W gminie Głuchów w woj. łódzkim od września działać będzie sześć punktów przedszkolnych prowadzonych przez stowarzyszenia rodziców. To jeden z efektów prowadzonych tam już od ponad dziesięciu lat działań na rzecz rozwoju gminnego systemu edukacji.
W 2000 roku Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży zaprosiła kilka wybranych gmin do udziału w projekcie „Gdy nie ma przedszkola”.
– Wówczas według badań statystycznych jedynie 14 % dzieci w wieku 3-5 lat na wsiach chodziło do przedszkoli – mówi Teresa Ogrodzińska, obecnie szefowa Fundacji Rozwoju Dzieci im. Jana Amosa Komeńskiego. – Namawialiśmy więc gminy do tworzenia ośrodków przedszkolnych, np. przy bibliotekach.
Rodzice mogli przyprowadzać tam dzieci trzy razy w tygodniu i przez trzy godziny maluchy, które uczestniczyły w zajęciach przygotowujących je do szkoły.
„Polityczny” zachwyt rodziców
To był projekt trudny dla samorządów, przede wszystkim ze względu na finanse. Samorządy nie mają bowiem subwencji z kasy państwowej na prowadzenie przedszkoli.
– My dawaliśmy metodę, szkoliliśmy nauczycieli, zapewnialiśmy część materiałów edukacyjnych, natomiast gmina musiała wziąć na siebie utrzymanie takiego ośrodka, wynagrodzenia dla nauczycieli, wyposażenie. Nie był to tani projekt dla samorządów – dodaje T. Ogrodzińska.
Mimo to, w większości zaproszonych do projektu gmin, ośrodki przedszkolne powstały i bardzo dobrze się rozwijały. I przetrwały, gdy projekt się zakończył. Także w Głuchowie.
– Dlaczego się udało? Po pierwsze dlatego, że trafiliśmy tam na bardzo zainteresowaną wszelkimi nowinkami edukacyjnymi szefową wydziału ds. oświaty, wówczas była nią Małgorzata Dudek. Po drugie dlatego, że ówczesny wójt Głuchowa również był otwarty na nowości i rozumiał rolę edukacji przedszkolnej, a po trzecie dlatego, że ośrodki przedszkolne bardzo silnie wrosły w lokalną społeczność – wymienia Teresa Ogrodzińska.
Rodzice byli zachwyceni. Tym bardziej, że jeśli chcieli, mogli towarzyszyć dziecku przez cały czas zajęć. To była nowość w porównaniu z dotychczasowym modelem wychowania przedszkolnego. Metody Fundacji Komeńskiego spodobały się na tyle, że ze wsi, w których ośrodki nie działały przychodziły do wójta delegacje rodziców z prośbami, aby i u nich takie założył. W ten sposób kształtowało się środowisko ludzi, dla których wczesna edukacja dzieci stała się ważna. Jak się okazało, miało to także swoje znaczenie „polityczne”. Koniec projektu „Gdy nie ma przedszkoli” zbiegł się bowiem z końcem kadencji przychylnego samorządu.
– Nasze relacje z ustępującymi władzami układały się bardzo dobrze, ale obawialiśmy się, że z nowymi może już nie być tak różowo – mówi Teresa Ogrodzińska. – Wójt jest przecież głównie rozliczany z realizacji takich zadań, jak budowa dróg, kanalizacji i tym podobnych udogodnień. Ale na nasze szczęście nowy wójt Głuchowa był również otwarty na współpracę, wyczulony na to, co mówi lokalne środowisko i chętny kontynuować działania zapoczątkowane przez poprzedników.
Przedszkole oficjalnym priorytetem
Jednak nie musiało tak być, dlatego Fundacja poszukiwała sposobu, aby z edukacji przedszkolnej uczynić jeden z priorytetów, który zostanie oficjalne wpisany do dokumentów strategicznych gminy i będzie realizowany niezależnie od zmieniającej się władzy. Rozwiązaniem było opracowanie strategii edukacji przedszkolnej, później ujmowanej już szerzej jako gminna strategia edukacji.
– Śmiem twierdzić, że to były pierwsze wypracowywane partycypacyjnie strategie w gminach wiejskich – mówi Teresa Ogrodzińska.
Fundacja zaproponowała model pracy nad dokumentem oraz wsparcie profesjonalnych trenerów, moderatorów. Reszta była w rękach miejscowych władz, nauczycieli, rodziców, przedstawicieli instytucji samorządowych i organizacji pozarządowych.
– Przystępując do pracy, nie wiedzieliśmy czego się spodziewać i czym to się skończy – wspomina Małgorzata Dudek, wówczas pełniąca funkcję inspektor ds. zarządzania oświatą w głuchowskim urzędzie gminy, obecnie prezeska Stowarzyszenia Oświatowo Edukacyjno Wychowawczego SOWA w Głuchowie.
