Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Publicystyka
'Nie można siedzieć bezczynnie', Magda Kozińska, Katarzyna Skrzydłowska, Życie, 30.11.2001
Marcin Polak
Barbara Milewska założyła fundację, która przyznaje nagrody ludziom zasłużonym dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i tolerancyjnego…
Barbara Milewska założyła fundację, która przyznaje nagrody ludziom zasłużonym dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i tolerancyjnego. Grażyna Pudełko pracuje w organizacji, która pomaga ubogim i chorym dzieciom.
Pani Barbara mieszka w willowej dzielnicy Gdańska. Na ścianach i półkach pożółkłe zdjęcia dziadków, babć, stryjów, ciotek i rodziców. Na regałach książki, dookoła papiery fundacji, bo dom to także biuro. Fundacja jest ściśle związana z domem, w którym działa, ze zdjęciami i książkami na półkach. Nosi imię Jerzego Milewskiego, nieżyjącego od czterech lat ojca Barbary, do którego dom należał. - Po śmierci ojca chciałam kontynuować jego myśl - tłumaczy.
Jerzy Milewski, naukowiec związany z Politechniką Gdańską, działacz podziemnej "Solidarności", później związany z prezydentem Lechem Wałęsą, był przez lata przewodniczącym polskiej części Komitetów Konsultacyjnych Prezydentów Polski i Ukrainy, także wtedy, kiedy prezydentem był już Aleksander Kwaśniewski.
- Mojemu ojcu Ukraina leżała na sercu - mówi jego córka. - Chciał, żeby Polska miała z nią dobre kontakty i popierała jej politykę, ale także, żeby ludzie zbliżyli się do siebie.
Otwartość na innych
Po śmierci ojca Barbara spotkała się z jego przyjaciółmi i dawnymi współpracownikami.
- Pomysł był taki, żeby co roku przyznawać nagrodę ludziom, którzy działają na rzecz rozwoju obywatelskiego, otwartego i tolerancyjnego społeczeństwa. Przyjaciele się zgodzili. I w ten sposób powstała kapituła Nagrody im. Jerzego Jana Milewskiego.
Broszura informacyjna wymienia idee, które chce propagować kapituła. Są to: upowszechnianie wiedzy w dziedzinie nauk społeczno-politycznych, propagowanie aktywnego udziału obywateli w życiu społecznym i politycznym kraju, umacnianie etosu cnót obywatelskich.
Nagrodę dostają osoby, które propagują tolerancję i otwartość wobec innych narodów i państw, ludzie, którzy angażują się w promowanie idei rozwoju partnerskich stosunków ze wszystkimi sąsiadami Polski.
Kapituła przyznała już trzy nagrody. Pierwszą Jerzemu Reitowi za działalność na rzecz stosunków polsko-ukraińskich. Pieniądze z nagrody Jerzy Reit przeznaczył na działalność instytutu zajmującego się relacjami polsko-ukraińskimi.
Drugą nagrodę dostał Mosche Rossman, historyk, autor książek o stosunkach polsko-żydowskich na ziemiach polskich. Trzeci laureat to arcybiskup opolski Alfons Nossol, członek Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan i Międzynarodowej Komisji ds. Dialogu z Kościołem Prawosławnym i Luterańskim. - Jest światłem ekumenizmu - uzasadnia Barbara Milewska.
Arcybiskup Nossol pieniądze oddał dwóm studentom teologii z uniwersytetu w Opolu. Jeden to Białorusin, drugi Rosjanin. Przez rok będą miesięcznie dostawać po 500 zł stypendium.
Skąd fundusze na nagrody?
- Zrzucamy się i namawiamy znajomych - mówi Milewska. - Nasze możliwości powoli się jednak wyczerpują, a chcemy kontynuować działalność, więc będziemy szukać sponsorów.
Wszystko dla dzieci
Grażyna Pudełko, szefowa fundacji "Krzyk" z Biłgoraja zaczęła pracę charytatywną w latach szkolnych. - Od pierwszych akcji Jurka Owsiaka - wspomina. - Kwestowałam od początku. Zawsze legalnie, z identyfikatorem. W moim domu było nawet biuro Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - opowiada Grażyna Pudełko.
- Jest wrażliwa na cierpienie. Od dziecka przynosiła do domu chore koty, bezdomne psy, ptaki ze złamanymi skrzydłami - wspomina mama Grażyny. Teraz w wynajmowanym mieszkaniu oprócz Grażyny i jej męża mieszkają: dwa psy (jeden ze schroniska, a drugi znajda), dwie papugi, do niedawna były także dwa króliki i dwa australijskie wróble.
Na studiach została honorowym krwiodawcą.
