Działania związane z ochroną zdrowia prowadzi 19% polskich organizacji pozarządowych. Dla 7% jest to najważniejsza dziedzina działania. I chociaż ich „wkład” w publiczną służbę zdrowia jest różnorodny i spory, resort zdrowia nie wydaje się być zainteresowany regularną współpracą z tym środowiskiem.
Miliony od organizacji
Z danych opublikowanych przez Ministerstwo Finansów wynika, że za 2010 rok najwięcej pieniędzy z 1% podatku zebrała Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” (88 mln zł), drugie miejsce w tym rankingu zajęła Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Słoneczko” (9,9 mln zł), a trzecie – Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko” (8,1 mln). Wszystkie te organizacje zbierały 1% z wykorzystaniem subkont. Nie jest tajemnicą, że subkonta służą przede wszystkim osobom fizycznym do zbierania pieniędzy potrzebnych na leczenie: na drogie lekarstwa, terapie, rehabilitacje, operacje. Większość tych środków wraca więc do budżetu państwa w postaci wykupionych przez pacjentów usług (częściowo lub w całości potem refundowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia).
Organizacje pozarządowe (z pieniędzy pozyskanych od darczyńców, z 1% lub podczas zbiórek publicznych) fundują także zakup sprzętu medycznego w szpitalach albo finansują budowę lub remonty różnych placówek zdrowia. Sama Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy podczas styczniowego Finału zebrała w tym roku grubo ponad 50 mln złotych. Przeznaczyła je na zakup najnowocześniejszych urządzeń dla ratowania życia wcześniaków oraz pomp insulinowych dla kobiet ciężarnych z cukrzycą. W 2011 roku za pieniądze zebrane podczas ogólnopolskiej akcji (ponad 47 mln zł) Fundacja WOŚP kupiła sprzęt dla dzieci z chorobami urologicznymi i nefrologicznymi.
Dzięki Fundacji TVN „Nie jesteś sam” od 2011 roku pacjenci mogą korzystać z pierwszego w Polsce Centrum Profilaktyki Nowotworów, wybudowanego za 36 mln zł. A w tym roku zakończył się generalny remont Centrum Zdrowia Dziecka Kliniki Pediatrii i Żywienia, również sfinansowany przez Fundację TVN, która wydała na to 30 mln zł.
Ministerstwo Zdrowia ogłasza tylko konkursy
To tylko kilka organizacji i przykładów. Ile pieniędzy w ten sposób w skali kraju zasila budżet służby zdrowia? Tego nikt nie wie. NFZ nie prowadzi takiego monitoringu. Ministerstwo Zdrowia także chyba ma z tym problem, gdyż już ponad dwa miesiące czekamy na odpowiedź w tej sprawie.
– Ministerstwo Zdrowia mogłoby mieć takie dane, bo przecież otrzymuje od tych organizacji sprawozdania finansowe, ale chyba nie jest tym zainteresowane – mówi Anna Kozieł, która naukowo interesuje się relacjami resortu zdrowia z organizacjami pozarządowymi i pisze na ten temat doktorat. – Z moich obserwacji wynika, że z perspektywy resortu zdrowia trzeci sektor w zasadzie nie istnieje, nie jest istotny.
Potwierdza to także odpowiedź (na razie nieoficjalna), jaką uzyskaliśmy w Departamencie Zdrowia Publicznego MZ na drugie nasze pytanie: czy resort zdrowia prowadzi z organizacjami działającymi w obszarze ochrony zdrowia regularny dialog. Dowiedzieliśmy się, że MZ nie prowadzi takiego dialogu i nie widzi takiej potrzeby, gdyż leży to w kompetencjach Ministra Pracy i Polityki Społecznej. Relacje MZ z NGO-sami ograniczają się więc jedynie do ogłaszania dla nich konkursów. Chociaż też nie wiadomo, jak to wygląda chociażby od strony statystycznej, ponieważ Ministerstwo Zdrowia jako jedno z czterech (razem z Ministerstwem Gospodarki, Ministerstwem Obrony Narodowej oraz Ministerstwem Sportu i Turystyki) nie odpowiedziało na pytania przesłane przez Departament Pożytku Publicznego MPiPS dotyczące realizacji zapisów Ustawy o działalności pożytku publicznego (na ich podstawie powstaje Sprawozdanie z funkcjonowania Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie za 2010 i 2011 rok).