Zaangażowanie społeczne niewielkie
Prace nad strategią toczyły się najpierw w zespołach. Zasiadało w nich około 20 osób, przedstawicieli samorządu, instytucji gminnych (np. domu kultury, ośrodka pomocy społecznej), organizacji pozarządowych, szkół i rodziców. Zespoły były otwarte, w prace mógł się włączyć każdy, kto chciał i do kogo dotarła informacja o tej inicjatywie. Nauczyciele i rodzice dowiadywali się od dyrekcji szkół, radni – podczas prac komisji oświaty.
– Z perspektywy lat i doświadczenia udziału w opracowywaniu podobnej strategii w Rawie Mazowieckiej wiem, że w Głuchowie zaangażowanie społeczne było niewielkie, ale wówczas nie wiedzieliśmy, jakimi metodami można zaprosić np. rodziców do udziału w naszych spotkaniach – mówi Małgorzata Dudek. – Osoby, które uczestniczyły w pracach zespołu zazwyczaj „łączyły” role: byli rodzicami i nauczycielami zarazem. Rzadko pojawiały się osoby nie związane zawodowo z oświatą.
– To było „wąskie gardło” – sala zdominowana przez nauczycieli, którzy reprezentowali nierzadko zamkniętą, konserwatywną wizję świata i edukacji – przyznaje Teresa Ogrodzińska.
Inny problem, na który zwraca uwagę Małgorzata Dudek, to małe zainteresowanie strategią wśród nauczycieli gimnazjalnych, które prawdopodobnie wynikało z faktu, że dokument miał dotyczyć rozwoju edukacji elementarnej.
– Może dlatego, że działania gminy związane z tworzeniem punktów przedszkolnych były mocno nagłośniane, nauczyciele dochodzili do wniosku, że powstaje kolejny dokument dotyczący przedszkolaków i ich to nie dotyczy – tłumaczy.
Tymczasem w zespołach – pod opieką moderatorów, których zapewniała Fundacja – rozmawiano nie tylko o problemach edukacji przedszkolnej, ale zastanawiano się jaki ma być absolwent edukacji elementarnej, jakimi zasobami na potrzeby oświaty dysonuje gmina, jaka jest wizja edukacji w gminie, powstawała także analiza SWOT.
– Ludzie pierwszy raz ze sobą rozmawiali na tematy edukacyjne – wspomina Teresa Ogrodzińska. – Bywali zaskoczeni, jak wiele lub jak mało dzieje się w ich w gminie. Ciekawym doświadczeniem było też zderzenie potrzeb edukacyjnych określanych przez dorosłych z potrzebami wyrażanymi przez dzieci. Czasami postulaty dzieci wywoływały gorące dyskusje, gdy np. okazywało się, że nie lubią przychodzić na zajęcia, bo „pani krzyczy”…
Cele oczywiste
Gdy najważniejsze sprawy zostały omówione, członkowie zespołów sami – już bez pomocy trenerów Fundacji – dopracowywali poszczególne priorytety: co i w jakim terminie ma zostać zrealizowane, jakie będą na to potrzebne środki i skąd je wziąć, jaki efekt powinien zostać osiągnięty (wskaźniki). Na ostatnie, podsumowujące spotkanie raz jeszcze w gminie pojawili się moderatorzy, którzy pomagali zebrać wszystkie opracowane części i utworzyć z nich jedną strategię. Tak przygotowany dokument poddawany był konsultacjom społecznym: wywieszany na stronie internetowej gminy, wyłożony w siedzibie urzędu gminy, a także omawiany podczas zebrań w szkołach czy sołectwach.
– Nie wiem, na ile to docierało do rodziców, chociaż media lokalne pisały o pracach nad strategią. Nie były to rozbudowane konsultacje, ponieważ nie mieliśmy odpowiednich doświadczeń – przyznaje M. Dudek. – Ale też cele były na tyle oczywiste, że nie trzeba było jakiejś wielkiej kampanii, aby przekonać do nich mieszkańców.
Teresa Ogrodzińska uważa, że wartością było już samo stworzenie możliwości konsultacji.
– Nawet jeśli nie zgłaszano wielu uwag, mam poczucie, że mieszkańcy wiedzieli, że taki dokument powstaje i akceptowali jego zapisy – mówi T. Ogrodzińska. – I obserwowali, co z tym dokumentem zrobią radni. Bo po konsultacjach strategia trafiała pod obrady rady gminy, która miała podjąć uchwałę o jej przyjęciu.
– Uchwałę przyjęto bez problemów, dlatego że było to wszystko przepracowane. Siedzieli nad tym ludzie, którzy tu mieszkają, znają swoje potrzeby, wiedzą, co trzeba rozwiązać.– wspomina Małgorzata Dudek. – Jeśli zgłaszano jakieś uwagi, to zasadne. Przewodniczącą komisji oświatowej była wówczas pielęgniarka, która – słusznie – upomniała się o dopisanie do strategii elementów związanych z gimnastyką korekcyjną. Nikt tego nie podważał.
