Nie zbiednieję, a pomogę. Dlaczego ludzie wrzucają do puszki?
Ponad 35 mln złotych zebrał w niedzielę WOŚP, wynika z ostatniego meldunku. Orkiestra cieszy się jednak wyjątkowym zaufaniem – w zeszłym roku wsparło ją 61% Polaków. Pozostałe, nawet rozpoznawalne organizacje, muszą na zaangażowanie swoich darczyńców zapracować – wynika z badań Stowarzyszenia Klon/Jawor. Ngo.pl przygląda się temu, z jakich przyczyn wrzucamy do puszki i podpowiada, jak organizacje mogą te postawy wykorzystać.
Odpytaliśmy ostatnio piętnaście przypadkowych, choć znajomych osób, czy wspierają rzeczowo lub finansowo organizacje charytatywne.
Maria, 27 lat, graficzka: Zawsze daję Orkiestrze, po 10 – 20 zł. Jak porządkuję szafę, to lepsze ciuchy oddaję do pojemników Caritas. Uważam, co wrzucam, bo słyszałam, że ludzie straszny syf wrzucają. Podarte prześcieradła, czy buty nie do pary. Obciach. Do anonimowych puszek nie wrzucam. Już łatwiej mi wysłać SMS-a, mam jakieś zaufanie do fundacji z telewizji.
Małgorzata, 43 lata, marketingowiec: Nie wspieram organizacji, bo wiem, że część z tych pieniędzy organizacje zostawiają sobie. Niby rozumiem, że ktoś zbiórkę charytatywną musi zorganizować, ale wolałabym, żeby 100% moich pieniędzy szło na potrzebujących. Już wolę dać do ręki. Priorytetowo wspieram osobę z rodziny.
Marek, 46 lat, budowlaniec: Czasem, jak widzę w telewizji jakieś chore dziecko, to mnie strasznie ściska. Wysyłam tego SMS-a, bo przecież jak dam te 2,5 złotego, to sam nie zbiednieję, a mogę komuś życie uratować.
Dziś przyjrzymy się temu, czym kierują się Polki i Polacy wspierając organizację własnymi pieniędzmi oraz temu, co z tego wynika dla organizacji szukających darczyńców.
Test „dymka”
Stowarzyszenie Klon/Jawor sprawdzało w ubiegłym roku „postawy filantropijne” w badaniach jakościowych.
– Przeprowadziliśmy tzw. „bubble test” – wyjaśnia Piotr Adamiak z zespołu badawczego Stowarzyszenia Klon/Jawor. – To jedna z projekcyjnych technik badawczych stosowanych podczas wywiadów jakościowych. Rozdawaliśmy osobom z grupy badanej obrazek, na którym przedstawione były dwie osoby. Jedna miała puszkę i zbierała do niej pieniądze, a druga przechodziła obok niej. Zadaniem respondentów było wpisanie myśli przechodnia. W teście ważna jest szybkość reakcji. Zazwyczaj zależy nam na tym, żeby respondenci wpisywali swoje przemyślenia odruchowo. Pozwala to na osiągnięcie podstawowego efektu tej techniki: wypowiedzi badanych odnoszą się do ich osobistych emocji, postaw i opinii, które trudno byłoby im ujawnić podczas otwartej dyskusji.
Nie zbiednieję, a pomogę
„Mam trochę drobniaków, to wrzucę. Niewiele, ale zawsze coś” – to jedno z przekonań respondentów. Wynika z niego, że ludzie pomagają finansowo kiedy jest to pomoc niewielkim kosztem. Potwierdzają to wyniki badań nad wolontariatem. Procent osób, które poświęciły czas na pracę społeczną jest znacznie mniej niż filantropów. Zdecydowanie łatwiej przekazać komuś niewielką kwotę pieniędzy niż poświęcić swój czas wolny.