Partner społeczny: pielęgniarka i lekarz
We wrześniu 2011 roku, podczas VI Ogólnopolskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych Biuro WHO w Polsce oraz Fundacja Urszuli Jaworskiej zorganizowały debatę poświęconą relacjom resortu zdrowia z organizacjami pozarządowymi.
– Zainteresowanie było ogromne, publiczność nie mieściła się w sali – wspomina Anna Kozieł, jedna z organizatorek spotkania. – Zaprosiliśmy Cezarego Rzemkę, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia. Zapytałyśmy go o konsultacje społeczne i systemową współpracę z organizacjami pozarządowymi. Pochwalił się, że w ciągu czterech lat Ministerstwo Zdrowia zorganizowało ponad tysiąc spotkań z partnerami społecznymi. Ale nie potrafił już powiedzieć, ile wśród nich było organizacji pozarządowych. A partnerzy społeczni to dla MZ przede wszystkim pielęgniarki, lekarze. To pokazuje, że to ministerstwo nie rozróżnia organizacji pozarządowych wśród innych partnerów społecznych.
Ustawy bez konsultacji
Przykładów nie trzeba szukać daleko: uchwalona w 2011 roku bez konsultacji z organizacjami pozarządowymi ustawa o działalności leczniczej o mało co doprowadziłaby do likwidacji np. hospicjów prowadzonych przez stowarzyszenia i fundacje. Gdyby nie alarmy organizacji, zainteresowanie mediów i naciski członków Rady Działalności Pożytku Publicznego, być może nie udałoby się niefortunnych przepisów zmienić, chociaż i tak nie było to łatwe. Ustawę udało się znowelizować w ostatnim momencie.
Inny przykład to prace nad ustawą o ratownictwie medycznym z 2006 roku. Wtedy także pominięto kontakty z organizacjami.
– Sami musieliśmy się wpraszać na spotkania. Chcieliśmy zwrócić uwagę Ministerstwa, że projektowana ustawa omija bardzo ważne dla nas kwestie związane z wolontariatem – wspomina Jerzy Owsiak. – Proponowane przepisy pozwalały na prowadzenie szkoleń z zakresu np. pierwszej pomocy medycznej tylko profesjonalistom. Wskazywaliśmy, że w ten sposób nigdy nie osiągnie się w społeczeństwie takiego poziomu wiedzy w tej dziedziny, jaki byłby pożądany. W końcu nam odpuszczono, wprowadzono zmiany, dzięki którym nasi wolontariusze mogą prowadzić zajęcia z pierwszej pomocy w szkołach.
Prywatyzacja panaceum?
Zdaniem ks. Andrzeja Dziedziula z Ośrodka Hospicjum Domowe w Warszawie takie podejście do organizacji pozarządowych wynika z przyjętej w Ministerstwie Zdrowia ideologii, zgodnie z którą działalność lecznicza mieści się w nurcie działalności gospodarczej.
– Prywatyzacja ma być panaceum na wszystko. To jest błędne założenie, które stawia organizacje w bardzo niekorzystnej sytuacji – mówi ks. Andrzej Dziedziul, mając na myśli zarówno warunki do działania, jak i dialog z resortem zdrowia. – Nowelizacja ustawy o działalności leczniczej nie zmieniła tego progospodarczego podejścia, a jedynie wprowadziła dla organizacji wyjątek od reguły: skoro działają inaczej, my im na to pozwolimy. W ten sposób postawiono je w podbramkowej sytuacji, dostały pozwolenie na coś, co nie może istnieć. I nadal się z nami nie rozmawia.
– Czekamy jeszcze na potwierdzenia, ale mamy nadzieję, że ktoś się pojawi – mówi ks. Dziedziul, który jest jednym z organizatorów tego wydarzenia. I dodaje: – Nie chcemy z nikim walczyć ani wikłać się w spory partyjne i ideologiczne, choć dotykamy problemów, które przynajmniej częściowo są wynikiem wyborów poszczególnych osób. Zdajemy sobie sprawę, że nasze, polskie problemy z kształtem dawnej służby zdrowia, a obecnie usług leczniczych świadczonych przez przedsiębiorstwa podmiotów leczniczych, są także wynikiem kryzysu światowego oraz obiektywnych problemów w Polsce, jak na przykład starzenie się społeczeństwa. Nie mamy gotowych rozwiązań dla całej dziedziny opieki nad chorymi. Chcemy raczej ukazać postawy ludzkie, praktyczne, filozoficzne, socjologiczne oraz prawne, które pomogą właściwie określić trudną troskę o chorego oraz o wszystkich, którzy są z nim związani. Na miarę naszych kompetencji pragniemy ukazać istniejące trudności oraz zaproponować pewne konieczne kierunki rozwiązań.