Rozjechały się terminy
W ten sposób w Głuchowie przyjęto gminną strategię edukacyjną na lata 2008 – 2013.
– Teraz musieliśmy zadbać, aby ten dokument nie trafił na półkę w gabinecie wójta, ale żeby był realizowany – mówi Teresa Ogrodzińska. Wspólnie z gminami wypracowaliśmy dość skomplikowany, ale działający system monitoringu, także opierający się na partycypacji. Realizacji strategii przygląda się kilkuosobowy zespół, który w sposób otwarty zbiera informacje od urzędników, dyrektorów szkół, rodziców.
– Jesteśmy po pierwszym raporcie ewaluacyjnym – mówi Agnieszka Burzyńska, obecna inspektor ds. zarządzania oświatą w Urzędzie Gminy w Głuchowie. – Udało się zrealizować bardzo dużo z zapisanych działań, chociaż nie w taki sposób, jak to było początkowo planowane.
Rozjechały się głównie terminy. Niektóre z działań przewidzianych w późniejszych latach udało się przeprowadzić już w pierwszym roku obowiązywania strategii, innych – prawdopodobnie nie uda się zrobić do 2013 roku.
– W 2012 roku mieliśmy objąć wszystkie dzieci przedszkolne przesiewowym badaniem logopedycznym. Udało się to zrobić już w 2009 roku. W Głuchowie do 2011 miał powstać zespół wychowania przedszkolnego, ale trafił się projekt unijny i taki zespół powstał już w 2009 roku – wylicza Agnieszka Burzyńska. – Nie udało się i już wiemy, że do 2013 roku nie uda nam się wybudować hali sportowej. Nie mamy na to środków. Ale to też pokazuje, że strategia to jest żywy dokument, czuły na to, co dyktuje życie.
Przedszkole w każdej wsi
Jednym z nieoczekiwanych i pośrednich rezultatów strategii jest proces przejmowania przedszkoli przez stowarzyszenia rodziców.
– W strategii mieliśmy zapis o aktywizowaniu rodziców, ale nie przypuszczaliśmy, że przyniesie to aż takie efekty – przyznaje A. Burzyńska.
Urząd sam podejmował szereg inicjatyw, które miały zachęcić rodziców do aktywności. Organizowano dla nich warsztaty i spotkania, podczas których nie tylko dowiadywali się, jak np. twórczo bawić się z dzieckiem i wykorzystywać codzienne sytuacje do uczenia pociech, ale także mogli zgłaszać własne pomysły i sugestie.
– Poczuli, że mogą być wysłuchani, że ich propozycje nie idą do urzędniczej szuflady – wspomina Agnieszka Burzyńska.
Poprzez przyjęcie gminnej strategii edukacyjnej gmina Głuchów wysłała w świat sygnał, że jest otwarta na inicjatywy, które pomogą podnieść jakość lokalnej oświaty. Skorzystała z tego wrocławska Fundacja Edukacji Przedszkolnej, która zaproponowała gminie udział w projekcie Małe Przedszkola, finansowanym z PO KL. Projekt przewidywał m.in., że w każdej wsi powstanie punkt przedszkolny dla 15 maluchów. Ważnym elementem całego przedsięwzięcia była współpraca z lokalnymi środowiskami, czyli rodzicami dzieci oraz z liderami społecznymi, którzy są zainteresowani lokalnym rozwojem. Z czasem przedszkola miały być przejmowane przez stowarzyszenie tych osób. W gminie Głuchów projekt trafił na podatny grunt – mieszkańcy mieli w pamięci ośrodki przedszkolne zakładane przez Fundację Komeńskiego. Do tego mogli na własne oczy przekonać się, jak ich sąsiedzi, działający w Stowarzyszeniu na rzecz Rozwoju Janisławic i Okolicy radzą sobie już trzeci rok z prowadzeniem małej szkoły.
– Było tam mnóstwo wycieczek, rodzice chcieli zobaczyć, jak to działa. A tamtejsze stowarzyszenie doradzało im potem, jak załatwiać formalności związane z założeniem i prowadzeniem organizacji – opowiada Agnieszka Burzyńska.
Efekt tych wszystkich działań jest taki, że od września w sześciu wsiach gminy Głuchów działać będą przedszkola prowadzone przez lokalne organizacje rodziców. Zgodnie ze zmienioną w 2007 roku ustawą oświatową, gmina – z budżetu przeznaczonego na edukację – pokryje 40% wydatków ponoszonych na dziecko w najbliższym przedszkolu publicznym.
– W ten sposób zapewniamy miejsce w przedszkolach wszystkim potrzebującym dzieciom, a dzięki temu, że placówki te są prowadzone przez stowarzyszenia rodziców – nie musimy stosować Karty Nauczyciela i ponosimy mniejsze koszty ich utrzymania. Bez tego nie byłoby nas na to stać – mówi A. Burzyńska.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)