Żyjemy tak, jakbyśmy wierzyli, że będziemy sprawni, a potem nastąpi śmierć. Jako wspólnota zapominamy, że jesteśmy najszybciej starzejącym się społeczeństwem w UE, a w myśleniu i wyborach dotyczących otaczania opieką naszych bliskich kierujemy się presją społeczną i stereotypami – pisze Angelina Kussy dla Ekonomiaspołeczna.pl.
Indywidualna decyzja
W Polsce, kraju o największym wśród krajów Unii Europejskiej przyroście osób w wieku senioralnym w stosunku do całej populacji, coraz więcej osób będzie potrzebowało specjalistycznej opieki. Rodzina, która staje przed taką koniecznością ma do wyboru jedną z czterech możliwości: placówkę pobytu całodobowego lub dziennego (zazwyczaj od godz. 9 do 17), zatrudnienie pielęgniarki lub opiekunki do opieki domowej albo własne poświęcenie. Każde z tych rozwiązań tworzy inną sytuację rodzinną i inaczej wpływa na rehabilitację. O wyborze konkretnego powinny decydować stan zdrowia i kondycji psychofizycznej osoby starszej, jej wola oraz możliwości finansowe rodziny. W praktyce jest jednak inaczej i decyzje takie nierzadko podejmowane są pod presją otoczenia, wyrzutów sumienia i panujących stereotypów.
Rodzina potrzebuje wsparcia
To ja muszę zająć się osobą chorą. Jakim prawem oddaję mojego rodzica w obce ręce – to częsty sposób myślenia bliskich seniorów, tłumaczy Olga Wietrzyńska, prezeska spółdzielni socjalnej Pomagajmy Razem, ekspertka gerontologii. Wraz z pozostałymi spółdzielcami chcą pokazać, że wspomniany sposób myślenia nie jest konstruktywny. Jeśli ktoś ma w rodzinie osobę z demencją lub chorą na Alzheimera, to lepiej zrobi jej obecność w domu dziennego pobytu. Senior ma wtedy ustrukturyzowany dzień (chorzy cierpią na zaburzenie poczucia czasu). Kontakt z większą grupą ludzi i zajęcia z arteterapii pozwalające hamować postępowanie choroby. Proces rehabilitacji jest konsekwentny, a nie realizowany „z doskoku”, gdy poszczególni członkowie rodziny mają czas.
Inaczej postrzega się zatrudnienie osoby do opieki w domu. Wtedy przychodzi ona do zastanej przestrzeni domowej, intymnej. Niektórzy seniorzy mają z tym mniejszy problem. Nie zawsze jest to jednak najlepsze rozwiązanie. – Pielęgniarka zamówiona do domu nie zapewni terapii grupowej – mówi Weronika Pliszka z ośrodka dziennego pobytu Dom na Zdrowiu, w którym organizowane są bezpłatne warsztaty oraz wsparcie psychologiczne dla bliskich osób chorych na zespół otępienny.
W przypadku osoby leżącej, najważniejszym jest niedoprowadzenie do odleżyn. To wymaga zapewnienia fizycznej aktywności osób chorujących. Rodzina samodzielnie nie da sobie rady – zgodnie podkreślają pracownicy domów opieki. Chyba że ktoś zrezygnuje z pracy i własnego życia. Całodobowa placówka i opieka wykwalifikowanych pielęgniarzy i pielęgniarek to najlepsze, co możemy dla tej osoby zrobić – podkreślają obie opiekunki.
– Oddanie rodzica czy małżonka do domu opieki to w naszej kulturze niemal grzech ciężki. Część rodziny obraża się na osoby, które podjęły taką decyzję – opowiada Małgorzata Mroczek ze stowarzyszenia Pomoc Potrzebującym. Podkreśla jednak, że samo słowo „oddanie” wpływa negatywnie na skojarzenia związane z obejmowaniem specjalistyczną opieką ludzi w podeszłym wieku i konieczna jest zmiana sposobu mówienia o tym. – Ludzie myślą, że te osoby są biedne i samotne, opuszczone. Ale teraz domy opieki (co również brzmi lepiej niż „domy starców”) są inne niż kiedyś.
– Społeczeństwo lubi wbijać nam szpilki i wywierać presję, ale obowiązkiem rodziny jest zapewnienie seniorowi najlepszej opieki. Musimy przestać się zadręczać i robić to, co dla ich zdrowia najlepsze. Poza tym musimy pracować, żeby utrzymać rodzinę. Może to brzmi brutalnie, ale wkrótce będzie musiało być zaakceptowane jako konieczność – dodaje prezeska Pomagajmy Razem.
Często również sami seniorzy decydują się na spędzenie starości w placówce opiekuńczej. Czują się bezpieczniej i bardziej zadbani jeśli opiekują się nimi zawodowo przygotowane osoby. Nie czują wtedy również wstydu, który towarzyszy im w obecności rodziny. A metody pracy wciąż pozwalają czuć się niezależnie. Pracownicy spółdzielni Pomagajmy Razem podporządkowują się decyzjom seniorów, w odniesieniu do codziennych czynności: w co się ubiorą, co zjedzą. Jeśli są sprawni, pomagają opiekunom – Nawet schorowanych seniorów nie należy uczyć bierności. To częsty błąd członków rodziny – mówi Wietrzyńska.