Część respondentów twierdziła, że zdecydowanie łatwiej jest im przekazać dary rzeczowe albo wysłać charytatywny sms niż przekazać pieniądze. Przekazywanie darów rzeczowych było dla badanych „bezpieczniejsze” (minimalizowało według nich ryzyko oszustwa), a wysłanie sms-a było dla badanych łatwiejsze, bo w ten sposób o wsparcie apelują duże, medialne organizacje. Z kolei obecność w mediach budzi zaufanie.
Warto dodać, że dla części osób biorących udział w teście pomaganie było rodzajem odłożonej w czasie inwestycji. Oczekiwali wzajemności w przyszłości. „Może i mnie ktoś kiedyś pomoże w potrzebie” – pisali.
Co to zmieni, jak wrzucę dwa złote?
Ten rodzaj wypowiedzi pojawiający się w badaniu może według autorów badania ograniczać charytatywność. Część respondentów bowiem nie wierzy, że ich indywidualny datek zmieni czyjąś sytuację, bądź rozwiąże problem. Unikają zatem również minimalnego zaangażowania.
– Przy małych datkach część badanych nie zastanawia się nawet na co i komu daje – komentuje Piotr Adamiak. – Łatwość przekazania niewielkiej kwoty to z jednej strony motywator, z drugiej jednak może wywoływać poczucie, że zasługa jest mała. Osoba o takim przekonaniu albo w ogóle nie zostawi pieniędzy, albo nie będzie miała z tego tak dużej satysfakcji.
Zaraz mnie dorwie
Tak myślała część respondentów „buble test” na widok osoby z puszką. Dopytywane mówiły, że zbieranie do puszki kojarzy im się z natarczywością i żebractwem. Z racji tego, że zbiórki są według badanych powszechne, to są również irytujące. „Znowu coś ode mnie chcą”, “jak tu go obejść”, „może nie będzie zbyt nachalny”, „nie chce mi się wyjąć portfela” – pisali respondenci.
– Istnieje pewna społeczna norma, że wypada wrzucić coś do puszki, ale wielość takich akcji budzi sprzeciw – mówi Piotr Adamiak. – Również dlatego, że o wiele łatwiej jest zignorować akcję w mediach niż ominąć człowieka z puszką na ulicy.
Wrzuciłbym do Jandy
Przekazywanie darów finansowych powszechnie wiąże się z obawą, czy zbierający nie jest oszustem. Badania filantropii, przeprowadzone przez Klon/Jawor w grudniu pokazały, że zeszłoroczne afery, np. Kidprotect, nie przełożyły się na spadek datków. Ale brak zaufania wcale nie jest nimi wywołany. Według badanych większą „gwarancję” rzetelnego wykorzystania pieniędzy daje wsparcie organizacji o znanej marce. Marki badani znają jednak przede wszystkim z telewizji. Kojarzą też organizacje założone lub prowadzone przez osoby publiczne: „Wrzuciłbym do Jandy” – wpisał jeden z badanych w buble test. O tym jednak, jaki wpływ ma wizerunek organizacji na okazywane jej wsparcie, ngo.pl będzie pisać w najbliższych tygodniach.
Jak prosić o wsparcie?
Bubble test komentuje dla ngo.pl Andrzej Pietrucha, fundraiser, trener fundraisingu i prezes Fundacji BOŚ:
– Badanie pokazuje kilka powszechnych opinii na temat pomagania, szczególnie w odniesieniu do kwest organizowanych w przestrzeni publicznej. Skala finału Wielkiej Orkiestry oraz siła marki WOŚP (najbardziej rozpoznawalna polska marka według badania Brand Asset Valuator) sprawia, że to właśnie uliczną zbiórkę do puszki utożsamiamy z filantropią, a zapominamy, że to tylko jedna z wielu technik fundraisingowych, czyli metod pozyskiwania pieniędzy na cele społeczne.
Wierzę – dodaje Andrzej Pietrucha – że regularni, indywidualni darczyńcy to przyszłość fundraisingu także w Polsce, a za kilka lat będziemy mogli pochwalić się takimi wskaźnikami, jak w Wielkiej Brytanii, gdzie 55% mieszkańców wspiera organizacje pozarządowe.
Źródło: inf. własna ngo.pl