- Przeczytałam w szkole ogłoszenie, że jeden chłopak miał wypadek i jest potrzebna krew. Zgłosiłam się - wspomina. Od tej pory 2, 3 razy do roku honorowo oddaję krew. - Teraz będę miała przerwę, bo jestem w ciąży - śmieje się.
Prawdziwa praca charytatywna zaczęła się po studiach. - Wyszłam za mąż i wyjechałam z Gdańska do Biłgoraja. Zaczęłam szukać pracy i jednocześnie zaczepiłam się w Funduszu Lokalnym Ziemi Biłgorajskiej. Czułam, że dopiero tu, w małym miasteczku mogę dużo zrobić - opowiada. Fundacja zajmowała się szukaniem sponsorów, którzy chcieliby dać stypendia studentom z Biłgoraja, pomagała organizować imprezy dla dzieci, wspierać rozwój lokalnej kultury.
Teraz prowadzi Fundację Pomocy Dzieciom "Krzyk". - 20 grudnia zorganizuję zabawę choinkową dla dzieci z rodzin patologicznych, chciałabym, żeby każde dostało paczkę od św. Mikołaja, bo dla części z nich to będzie jedyny prezent gwiazdkowy - planuje. - Marzę też o małej salce komputerowej. Dzieciaki z biednych rodzin mogłyby przychodzić i oswajać się z komputerem.
Zanim jednak uda jej się zorganizować pracownię internetową, minie pewnie trochę czasu. W Biłgoraju ludzie są biedni, nie ma dużych firm, które mogą sponsorować pomoc charytatywną.
W cieniu podejrzenia
Paradoksalnie nie jest łatwo założyć fundację. - Fundacje są zwolnione z podatku i ich założeniem interesują się oszuści - mówi Barbara Milewska. - Dlatego też sądy patrzą bardzo podejrzliwie na kogoś, kto stara się o rejestrację.
Jej fundacja czeka na to już trzeci rok. Kolejki w sądach to jednak efekt nie tylko podejrzliwości sędziów, ale skomplikowanych procedur, jednak założenie fundacji to rzeczywiście dobry sposób na ominięcie podatków przez różnego rodzaju oszustów. Odsetek takich nieuczciwych jest przecież znikomy.
Po co więc tak się męczyć ?
- Bo nie można siedzieć w miejscu. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to nie można przejść obojętnie - przekonuje Grażyna Pudełko. - A poza tym dostaje się za to najpiękniejszą nagrodę: uśmiechy na ulicach. Gdy spotykam ludzi, którzy z daleka krzyczą: Dzień dobry! albo mówią w sklepie: O! przyszła nasza pani Grażynka, to myślę sobie, że się przydałam na coś.
Magda Kozińska,
Katarzyna Skrzydłowska
www.zycie.com.pl
Pani Barbara mieszka w willowej dzielnicy Gdańska. Na ścianach i półkach pożółkłe zdjęcia dziadków, babć, stryjów, ciotek i rodziców. Na regałach książki, dookoła papiery fundacji, bo dom to także biuro. Fundacja jest ściśle związana z domem, w którym działa, ze zdjęciami i książkami na półkach. Nosi imię Jerzego Milewskiego, nieżyjącego od czterech lat ojca Barbary, do którego dom należał. - Po śmierci ojca chciałam kontynuować jego myśl - tłumaczy.
Jerzy Milewski, naukowiec związany z Politechniką Gdańską, działacz podziemnej "Solidarności", później związany z prezydentem Lechem Wałęsą, był przez lata przewodniczącym polskiej części Komitetów Konsultacyjnych Prezydentów Polski i Ukrainy, także wtedy, kiedy prezydentem był już Aleksander Kwaśniewski.
- Mojemu ojcu Ukraina leżała na sercu - mówi jego córka. - Chciał, żeby Polska miała z nią dobre kontakty i popierała jej politykę, ale także, żeby ludzie zbliżyli się do siebie.
Otwartość na innych
Po śmierci ojca Barbara spotkała się z jego przyjaciółmi i dawnymi współpracownikami.
- Pomysł był taki, żeby co roku przyznawać nagrodę ludziom, którzy działają na rzecz rozwoju obywatelskiego, otwartego i tolerancyjnego społeczeństwa. Przyjaciele się zgodzili. I w ten sposób powstała kapituła Nagrody im. Jerzego Jana Milewskiego.
Broszura informacyjna wymienia idee, które chce propagować kapituła. Są to: upowszechnianie wiedzy w dziedzinie nauk społeczno-politycznych, propagowanie aktywnego udziału obywateli w życiu społecznym i politycznym kraju, umacnianie etosu cnót obywatelskich.
Nagrodę dostają osoby, które propagują tolerancję i otwartość wobec innych narodów i państw, ludzie, którzy angażują się w promowanie idei rozwoju partnerskich stosunków ze wszystkimi sąsiadami Polski.
