Rok 2011 - rok polskiej prezydencji w Radzie UE - to niewykorzystana szansa na przełom w polskiej współpracy rozwojowej.
Nie zwiększyła się znacząco wielkość polskiej pomocy, a wyczekiwane od lat działania polityczne, takie jak przygotowanie i uchwalenie Ustawy o współpracy rozwojowej, były przeprowadzone w pośpiechu, w związku z czym ich efekt nie przekłada się na wzrost skuteczności działań pomocowych – stwierdzają organizacje pozarządowe w raporcie „Polska Współpraca Rozwojowa 2011”.
Całkowita wartość Oficjalnej Pomocy Rozwojowej (ang. ODA) udzielonej przez Polskę w roku 2011 wyniosła 1,235 mld zł, czyli utrzymała się na niezmienionym – mimo międzynarodowych zobowiązań - poziomie 0,08 proc. dochodu narodowego brutto. Oznacza to, że statystycznie obywatel Polski przeznacza na współpracę rozwojową niewiele ponad 30 zł rocznie. Tegoroczny raport organizacji pozarządowych zwraca jednak uwagę nie tylko na kwestię wielkości polskiej pomocy, ale przede wszystkim monitoruje jej skuteczność.
Pewną nadzieję na zmianę w kwestii skuteczności pomocy dała przyjęta w 2011 roku przez Sejm Ustawa o współpracy rozwojowej. Niestety, Ustawa nie eliminuje podstawowych bolączek polskiego systemu pomocowego, takich jak słaba jakość projektów, krótkotrwałość działań czy brak uwzględnienia perspektywy krajów i wspólnot - beneficjentów pomocy. Można ją też traktować jako straconą szansę jeśli chodzi o włączenie do polskiej pomocy standardów jakościowych ustalonych na arenach międzynarodowych.
Nie udało się odejść od przypadkowej pomocy o niewielkiej wartości i przejść w kierunku szerszych programów pomocowych, dostosowanych do potrzeb krajów priorytetowych dla polskiej pomocy i zharmonizowanych z działaniami innych donatorów – mówi Monika Matus, współautorka raportu Grupy Zagranica. – A to oznacza że, nasz wpływ na sytuację w krajach priorytetowych, a w szczególności w krajach najuboższych, jest niewielki lub żaden – wyjaśnia.
Według badań TNS OBOP zleconych przez MSZ w roku 2011, poparcie dla współpracy rozwojowej wyraża 78% Polaków, przy czym ponad połowa badanych popiera kierowanie środków do krajów najuboższych, czyli tzw. krajów globalnego Południa. Tymczasem w wielu wypadkach kierunek pomocy pozostaje uzależniony od interesów politycznych MSZ, bądź wybierany jest przypadkowo, nie zapewniając tym samym ciągłości działań.
W 2011 roku MSZ przygotował wieloletni program polskiej współpracy rozwojowej, ale nie uwzględnia ona naszych najważniejszych międzynarodowych zobowiązań. Nie ustanowiono nowych, realnych celów pośrednich w zakresie wielkości Oficjalnej Pomocy Rozwojowej w stosunku do dochodu narodowego brutto, aby osiągnąć poziom ODA równy 0,33% DNB w 2015 roku. W efekcie, w statystykach dotyczących wielkości pomocy rozwojowej wypadamy fatalnie. Polska wydała w 2011 roku na ten cel zaledwie 0,08 % dochodu narodowego brutto. To nie tylko wielokrotnie mniej niż kraje Europy Zachodniej. To mniej niż pogrążone w kryzysie Węgry, mniej nawet niż Rumunia i Bułgaria!
Polska w roku 2011 wciąż prezentowała się na arenie międzynarodowej (w tym przede wszystkim w Unii Europejskiej) jako „zielona wyspa”, kraj odporny na światowe zawirowania gospodarcze. Chętnie wspominano przy tym, że Polska jest największym beneficjentem unijnych funduszy pomocowych (w ramach Polityki spójności 2007-2013 Polsce przyznano 67 mld euro). Tymczasem nasze własne wsparcie dla krajów uboższych, sąsiadów Polski na Wschodzie czy państw pozaeuropejskich, wciąż jest bardzo ograniczone.
Najwyższy czas na gruntowne zmiany w polskiej współpracy rozwojowej, zwiększenie jej wolumenu i daleko idącą modernizację sposobów wydatkowania publicznych środków na cele zrównoważonego rozwoju globalnego - mówi Aleksandra Antonowicz z Polskiej Zielonej Sieci, członkini Zarządu Grupy Zagranica. - Wierzymy, że wydany po raz szósty niezależny raport platformy ponad sześćdziesięciu organizacji pozarządowych zajmujących się współpracą rozwojową, w końcu zostanie dostrzeżony przez Ministra Sikorskiego jako cenna informacja zwrotna od ważnego w tej dziedzinie sektora, i skłoni go do działania w tej sprawie. – podsumowuje Antonowicz.
Źródło: Grupa Zagranica