mieszkańcy mogli wypowiedzieć się o sprawach miasta poza momentem głosowania wyborczego.
Wojciech Jachimowicz: W sąsiedniej gminie jest wielka awantura o fundusz sołecki, czyli mały budżet obywatelski. Miejscowy burmistrz powiedział, że nie da pieniędzy. Sołtysi dobijają się o te środki. Mają plany, konkretne pomysły. Nie wiem, czy budżet obywatelski byłby dobry, czy zły, ale z pewnością pewne znamiona demokracji by nam przywrócił. Dajmy możliwość ludziom w mieście korzystania z budżetu obywatelskiego. Może to będzie grupa tak mała jak my się tutaj spotykamy. A może większa. Jest to jeden z etapów.
Wadim Tyszkiewicz: Koledzy samorządowcy pytają mnie, dlaczego nie wprowadzam budżetu obywatelskiego? Odpowiadam im: Przykro mi, ja mam swój honor, swoje zdanie i zostanę przy nim. Oni mówili o tym, że tam gdzie są gminy wiejskie, sołectwa, tam ta demokracja jest rozbudowana. U nas jak Państwo widzicie ludzi nie ma. Jeżeli zbierze się 300 osób, to to już jest obywatelskie zaangażowanie?
Chcemy wybudować drogę na południe, przedłużenie ulicy Przyszłości. Mamy szansę na pozyskanie 5 mln złotych, drugie 5 mln zł to wkład własny. Jak mamy rozmawiać o budżecie obywatelskim, jeśli musimy pożyczyć od banku tyle milionów na drogę? Gdybyśmy dziś przeprowadzili referendum i zapytali, co wybierasz: dom kultury, czy drogę, to 90% powie dom kultury. Ale droga na południe daje nam szansę pozyskania nowych inwestorów, terenów inwestycyjnych, które stworzą nowe miejsca pracy. Ja muszę myśleć strategicznie.
Wojciech Olszewski: Mówi Pan: „Budżet obywatelski tak, ale nie dzisiaj”. Jeśli nie dzisiaj, to kiedy? Jakie wskaźniki muszą być osiągnięte, żeby pana zdaniem stały się argumentem za przyjęciem budżetu obywatelskiego.?
Wadim Tyszkiewicz: Przypis z podatku z nowych inwestycji, które napłynęły do nowosolskiej strefy przemysłowej to 3 mln 170 tys. Kwota zwolnienia 1 mln 496 tys. zł. Już w tej chwili mamy wpływy z podatku od firm, które weszły do Nowej Soli 1 mln 678 tys. zł. Uzbroiliśmy tereny, wybudowaliśmy drogi, w tej chwili mamy nowe miejsca pracy, rosną wpływy z PIT, CIT, z podatków. Jeszcze kilka lat i w Nowej Soli będzie coraz lepiej. Ale na dziś nie stać nas na to by znaleźć milion złotych na, przepraszam za określenie, „zabawę weźcie podzielcie to sobie”. Według mnie za pięć lat będzie można wprowadzić budżet obywatelski, nie mogę jednak dać głowy. Jednak będę za tym by budować drogi, stwarzać warunki dla inwestorów, nie będę robił fajerwerków przed wyborami.
Wojciech Olszewski: Co przesądzi o tym, że budżet obywatelski możliwy do wprowadzenia?
Wadim Tyszkiewicz: Rozwój gospodarczy. Dla mnie najważniejsza jest gospodarka. Jeśli mamy rozwiniętą gospodarkę, to są płacone podatki i mamy pieniądze na kulturę, sport, na wszystko wystarcza.
Michał Filipek: Proces demokratyczny może być realizowany za pomocą budżetu obywatelskiego rokrocznie. Dlaczego nie dopuszczać w małej skali tej demokracji bezpośredniej? Mówimy o pewnym wyborze jednego pomysłu spośród wielu.
Wadim Tyszkiewicz: Widzi pan, szukamy pomysłu. Gdybyśmy w budżecie obywatelskim wybierali 1 przedsięwzięcie spośród 10, ale nie zgłoszonych przez mieszkańców…
Michał Filipek: Dlaczego nie?
Wadim Tyszkiewicz: Dlatego, że ktoś powie „ja chcę park na Pleszówku”, a ktoś inny „a ja uważam, że park Odry jest ważniejszy”...
Michał Filipek: Ale niech grupa mieszkańców przekona pozostałych do swojej koncepcji. Tak jak pan prezydent przekonuje do własnej osoby i swoich pomysłów. Pan prezydent podczas kampanii wyborczej będzie starał się przekonać mieszkańców, że plan, który pan przyjął jest słuszny i należy go absolutnie realizować. Grupa obywateli będzie starała się przekonać pozostałą grupę obywateli do tego, żeby te wymyślone przez nich pomysły były realizowane.