Kapituła przyznała już trzy nagrody. Pierwszą Jerzemu Reitowi za działalność na rzecz stosunków polsko-ukraińskich. Pieniądze z nagrody Jerzy Reit przeznaczył na działalność instytutu zajmującego się relacjami polsko-ukraińskimi.
Drugą nagrodę dostał Mosche Rossman, historyk, autor książek o stosunkach polsko-żydowskich na ziemiach polskich. Trzeci laureat to arcybiskup opolski Alfons Nossol, członek Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan i Międzynarodowej Komisji ds. Dialogu z Kościołem Prawosławnym i Luterańskim. - Jest światłem ekumenizmu - uzasadnia Barbara Milewska.
Arcybiskup Nossol pieniądze oddał dwóm studentom teologii z uniwersytetu w Opolu. Jeden to Białorusin, drugi Rosjanin. Przez rok będą miesięcznie dostawać po 500 zł stypendium.
Skąd fundusze na nagrody?
- Zrzucamy się i namawiamy znajomych - mówi Milewska. - Nasze możliwości powoli się jednak wyczerpują, a chcemy kontynuować działalność, więc będziemy szukać sponsorów.
Wszystko dla dzieci
Grażyna Pudełko, szefowa fundacji "Krzyk" z Biłgoraja zaczęła pracę charytatywną w latach szkolnych. - Od pierwszych akcji Jurka Owsiaka - wspomina. - Kwestowałam od początku. Zawsze legalnie, z identyfikatorem. W moim domu było nawet biuro Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - opowiada Grażyna Pudełko.
- Jest wrażliwa na cierpienie. Od dziecka przynosiła do domu chore koty, bezdomne psy, ptaki ze złamanymi skrzydłami - wspomina mama Grażyny. Teraz w wynajmowanym mieszkaniu oprócz Grażyny i jej męża mieszkają: dwa psy (jeden ze schroniska, a drugi znajda), dwie papugi, do niedawna były także dwa króliki i dwa australijskie wróble.
Na studiach została honorowym krwiodawcą.
- Przeczytałam w szkole ogłoszenie, że jeden chłopak miał wypadek i jest potrzebna krew. Zgłosiłam się - wspomina. Od tej pory 2, 3 razy do roku honorowo oddaję krew. - Teraz będę miała przerwę, bo jestem w ciąży - śmieje się.
Prawdziwa praca charytatywna zaczęła się po studiach. - Wyszłam za mąż i wyjechałam z Gdańska do Biłgoraja. Zaczęłam szukać pracy i jednocześnie zaczepiłam się w Funduszu Lokalnym Ziemi Biłgorajskiej. Czułam, że dopiero tu, w małym miasteczku mogę dużo zrobić - opowiada. Fundacja zajmowała się szukaniem sponsorów, którzy chcieliby dać stypendia studentom z Biłgoraja, pomagała organizować imprezy dla dzieci, wspierać rozwój lokalnej kultury.
Teraz prowadzi Fundację Pomocy Dzieciom "Krzyk". - 20 grudnia zorganizuję zabawę choinkową dla dzieci z rodzin patologicznych, chciałabym, żeby każde dostało paczkę od św. Mikołaja, bo dla części z nich to będzie jedyny prezent gwiazdkowy - planuje. - Marzę też o małej salce komputerowej. Dzieciaki z biednych rodzin mogłyby przychodzić i oswajać się z komputerem.
Zanim jednak uda jej się zorganizować pracownię internetową, minie pewnie trochę czasu. W Biłgoraju ludzie są biedni, nie ma dużych firm, które mogą sponsorować pomoc charytatywną.
W cieniu podejrzenia
Paradoksalnie nie jest łatwo założyć fundację. - Fundacje są zwolnione z podatku i ich założeniem interesują się oszuści - mówi Barbara Milewska. - Dlatego też sądy patrzą bardzo podejrzliwie na kogoś, kto stara się o rejestrację.
Jej fundacja czeka na to już trzeci rok. Kolejki w sądach to jednak efekt nie tylko podejrzliwości sędziów, ale skomplikowanych procedur, jednak założenie fundacji to rzeczywiście dobry sposób na ominięcie podatków przez różnego rodzaju oszustów. Odsetek takich nieuczciwych jest przecież znikomy.
Po co więc tak się męczyć ?
- Bo nie można siedzieć w miejscu. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to nie można przejść obojętnie - przekonuje Grażyna Pudełko. - A poza tym dostaje się za to najpiękniejszą nagrodę: uśmiechy na ulicach. Gdy spotykam ludzi, którzy z daleka krzyczą: Dzień dobry! albo mówią w sklepie: O! przyszła nasza pani Grażynka, to myślę sobie, że się przydałam na coś.
Magda Kozińska,
Katarzyna Skrzydłowska
www.zycie.com.pl
Źródło: Życie
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.