Uczestnicy obozu „Nadziei dla Serc”, zorganizowanego przez Fundację Marka Kamińskiego i firmę Adamed udowodnili, że nie ma rzeczy niemożliwych nawet dla osób z problemami kardiologicznymi. 10 dni turnusu obfitowało w wyzwania survivalowe oraz pokonywanie własnych barier i budowanie motywacji do działania.
Wielu Polaków zwrodzonymi i nabytymi chorobami serca nie wie, jakie aktywności może wykonywać bez obaw, a jakie grożą ich życiu. To ogranicza ich aktywność, nie pozwala żyć pełnią życia. Fundacja Marka Kamińskiego w ramach programu „Nadzieja dla Serc” pokazuje, że tak być nie musi.
Młodzież z wadami serca, która wzięła udział w sierpniowym obozie „Nadzieja dla Serc” udowodniła, że nie ma rzeczy niemożliwych, wszystko zależy od podejścia. Nigdy nie należy się zniechęcać i załamywać. Tak napisał w ankiecie podsumowującej obóz jeden z jej uczestników. I dodał - Obóz bardzo podniósł moją samoocenę, gdyż zauważyłem, że życie z wadą serca może być również pełne przygód i adrenaliny.
Dokładnie taki cel stawiali sobie organizatorzy wypoczynku. Poprzez kontakt z naturą i przygodę z survivalem chcieli, aby młodzi ludzie przezwyciężyli swoje słabości, pokonali własne bariery oraz kształtowali umiejętności pracy w zespole i radzenia sobie w trudnych sytuacjach.
Młodzież nie miała taryfy ulgowej, choć zajęcia były konsultowane ze specjalistami – kardiochirurgiem dr. n. med. Ireneuszem Haponiukiem i kardiologiem dr. n. med. Maciejem Chojnickim oraz mgr fizjoterapii Katarzyną Haponiuk. W ciągu pierwszych dni uczyli się podstawowych technik bushcraftu i survivalu. Dowiedzieli się, jak skompletować ekwipunek, zaplanować trasę czy zabezpieczyć odzież przed wilgocią. Nauczyli się, jak rozpalać ognisko w lesie, nawet w czasie deszczu, zbudować szałas i przygotować prowizoryczne schronienie w lesie, przygotować sobie posiłek oraz jak prognozować pogodę… bez telewizji. Poza tym ratownik medyczny przeprowadził kurs udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej. Bardzo ważną częścią zajęć był również indywidualny trening interpersonalny.
Po sześciu dniach przygotowań nastąpił moment, na który wszyscy czekali. 15-osobowo grupa z opiekunami wyruszyła na dwudniową wędrówkę po lesie, gdzie przetestowali to, czego nauczyli się w ciągu poprzednich dni. Wszyscy wrócili zadowoleni a wrażenia z pewnością pozostaną w pamięci na długo. Podobnie jak spotkanie z Markiem Kamińskim, który zachęcał do działania i przełamywania barier: Największe bariery są zawsze w nas samych. Jeżeli tylko chcemy, możemy przenosić góry, choć trzeba je dostosować do naszych możliwości.
O tym, że obóz miał duże znaczenie dla jego uczestników jest przekonany również Piotr Kozikowski, wolontariusz: To nie był obóz survivalowy, bo survival to tylko zajęcia. To był przede wszystkim obóz zmian - część z członków otwarcie przyznawała, iż zmienił ich dotychczasowe życie, zmotywował do spełniania marzeń, a druga część nie mówiła tego głośno.
Pozostał tylko niedosyt – że obóz trwał tak krótko, a wakacje się już skończyły.
Źródło: Fundacja Marka Kamińskiego