Wadim Tyszkiewicz: Dobrze, zgadzam się z panem. Proszę mi jednak wskazać, którą inwestycję należy wykreślić po to żeby wygenerować środki na budżet obywatelski. Jak pan wskaże mi inwestycje do wykreślenia, zgodzę się na to, to może zróbmy wtedy referendum? Mamy sześćdziesiąt milionów złotych kredytu bezpośredniego.
Michał Filipek: Mamy dziś do czynienia z doktryną ultraliberalną. Posługujemy się wskaźnikami, cyferkami. Ameryka Południowa poszła trochę w inną stronę. Są kraje, które do konstytucji wpisały określenie stanu dobre życia. Starają się oceniać jak sami mieszkańcy ją określają, a nie. Co ma decydować o tym, że sytuacja w mieście jest dobra? Czy o sytuacji dobrej mówimy wtedy, kiedy wskaźniki ekonomiczne pną się w górę, a ludzie np. są niezadowoleni? Czy da się w tym momencie powiedzieć, że w mieście jest super?
Wadim Tyszkiewicz: Jestem liberałem. Dla mnie najważniejsza jest bezwzględnie gospodarka. Jeśli mamy rozwiniętą gospodarkę, to są płacone podatki i mamy pieniądze na pozostałe sprawy. Pamiętam też o tym, żeby mieszkańcom żyło się dobrze. Bo nie jest sztuką postawić halę, zagonić pejczami ludzi do roboty, a w mieście, jak mówił klasyk, nie było niczego. Stąd promenada nadodrzańska, statki…
Michał Filipek. To czegoś nie rozumiem. Paradygmat rozwoju gospodarki jest najważniejszy, ale pan prezydent nie pyta mieszkańców, czego chcą, tylko robimy statki, bo one są ekonomicznie uzasadnione. Jeśli chcemy w tej chwili zaproponować budżet obywatelski, to tak jakby pan powiedział, że nie chce nas pytać.
Wadim Tyszkiewicz: Ja tak nie powiedziałem. Pan może przyjść do mnie, na sesję proszę złożyć propozycję, niech pan zbierze 250 podpisów…
Michał Filipek: Proszę nie traktować tego, jako ataku, tylko jako próbę naświetlenia tego, że można trochę z innej perspektywy spojrzeć na temat miejskości i bycia w mieście.
Wadim Tyszkiewicz: W Polsce obowiązuje demokracja przedstawicielska.
Michał Filipek: Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby była to demokracja z elementami bezpośrednimi, takimi jak budżet obywatelski.
Wadim Tyszkiewicz: Jeszcze raz powtarzam, co nie jest popularne i mogę przegrać przez to wybory, że dostaję władzę na cztery lata i chcę zrobić dla tego miasta najlepiej jak potrafię. Jeżeli zrobię źle, proszę mnie odwołać. Można zrobić referendum odwoławcze. Ja obrałem taki kierunek: chcę wybudować fabryki, drogi, zrobić NDK, statki. Można dyskutować nad muzeum Odry, bo zaraz powiedzą, że jest to fanaberia prezydenta. Czy jest potrzebne muzeum Odry? W pewnym momencie możemy dojść do wniosku, że nic nie jest potrzebne, bo ważne żeby było 5 placów zabaw, proste chodniki.
Roman Wilant: Tutaj się zgadzamy, co do tego, że pan prezydent został wybrany demokratycznie i ma mandat do sprawowania władzy. Pytanie jest takie: Czy wciągu tych czterech lat nie słucha pan ludu?
Wadim Tyszkiewicz: Ale Państwa jest ośmiu. Zbierzcie pięćset podpisów…
Roman Wilant: Czy my nie jesteśmy tym ludem, który chce powiedzieć: Panie prezydencie wybraliśmy pana, proszę nam 1 procent odstąpić na budżet obywatelski?
Wadim Tyszkiewicz: Który jeden procent?
Roman Wilant: Jeden procent to nie jest dużo, choć oczywiście uważam, że radni są od tego by dysponować całym budżetem obywatelskim.
Wojciech Olszewski: W całej idei budżetu obywatelskiego chodzi o to, żeby pewne pomysły i plany poddać pod dyskusję. Budżet obywatelski nie ma być informacją, z czego mamy wziąć pieniądze. Instrument ten mógłby być takim samym kosztem funkcjonowania miasta jak szkoły, przedszkola. Być może taki symboliczny 1 procent (posługujmy się tym wyrażeniem jako uproszczeniem) trzeba zaplanować w budżecie i traktować go jako niezbędny koszt funkcjonowania miasta.
