Przez prawie dwa lata mieszkańcy Rybnika, ramię w ramię, zbierali na nowoczesny motocykl ratowniczy dla swojego szpitala. Jednak obywatelski zapał ostudzili urzędnicy i niejednoznaczne przepisy, a maszyna zamiast ratować ludzkie życie, porasta kurzem w ciemnym garażu.
Idea, która połączyła ludzi
Zbierali na niego wszyscy, mieszkańcy, pozarządowcy, urzędnicy i politycy. Były wielkie nadzieje i oczekiwania, a pozostał jedynie żal i rozczarowanie. Cała historia zaczyna się w styczniu 2009 r., kiedy Bractwo Kurkowe Miasta Rybnika zainicjowało akcję „Motocykl ratowniczy dla Rybnika”. Cel był prosty: zebrać ponad 100 tys. zł na nowoczesny, w pełni wyposażony w sprzęt do ratowania życia motocykl, który docierałby do rannych i poszkodowanych znacznie szybciej niż tradycyjna karetka.
– Pomysł na akcję wynikał z działalności naszej organizacji. Niegdyś bractwa kurkowe strzegły bezpieczeństwa miast. Akcja „Motocyklu ratowniczego dla Rybnika” to przeniesienie tej idei na grunt współczesny. Nowoczesny, szybki motocykl to spore ułatwienie w ruchu ulicznym, co w zakorkowanym Rybniku jest niezwykle ważne. Na dystansie 50 km motocykl nie ma sobie równych, pozostawia w tyle nawet śmigłowce. A przy ratowaniu ludzkiego życia liczy się każda sekunda – mówi Lech Gęborski, jeden z inicjatorów akcji z Bractwa Kurkowego Miasta Rybnika.
Pieniądze zbierano na festynach, imprezach miejskich, koncertach, meczach i aukcjach. Szczytną ideę szybko podchwycili mieszkańcy, okazując solidarność obywatelską, jakiej dawno już Rybnik nie widział. Efekt? Po półtora roku udało się zebrać ponad 130 tys. zł, zakupić wymarzony motocykl i uroczyście przekazać go Wojewódzkiemu Szpitalowi Specjalistycznemu nr 3. Jedna z prywatnych firm podarowała nawet komplety kombinezonów dla ratowników. Karetka na dwóch kółkach przyjechała w 2011 roku prosto z niemieckiej fabryki BMW. Na rybnickich drogach sprawdzała się znakomicie, interweniując ponad 200 razy!
Komedia absurdów
Wszystko zmieniło się na początku 2012 roku wraz ze zmianą dyrekcji Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3. Od tamtej pory nowoczesny motocykl stoi nieużywany w garażu, a mieszkańcom pozostał jedynie niesmak. W oficjalnych komunikatach władze lecznicy powołują się na brak środków z Narodowego Funduszu Zdrowia oraz ustawę o Państwowym Ratownictwie Medycznym, która rzekomo uniemożliwia włączenie motocykla do taboru ratowniczego. Okazuje się, że to nie do końca prawda.
– Zakres medycznych czynności ratunkowych, jakie zgodnie z ustawą o Państwowym Ratownictwie Medycznym wykonywane są przez zespół ratownictwa medycznego wobec osoby w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego, w tym transport do szpitala, nie mogą być realizowane i kontraktowane samodzielnie przez ratownika medycznego na motocyklu. Pojedynczy ratownik może stanowić jedynie wsparcie dla zespołu spełniającego wymogi ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym, wyposażonego w ambulans, lecz nie może go zastąpić w systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego. Powyższe rozwiązanie przewidujące doposażenie zespołu podstawowego lub specjalistycznego dodatkowo w motocykl funkcjonuje już w niektórych rejonach kraju, np. w Olsztynie – tłumaczy w specjalnym piśmie Marek Haber, były podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia.
Postanowiliśmy również zapytać o całą sytuację w śląskim NFZ. Tam jednak nie uzyskaliśmy konkretnych informacji, a „piłeczkę odbito” w stronę wojewody.
– Na swój sposób nie jesteśmy stroną. Za organizację i kontraktowanie ratownictwa medycznego odpowiedzialny jest wojewoda, który działa w oparciu o ustawę o ratownictwie medycznym. Wojewoda jedynie zleca NFZ, aby w jego imieniu doprowadził do podpisania umów zgodnie z obowiązującymi warunkami realizacji tych zadań. O ile mnie wiedza nie myli, ustawa o ratownictwie medycznym obecnie nie zawiera informacji związanych z motocyklem ratowniczym – mówi Jacek Kopocz, rzecznik prasowy Śląskiego oddziału Wojewódzkiego NFZ w Katowicach.
A co na to władze rybnickiego szpitala? Dyrektor placówki, Jerzy Kasprzak, niestety odmówił nam komentarza.
Obywatelska gorycz
Swojego rozgoryczenia wobec całej sytuacji nie kryją mieszkańcy i inicjatorzy akcji, Bractwo Kurkowe Miasta Rybnika.
– To skandal! Przed rozpoczęciem akcji zbierania pieniędzy na motocykl konsultowaliśmy pomysł ze szpitalem i wtedy wszyscy byli zachwyceni tą ideą. W 2011 roku motocykl wyjeżdżał do wypadków, przewoził krew, osocze i inne organy. Uratował niejedno życie. A teraz urzędnicza mentalność trzyma go w piwnicy. Okazuje się, że w tym wszystkim nasze bezpieczeństwo jest najmniej ważne! – grzmi Lech Gęborski.
– Prawie codziennie przychodzą do mnie mieszkańcy, nie kryjąc swojego oburzenia. Czują się zwyczajni oszukani. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że zmarnowano ogromny obywatelski potencjał. Był wspólny cel, miało być dobro wspólne, a okazuje się, że nie ma niczego. Teraz wiele z tych osób, które tak ofiarnie zbierały na motocykl dwa razy się zastanowi, gdy ich ktoś poprosi o zrobienie czegoś wspólnie. Tak się niszczy więzi społeczne – dodaje.
Co dalej?
Losy motocykla ratowniczego wciąż są niepewne, lecz ostatnio pojawiło się światełko w tunelu. Jeszcze niedawno władze szpitala chciały przekazać go rybnickiej policji, lecz Rada Społeczna lecznicy wycofała ten pomysł z porządku obrad, zobowiązując się do ustalenia podstaw prawnych, na jakich funkcjonują motocykle ratownicze w innych polskich placówkach. Pewne jest natomiast, że inne szpitale i pogotowia nie mają z tym dużego problemu. Podobne maszyny z powodzeniem jeżdżą w Gdańsku, Krakowie, Olsztynie i Legnicy. Pod koniec listopada zaangażowani w sprawę samorządowcy, wojewoda i politycy podjęli decyzję, że należy włączyć motocykl w struktury pogotowia ratunkowego, tak jak to jest np. w województwie pomorskim. W ten sposób maszyna znów mogłaby się pojawić na rybnickich drogach oraz objęta zostałaby wsparciem NFZ.
Wszyscy są jednak zgodni, że w całym tym zamieszaniu nie chodzi jedynie o pieniądze i motocykl. Zamrożone 130 tys. zł, zebrane w ramach zbiórki publicznej to jedno, natomiast złamanie obywatelskiego ducha i stracone zaufanie to rzeczy, których nie da się oszacować…
Źródło: informacja własna (ngo.pl)