Działanie bez informowania
Organizacje pozarządowe działające w obszarze służby zdrowia zwracają także uwagę, że w kontaktach z Ministerstwem Zdrowia nie chodzi tylko (lub aż) o konsultowanie założeń ideologicznych prowadzonej polityki, ale nawet o informowanie o planowanych przez resort programach profilaktycznych, czy inwestycyjnych, nie mówiąc już o nawet pobieżnej koordynacji programów podejmowanych przez stowarzyszenia i fundacje. I nie jest to problem tylko małych organizacji, ale nawet tych dużych – wydawałoby się najważniejszych – graczy na tym rynku.
Programy, które dla przykładu realizuje Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy są wynikiem ich samodzielniej pracy, zbierania informacji, zdobywania wiedzy. Oprócz ministrów Jacka Żochowskiego (który podzielił się z WOŚP zakupami rentgenów – stacjonarne kupowało MZ, jezdne – WOŚP) oraz Marka Balickiego (który wprowadził obowiązkowe badania słuchu noworodków) żaden z szefów resortu zdrowia nie podjął merytorycznej współpracy z Fundacją, aby lepiej wykorzystać jej zaangażowanie w poprawę sytuacji w polskiej służbie zdrowia.
– Próbowaliśmy nawiązać taką współpracę wielokrotnie, ale po wielu nieudanych kontaktach z osobami, które nam wskazywano jako kompetentne do prowadzenia rozmów, zaniechaliśmy tego – mówi Jerzy Owsiak i wspomina jedno z najdziwniejszych doświadczeń, pokazujących jaki jest stosunek MZ do działań podejmowanych przez organizacje: – Pewnego razu, słuchając relacji z posiedzenia Sejmu, podczas którego występowała ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz, ze zdumieniem usłyszałem, że od tej pory to Ministerstwo Zdrowia przejmuje zakup pomp insulinowych dla dzieci. A WOŚP już dziękujemy. Nie mam problemu z tym, aby MZ robiło te zakupy, ale mogli nas o tym chociaż wcześniej poinformować. Pomijając, że moglibyśmy dalej te pompy kupować, odciążając przecież budżet MZ.
Poza tym program WOŚP nie ograniczał się jedynie do zakupu sprzętu, Fundacja stworzyła przy okazji cały system pomocy: prowadziła np. badania krwi dzieci z cukrzycą, aby móc ocenić efekty swych działań. Powstała baza danych, w której znajdują się informacje o 3 tys. małych pacjentów z całej Polski, którzy skorzystali z pompy zakupionej przez Fundację.
– Ani Ministerstwo Zdrowia, ani Narodowy Fundusz Zdrowia nie są zainteresowani tymi danymi – podsumowuje Owsiak.
– Ciężko powiedzieć czy MZ dostrzega nasze działania. Gdy spotykamy się z przedstawicielami resortu podczas otwarć kolejnych obiektów, placówek służby zdrowia, które remontujemy, budujemy, zawsze mówią, że są wdzięczni i dostrzegają nasze zaangażowanie i pomoc kierowaną na rzecz państwowych szpitali – odpowiedziała nam Anna Kubacka w imieniu Fundacji TVN. – Ale Fundacja TVN nigdy nie była pytana o zdanie przez MZ w żadnej sprawie.
Brak wiedzy to podstawowy problem
Inicjatywy takie, jak ta podjęta przez Uczelnię Łazarskiego i Uniwersytet Jagielloński przyczynią się może do tego, że urzędnicy resortu zdrowia nie tylko dostrzegą potrzebę dialogu z organizacjami, ale zdobędę wiedzę na ich temat. Ponieważ, jak uważa ks. Stanisław Słowik, dyrektor Caritas Diecezji Kieleckiej i członek Rady Działalności Pożytku Publicznego, brak wiedzy o organizacjach i specyficznych warunkach ich działania jest podstawowymi problemem w kontaktach z Ministerstwem Zdrowia.