Wadim Tyszkiewicz: Obracamy się wokół 1 procent dochodów miasta. I tutaj możemy rozmawiać. Ja wolę złożyć mandat prezydenta miasta niż zaciągnąć kredyt na konsumpcję. Mimo wszystko, zrobienie parku, chodnika, to też jest konsumpcja. Dla mnie ważniejsza jest droga do nowych fabryk, które dadzą miejsca pracy i podatki na kulturę itd. niż konsumowanie czegoś, czego nie mamy. Jesteśmy zadłużeni, mamy kredyty, są ważniejsze cele niż szukanie nowych pomysłów. Nie stać nas na to.
Wojciech Olszewski: Rozumiem panie prezydencie. Organizując debatę obywatelską rozmawiamy o tym, czy powinien budżet obywatelski funkcjonować, abstrahując od tego, czy nas stać, czy nie stać. Wiemy, że środków nie ma i nas na to nie stać. W zasadzie moglibyśmy się już rozejść, bo pan zdania nie zmieni, a my możemy sobie porozmawiać. Czy my chcemy stworzyć jakikolwiek mechanizm budżetu obywatelskiego już dzisiaj?
Wadim Tyszkiewicz: Chcemy konsultacji społecznych, żeby władza miała informacje, czego chcą obywatele. Jestem jednak przeciwnikiem tego, żeby wąska grupa (doskonale wiemy, że zmobilizowanie 100-200 osób jest niezwykle trudne), decydowała o sprawach miasta.
Wojciech Olszewski: Konsultacje społeczne są elementem budżetu obywatelskiego, który jest pojęciem szerszym. To kwestia założenia sobie jakiegoś planu działania i współpracy w tym mieście.
Wadim Tyszkiewicz: Zawsze warto rozmawiać. Jeśli mówimy o kwotach to ja rzucam pomysł: 10 procent środków wolnych w budżecie. Nie jeden procent, tylko dziesięć. Pamiętajmy o tym, że przedszkola i szkoły, oświetlenie, opieka społeczna muszą być zapewnione. Na końcu zostały środki wolne. I teraz 10 procent tych środków wolnych dajemy na budżet obywatelski. Proszę bardzo.
Czy szukamy nowych pomysłów, skoro mamy listę 10 pomysłów na najbliższe 3-4 lata? To może wyrzućmy z listy jakąś inwestycje? Ja będę państwa przekonywał, że droga na południe jest potrzebna, że NDK wyremontować trzeba…
Wojciech Jachimowicz: To nie jest przekonywanie, tylko już decyzja…
Wojciech Olszewski: Ciężko dyskutować o wolnych środkach, kiedy obywatel nie wie w którym momencie te środki się pojawią.
Wadim Tyszkiewicz: Na tym etapie stworzenie budżetu obywatelskiego jest prawie niemożliwe.
Wojciech Olszewski: Nawet 10 procent z wolnych środków jest równe zeru.
Wadim Tyszkiewicz: Nie można dać czegoś, czego nie ma. To przypomina mi dyskusję, którą dziś prowadziłem przygotowując się do debaty z żoną. - Kup mi nowy samochód – prosi żona. Ale za co? – pyta mąż. - Kup nowy samochód, bo jestem obywatelką. – Nie mam tych środków. - To zaciągnij kredyt. - Ale ja nie mam zdolności kredytowej. - Kup samochód i nie obchodzi mnie skąd weźmiesz pieniądze. To mniej więcej na tym poziomie toczy się dyskusja.
Wojciech Olszewski: W tej dyskusji padło wiele cennych wniosków i opinii. Można się z nimi zgadzać lub nie. Dyskusja przypomina dzielenie skóry na niedźwiedziu, którego nie ma i nie będzie przez dłuższy czas. Jeżeli zakładamy aktywizację obywateli miasta, większą niż bierna obserwacja i zgryźliwe komentarze, to takich mechanizmów nie wypracujemy przez najbliższe lata, bo będziemy obracać się wokół kwot. Jeśli padnie pomysł jakiekolwiek pomysł od mieszkańców np. budowy skweru, to dyskusja nie ma sensu, ponieważ kwota zabezpieczona w budżecie to 0 złotych.
Wadim Tyszkiewicz: Jestem otwarty na dyskusje i konsultacje obywatelskie. To jest pierwszy krok do obywatelskich relacji.
Roman Wilant: W przypadku przedszkoli znalazłem wiele wolnych środków, które można byłoby zaoszczędzić. Jest kwestia jak do tego się podejdzie i czy nie straci się na wizerunku. Byłoby to działanie niepopularne, ale stanowiłoby naprawę istniejącego systemu. Nie chodzi o zwalnianie nauczycieli, ale reorganizację przedszkoli. Czy jeśli znajdą się pieniądze w budżecie miasta zaoszczędzone przez obywateli to, czy zostaną przeznaczone na budżet obywatelski?
Wadim Tyszkiewicz: Muszę to skonsultować, ale nie mówię nie.
Ten tekst został nadesłany do portalu. Redakcja ngo.pl nie jest jego autorem.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.