JARYMOWICZ: Organizacja Euro 2012 była niebywałą szansą na przeprowadzenie dobrego projektu społecznego. Niestety, niewykorzystaną.
Mistrzostwa Euro 2012 nie będą miały zbyt dużego znaczenia, jeśli chodzi o sprawy związane z działaniami antydyskryminacyjnymi. Podejście do zachowań rasistowskich na polskich stadionach i podczas imprez sportowych na najwyższym szczeblu zmienia się powoli, ale systematycznie, od dobrych kilku lat. Przede wszystkim dzięki działaniom organizacji pozarządowych, np. Stowarzyszenia „NIGDY WIĘCEJ”, które pracuje z klubami i kibicami, czy przez naszą Fundację dla Wolności, organizującą Etnoligę. To przynosi wymierne efekty.
UEFA przywiązuje co prawda do kwestii zachowań rasistowskich dużą wagę i ma wyrazisty program antyrasistowski, ale jest on ograniczony tylko do tego, co się dzieje na boisku i co widać w telewizji, jest skierowany głównie do piłkarzy i kibiców. Nie obejmuje już np. menadżerów czy dziennikarzy. Brakuje surowych kar. Z drugiej strony na poziomie międzynarodowym rasizm to już rzadkość. Inna rzecz, że walka UEFA z wykluczeniem na stadionach dotyczy właściwie tylko dyskryminacji ze względu na kolor skóry i niepełnosprawność. Nie zajmuje się innymi np. dyskryminacją kobiet, w niewielkim stopniu dyskryminacją homoseksualistów. Na stadionach nie toleruje się okrzyków typu „żyd”, ale nie słyszałem, aby ktoś oficjalnie sprzeciwiał się używaniu określenia „pedał”. A mówiąc szerzej – moim zdaniem polityka UEFA i FIFA, która rozdziela futbol męski i kobiecy jest niezrozumiała i nieuzasadniona. Nie rozumiem, dlaczego dobra piłkarka nie może grać z chłopakami tylko dlatego, że jest dziewczyną.
To prawda, że Euro 2012 jest okazją do nagłośnienia spraw związanych z działaniami antyrasistowskimi i generalnie antydyskryminacyjnymi, ale tę szansę wykorzystują przede wszystkim organizacje pozarządowe. Nie znam natomiast żadnego programu walki z dyskryminacją w sporcie, który by podjął polski rząd. Jaki ma pomysł na propagowanie równości i zachowań antyrasistowskich? Na jakikolwiek inny duży projekt społeczny? Nie wiem. Nie słyszałem.
Mamy co prawda nowe stadiony, które wymuszą pewne pozytywne zmiany w strukturze, a co za tym idzie i w zachowaniach kibiców, chociażby przez to, że wstęp na imprezy tam organizowane będzie droższy. Ale jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie, zanim moi afrykańscy znajomi z Etnoligi zdecydują się chodzić na mecze. A poza tym pojawia się pytanie, co moglibyśmy mieć, gdybyśmy nie wydali wszystkich pieniędzy na nowe stadiony. Jeden obiekt mniej, a byłyby środki na superprogram społeczny dla całego kraju.
Nie wydaje mi się więc, abyśmy jakoś specjalnie skorzystali społecznie na Euro 2012, chociaż szansa była niebywała. W dużej mierze ją zmarnowaliśmy. Ciężko być zadowolonym.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)