Artur Osiecki pisze w Rzeczpospolitej o tym, że polskie firmy, jednostki badawcze i samorządy w niewielkim stopniu korzystają z programów unijnych, w których środki rozdziela bezpośrednio Komisja Europejska.
- Z takimi programami jak 7 Program Ramowy, instrument LIFE+, „Program ramowy na rzecz konkurencyjności i innowacji" oraz programy Marco Polo, TEN-T, TEN-E, Eureka i Eurostars radzimy sobie słabo. Nawet na tle sąsiadów - Czech czy Węgier – wskazuje Tomasz Hoffmann, prezes firmy doradczej PNO Consultants. To programy będące uzupełnieniem tych finansowanych z funduszy strukturalnych.
O ile jednak ze środkami z tzw. koperty narodowej (67,3 mld euro) radzimy sobie bez problemów to w przypadku dotacji dzielonych bezpośrednio przez Komisję Europejską wypadamy naprawdę blado.
Z najważniejszego 7 Programu Ramowego polscy uczestniczy pozyskali dopiero 200 mln euro z 53,2 mld euro oferowanych przez Brukselę w latach 2007-2013. Polska plasuje się na trzynastym miejscu w Unii Europejskiej jeśli chodzi o liczbę uczestników w tym programie i na piętnastym jeśli idzie o udział w budżecie.
Zajmujemy też 19. miejsce jeśli chodzi o sukces polskich wnioskodawców w ubieganiu się o te granty (wskaźnik sukcesu dla Polski to 19,2 proc. przy 21,6 proc. dla całej UE). Podobnie jest w innych programach, w których zresztą niewielu polskich beneficjentów startuje.
Źródło: Rzeczpospolita