RZEPLIŃSKA: Jeden zarząd przez kilka kadencji to dobrze, o ile dopływa do niego świeża krew.
Nie każda organizacja potrzebuje częstych zmian we władzach. Nowi członkowie w zarządach w ponad połowie stowarzyszeń w ciągu trzech lat, to naprawdę dużo. 60 proc. organizacji stanowią tzw. „spontanicznicy” i „demokratyczni zadaniowcy”, organizacje, w których członkowie zarządu pełnią funkcje, ale stanowiska mają raczej charakter formalny. Jeżeli tak jest, a decyzje wspólnie podejmują członkowie, to wydaje się, że demokracja w trzecim sektorze nie jest zagrożona.
Wychowanie, rewolta czy akt desperacji?
Czy stowarzyszenie, które organizuje doroczne święto gminy, albo dobrze zarządzana przez kolektyw gospodyń spółdzielnia produkująca sery, potrzebują w ciągu dekady kilku zmian we władzach? Jeśli grupa ludzi czerpie satysfakcję ze wspólnego działania, każdy z członków czuje, że realizuje ważne dla siebie cele, a zarząd potrafi stworzyć im ku temu warunki, to czy trzeba wybierać nowe władze? Pewnie nie, o ile taka sytuacja nie zagraża przyszłości instytucji. Chęci do przejęcia władzy, a więc odpowiedzialności i chęci podjęcia pracy jest tak mało, że w stowarzyszeniach rzadko spotyka się rewolucjonistów.
W jednej z organizacji członkowie byli bardzo krytyczni co do oceny działalności władz. Stowarzyszenie było liczne, z hierarchiczną, ale płynną strukturą jednak każdy członek mógł się wypowiedzieć, a jego głos był słyszalny. Na propozycję przejęcia władzy krytycznie nastawieni członkowie reagowali niechęcią. Co innego, kiedy wyrażali niezadowolenie, ale co innego, jeśli mieli przejąć istniejącą instytucję. Nie chcieli podjąć się jej prowadzenia, z perspektywą, być może, bardzo długiego marszu. W rezultacie część z nich odeszła, żeby założyć własną organizację, nie widząc sensu w kontynuowaniu czyjejś pracy.
Prezesura? A po co mi to?
Trzeba pamiętać, że funkcja prezesa czy członka zarządu organizacji bardzo rzadko łączy się z prestiżem, przywilejami (nie mówiąc już o wynagrodzeniu) podobnymi do tych, z których korzystają prezesi w biznesie lub w polityce. Zaledwie 7 proc. fundacji i stowarzyszeń to pozarządowe przedsiębiorstwa. W praktyce przeciętny zarząd organizacji odpowiada prawnie, animuje współpracę członków i nie pobiera za to wynagrodzenia.
Brak skuteczności w przekazywaniu władzy to wina nasza, prezesek i prezesów. Mam wątpliwości, na ile przekazywanie władz odbywa się poprzez wychowanie członków do pełnienia funkcji we władzach i ich świadomej decyzji, co chcą robić w organizacji i dlaczego. Stawiam tezę, że znacznie częściej wybory polegają na desperackiej łapance wśród członków. Ktoś przecież musi być w zarządzie.
Przygotowujmy się do zebrań wyborczych
Kilka tygodni temu jedna z korporacji zawodowych, będąca stowarzyszeniem, miała wybory. Kilku członków organizacji wpadło na pomysł, by przeprowadzić je inaczej niż zwykle. Chcieli nakłonić władze organizacji, członków i kandydatów do zarządu do odpowiedzi na pytania, po co jest zarząd, dlaczego chcemy go wybrać, jakie są nasze cele i kto mógłby je najlepiej realizować. Kandydaci do władz mieli odpowiedzieć na kilka pytań w publicznie dostępnym, specjalnie w tym celu założonym internetowym serwisie. Pomysł początkowo spotkał się z dużym oporem środowiska. Niektórzy z kandydatów wręcz się obrazili, traktowali prezentowanie ich sylwetek jako niepoważny konkurs piękności. Ale członkowie – wyborcy poparli propozycję. Dla nich było ważne, by ten, kto będzie sprawował funkcję (prestiżową, ale jednak dokładającą obowiązków) poświęcił im chwilę i powiedział, co chce robić i dlaczego. Wybory do samorządu tej organizacji po raz pierwszy odbyły się na tak demokratycznych zasadach. Zostało też coś na przyszłość – sprawdzianem dla tego, kto wygrał, będą obietnice, jakie zostawił na stronie internetowej.
Nie mówię, że każda organizacja ma przygotowywać się do zmiany władz w ten sposób. Bo prawda jest taka, że duża część organizacji działa tylko dzięki zarządowi, do którego wchodzą najbardziej aktywni członkowie. I w rezultacie w dniu wyborów następuje jedynie przedłużenie ich wiecznej kadencji. Dlatego próbujmy włączać pojedyncze osoby, za nimi przyjdą następni.
Źródło: inf. własna ngo.pl