Moja wina
Wśród rodzin osób przebywających w domu opieki częste są wyrzuty sumienia, a związany z umieszczeniem osób bliskich w domu opieki dyskomfort członkowie rodziny często rekompensują zarzutami wobec pracowników. – Wyładowują złość spowodowaną tym, że ich bliski jest chory i każdego dnia traci się z nim kontakt. Żądają rzeczy niepraktycznych i niepotrzebnych, żeby przekonać samych siebie, że chociaż „oddali” bliską osobę to zapewniają jej najwyższy standard – opowiada Małgorzata Mroczek. – Żądają pokoju jednoosobowego lub plazmowego telewizora, chociaż zaawansowany stopień choroby sprawia, że ta osoba z niego nie korzysta.
Podstawą terapii jest kontakt z ludźmi, a nie odcinanie od nich. Dwie osoby w pokoju mogą wzajemnie uzupełniać swoje braki psychofizyczne. – Rodziny odwiedzające nierzadko zaczynają się przyjaźnić. Dbają o siebie nawzajem, jedni drugich pytają, czy coś przynieść, gdy idą po zakupy – opowiada Olga Wietrzyńska.
Zdarza się, że rodzice wzmagają te wyrzuty sumienia mówiąc „mam tylko Ciebie, zrobiłem dla Ciebie wszystko, teraz ty jesteś mi coś winien”. – Dzieci muszą nauczyć się mówić „nie”. Trzeba być asertywnym: „ja pracuję, ale przychodzi ktoś, kto się tobą zajmie. Ja będę z tobą: będę plotkować, czytać, pić kawę, ale pozwól, że pewnych rzeczy nie będę przy tobie robić. W ten sposób relacja rodzin-dziecko nie przemienia się w rodzic-opiekun – mówi prezes Pomagajmy Razem.
Niektórzy biorą na siebie całą opiekę nie wyobrażając sobie oddania do placówki bliskiej osoby. – Życie opiekuna „na pełen etat” jest wykańczające. Osoby, których życie przez kilka lat sprowadzało się do pomocy drugiemu, po jego odejściu muszą odreagować te lata, szwankuje im nie tylko kręgosłup, ale układy nerwowy i krążenia. Byli opiekunowie wpadają w depresję i przez kolejne lata są w pewnym stopniu wyłączeni z życia społecznego –mówi Olga Wietrzyńska. Ten typ problemów omija zawodowych opiekunów. Oni są przygotowani do oddzielania emocji związanych z pracą od życia prywatnego.
Część jednostek chorobowych wymaga specjalistycznych umiejętności i bezpiecznych warunków. Tak jest choćby w przypadku choroby Alzheimera. – Chory w domu to niezwykle trudna codzienność zagrożona na przykład: wybuchem gazu, odkręceniem wszystkich kurków od wody, wychodzeniem w kapciach na 20 stopniowy mróz itd. Dlatego powtarzam rodzinie: macie czyste sumienie, bo zapewniliście tej osobie bezpieczeństwo. To nie jest skazywanie kogoś na samotność - mówi opiekunka.
Bycie razem
Pobyt w placówce ma w pełni sens jeśli rodzina często przebywa w niej wraz z seniorami. To paradoksalne, ale część rodziny, dotknięta umieszczeniem bliskiego w domu opieki, często go nie odwiedza. Jakby obraziła się nawet na niego, że tam jest. – Natomiast sytuacja, w której bliscy są często odwiedzani całkowicie zmienia tradycyjne powiązania i układy rodzinne. Odsuwa na bok wzajemne oskarżenia, kto powinien wziąć większą odpowiedzialność. Te problemy znikają, rodzina ma wreszcie energię i wolny czas, żeby pobyć razem. Nagle osoba przebywająca w placówce jest punktem centralnym rodziny – mówi Małgorzata Mroczek. Osobom starszym nie brakuje jedzenia, czystości i zajęć terapeutycznych, ale obecności najbliższych. Niektórzy odwiedzą ich jedynie w święta, a pobyt placówce opłacają za pomocą przelewów.
Koszty
Profesjonalna opieka to nie lada wydatek dla całej rodziny. W Warszawie opłata za całodobową opiekę to ok. 4500 zł. Najtańsza placówka, czyli Pomagamy Potrzebującym, pobiera 2400 zł, ale tylko dzięki sprawnemu zarządzaniu, współpracy z bankiem żywności i uzyskiwaniu grantów na poszczególne projekty związane z terapią.
Jednak to nie najzamożniejsi, których stać na całodobową obecność pielęgniarki w domu, ale przede wszystkim ludzie z klasy średniej decydują się na taki krok. Cała rodzina składa się wtedy na sfinansowanie pobytu seniora.
Ośrodki z roku na rok walczą o przeżycie. A na liście oczekujących jest mnóstwo ludzi, czasem ktoś czeka dwa lata na przyjęcie. – W Poznaniu pracownicy z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie otrzymują wynagrodzenie 6,88 zł netto w związku z tym jest duża rotacja, ciągłość terapii jest przerywana. Wobec takich płac trudno wymagać usług na najwyższym poziomie – tłumaczy Wietrzyńska.
Źródło: Portal Ekonomiaspoleczna.pl