– Przy okazji zabiegów o zmianę przepisów ustawy o działalności leczniczej uczestniczyłem w kilku spotkaniach z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia. Stwierdziłem wówczas, że urzędnicy MZ niewiele wiedzą o tym, jak działają organizacje – mówi ks. Słowik. – Oczywiście nie można generalizować. Są departamenty, które z racji swej specyfiki częściej utrzymują kontakty z trzecim sektorem i znają jego problemy. Tak jest np. w Departamencie Zdrowia Publicznego, zajmującym się sprawami opieki długoterminowej i paliatywnej. Ale już w Departamencie Prawnym czy Organizacji Ochrony Zdrowia ta wiedza jest znikoma. Tam patrzy się na obszar usług medycznych jedynie z perspektywy podmiotów publicznych lub komercyjnych…
Organizacje to lobbyści
… lub jak na potencjalnych lobbystów. W Polsce działa wiele organizacji, które zrzeszają chorych cierpiących na określone schorzenia (często przewlekłe i wymagające podawania specjalistycznych, drogich leków) lub ich rodziny. Nierzadko organizacje takie są wspierane przez przemysł farmaceutyczny, który tą drogą stara się docierać do osób decydujących np. o wpisaniu danego specyfiku na listę leków refundowanych.
– Chorzy i ich rodziny walczą o swoje prawa i o swoje leki. Trudno im się dziwić – mówi Anna Kozieł. – A przemysł farmaceutyczny próbuje to wykorzystać. I też się trudno dziwić. Tak się dzieje, ale chodzi o to, aby było to przejrzyste. A nie jest.
Na stronie Biuletynu Informacji Publicznej Ministerstwa Zdrowia można co prawda znaleźć listę różnych podmiotów (w tym także organizacji pozarządowych), z którymi spotkali się przedstawiciele resortu zdrowia, ale nie wiadomo ani o czym podczas tych spotkań rozmawiali, ani jakie są efekty tych rozmów.
Wystarczyłaby jedna komórka
Środowisko organizacji pozarządowych działających na rzecz ochrony zdrowia jest bardzo zróżnicowane: od małych stowarzyszeń zrzeszających osoby chore i ich rodziny, poprzez organizacje zajmujące się rehabilitacją, terapią lub prowadzeniem sanatoriów, zakładów opiekuńczo-leczniczych czy ośrodków rehabilitacyjnych po wielkie fundacje medialne. Wszystkie jednak – prędzej, czy później – ponoszą konsekwencje różnych zmian, które decydenci wprowadzają do naszego kulejącego systemu opieki zdrowotnej. I najczęściej te zmiany nie są z nimi konsultowane, ani nie uwzględniają ich specyfiki. Czy powołanie w MZ rady na wzór tej, która działa przy Ministrze Pracy i Polityki Społecznej mogłoby zmienić tę sytuację?
– Pozycja Rady Działalności Pożytku Publicznego jest jedyna w swoim rodzaju, więc takiego rozwiązania bym nie powielał – mówi ks. Stanisław Słowik. – Moim zdaniem wystarczyłoby, aby wewnątrz resortu powstała komórka zainteresowana i przygotowana merytorycznie do nawiązywania współpracy z organizacjami pozarządowymi i jej monitorowania. I aby przez nią przechodził każdy akt prawny, który może mieć znaczenie dla organizacji.
– Rada miałaby bardzo trudne zadanie na tym naszym nieuregulowanym rynku – dodaje Jerzy Owsiak. Jego zdaniem należy postawić przede wszystkim na przejrzystość. – Wystarczyłaby jedna kompetentna osoba, która miałaby obraz tego, co się dzieje wśród organizacji pozarządowych.
– Tu jest bardzo duże pole do popisu – mówi Anna Kozieł. – Być może była by potrzebna jakaś reprezentacja organizacji działających w służbie zdrowia, ale równolegle powinny też być prowadzone działania skierowane na wzmocnienie tych stowarzyszeń i fundacji, ponieważ w żadnym innym środowisku pozarządowym nie widziałam tak wielu „nierozgarniętych” organizacji. Małe nie mają siły przebicia, często prowadzą swe działania nieprofesjonalnie, a duże – konkurują ze sobą. Dlatego mogę też zrozumieć Ministerstwo Zdrowia, które nie pali się do organizowania dialogu z NGO-sami, ponieważ jest to bardzo trudne, nawet na poziomie podstawowej komunikacji i rozumienia tych samych pojęć.
Ks. Stanisław Słowik także widzi tutaj duże pole do działania, ale raczej dla organizacji parasolowych i think-tanków.
– Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych, Instytut Spraw Publicznych – wymienia. – Z tego poziomu łatwiej zbierać informacje i występować w roli mediatora.
Pobierz
-
relacja z wczorajszej konfy
814102_201210240946120718 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna