Dzięki 300 darczyńcom oraz firmie Avon, „Niebieska Linia” Instytutu Psychologii Zdrowia PTP, po trzech miesiącach przerwy wznowiła działalność. Pierwszy telefon zadzwonił minutę po jej uruchomieniu.
W zeszłym roku konsultanci „Niebieskiej Linii” odebrali telefon 4 tys. razy. – Jakie rozmowy są najtrudniejsze? – zastanawia się Renata Durda, kierowniczka „Niebieskiej Linii”. – Niełatwe są te, podczas których ofiara przemocy mówi o planowanym samobójstwie – przyznaje. Zdarzyło jej się rozmawiać z kobietą, która wyznała, że właśnie połknęła dużą dawkę nasennych tabletek. Zadzwoniła, żeby powiedzieć, że to jej ostatni telefon i że to wszystko przez bijącego męża.
– Większość osób, które targają się na życie, wcale nie chce umierać. Po prostu nie widzą innego wyjścia z sytuacji. Dzwonią niby po to, żeby się pożegnać, a w rzeczywistości rozpaczliwie błagają o pomoc – mówi Renata Durda.
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” Instytutu Psychologii Zdrowia pomaga ofiarom przemocy od 1995 roku. Jego zespół zdążył już wypracować procedury, jak postępować w kryzysowych sytuacjach. Kiedy na numer „Niebieskiej Linii” dzwoni kobieta i mówi, że jest zamknięta w łazience, a mąż właśnie rozbija drzwi siekierą, konsultanci niemal z automatu zawiadamiają najbliższy komisariat policji.
– To nie są łatwe rozmowy – przyznaje Renata Durda. Najtrudniejsze są jednak te, podczas których ofiara przemocy, mówiąc o samobójstwie, nagle odkłada telefon. – Człowiek słyszy w słuchawce ciągły sygnał i zastanawia się, czy na pewno zrobił wszystko, co w jego mocy – dodaje.
Brak pieniędzy na pomoc świadczoną przez telefon
Od 2009 roku działalność poradni telefonicznej była zasilana pieniędzmi z Funduszu Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem i Pomocy Postpenitencjarnej. Na Fundusz trafiają pieniądze z nawiązek, jakie sądy w całym kraju zasądzają prawomocnie skazanym sprawcom przestępstw. Pieczę nad Funduszem sprawuje ministerstwo sprawiedliwości, które, na drodze otwartego konkursu, przekazuje pieniądze NGO-som.
W tym roku „Niebieska Linia” nie dostała na poradnię telefoniczną ani grosza. – Wraz ze zmianą ministra sprawiedliwości, zmienili się urzędnicy, którzy zarządzają Funduszem. Uznali, że pomoc świadczona na odległość jest mało wartościowa i zmienili warunki konkursu na takie, które uniemożliwiają uzyskanie dofinansowania na telefoniczną, mailową, czy Skype’ową pomoc specjalistów – mówi kierowniczka „Niebieskiej Linii”. – Jasne, pomoc świadczona bezpośrednio ma wielką wartość. Problem w tym, że ofiara przemocy nie zawsze może po nią sięgnąć – dodaje.
Prowadząc poradnię nieraz przekonała się, że w wielu sytuacjach pomoc udzielana zdalnie to jedyne możliwe rozwiązanie. – Z jednej strony to przypadki, w których ofiara przemocy opiekuje się małym dzieckiem, osobą niepełnosprawną albo obłożnie chorym. Nie może tak po prostu wsiąść do pociągu i przyjechać do Warszawy. Z drugiej strony, jest cała masa osób, które nie są gotowe na to, żeby spotkać się twarzą w twarz z konsultantem – mówi Renata Durda. Wiele razy spotkała się z sytuacją, w której ofiarą przemocy był mężczyzna, ale w wiadomościach, które przesyłał do poradni, podpisywał się żeńskim imieniem. – Ze wstydu – wyjaśnia.
Winny rząd czy urzędnicy?
Renata Durda wielokrotnie próbowała przekonać pracowników ministerstwa, żeby zmienili warunki konkursu. Liczyła również na to, że – tak jak to było w poprzednich latach – ministerstwo po kilku miesiącach ogłosi kolejny konkurs, tym razem również na pomoc świadczoną na odległość. Nic z tego. – Gdy udało mi się spotkać z urzędnikami, wyraźnie dali mi do zrozumienia, że pomaganie przez telefon jest mało wartościowe, a w związku z tym zbędne – opowiada. Zdecydowali więc, że od 1 stycznia 2017 zawieszają działalność poradni telefonicznej.
Gdy o sytuacji, w której znalazła się poradnia, poinformowały ogólnopolskie media, sprawa stała się polityczna. – Pisano, że „PiS zamknął Niebieską Linię” i że to wina ministra Ziobry – opowiada Renata Durda. Jej zdaniem, w rzeczywistości zawinili szeregowi urzędnicy. – Nie mieli wiedzy na temat tego, jak działa system pomocy, mieli za to ochotę, żeby zrobić coś po swojemu. No i zrobili… – wzdycha. Dodaje, że ośrodki pomagające ofiarom przemocy domowej miały problemy finansowe również za rządów innych partii. – Wcale nie jest tak, że to tylko PiS nas nie rozpieszcza. Były lata, w których finansowanie całorocznych działań zaczynało się dopiero w kwietniu – dodaje.
Pomogli prywatni darczyńcy i firma Avon
Po tym, jak media nagłośniły sprawę, ludzie przysyłali maile na adres „Niebieskiej Linii”, w których deklarowali swoją gotowość do pomocy, także finansowej. Konsultanci uruchomili zbiórkę pieniędzy na jednym z portali crowdfundingowych. W ciągu 50 dni udało im się zebrać 33 tys. złotych. – Ogromne pieniądze! Nie przypuszczaliśmy, że można tyle uzbierać w internecie – mówi Renata Durda. Potrzeby są jednak znacznie większe, bo rok działalności poradni to koszt 180 tys. zł (zespół liczy 6 psychologów i 4 prawników).
Z pomocą przyszła firma Avon, która od 2008 roku prowadzi w Polsce kampanię „AVON kontra przemoc”. – Celem kampanii jest nie tylko nagłaśnianie problemu przemocy domowej, ale również jej przeciwdziałanie. Dlatego było dla nas oczywiste, że musimy pomóc w ponownym uruchomieniu „Niebieskiej Linii” – mówi Barbara Goździkowska, General Manager Avon Cosmetics Polska. Firma przekazała poradni kwotę 80 tys. zł. – Takie dofinansowanie pozwoliło nam podjąć decyzję, że odwieszamy poradnię telefoniczną – cieszy się kierowniczka „Niebieskiej Linii”.
Avon współpracuje z Ogólnopolskim Pogotowiem dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” od 2011 roku. W tym czasie zrealizowali już razem wiele inicjatyw edukacyjnych, których celem było przeciwdziałanie przemocy domowej i wspieranie osób nią pokrzywdzonych.
Co dalej?
W perspektywie jest jeszcze jeden zastrzyk gotówki. Tegoroczne laureatki konkursu Radia TOK FM imienia Anny Laszuk – organizatorki Czarnego Protestu – uznały, że przekażą statuetkę autorstwa Borysa Kudliczki na internetową aukcję (Charytatywni Allegro). Zysk z jej sprzedaży zasili konto poradni.
Renata Durda wciąż nie traci nadziei na to, że urzędnicy resortu sprawiedliwości zmienią warunki kolejnych konkursów i że „Niebieska Linia” będzie mogła nadal pomagać ofiarom przemocy również za pośrednictwem telefonów, maili czy Skype’a.