Jakie są branże, w których jest najwięcej darmowych staży i praktyk? Czy przepisy w Polsce pozwalają na wyzysk? Jakie konsekwencje niosą ze sobą darmowe staże oraz inne podobne praktyki na rynku pracy? I w końcu: kto płaci darmowemu stażyście za utrzymanie, skoro nie da się najeść kolejnym wpisem w CV?
„Zastanawiam się, kiedy studenci zrozumieją, że aby coś w życiu osiągnąć trzeba się postarać, wychylić za szereg. Czasem trzeba coś robić z powołania, a nie dla pieniędzy. Wtedy pieniądze same przyjdą” – pisze w liście do „Wysokich Obcasów” osoba podpisująca się jako „Studentka 23”. Twierdzi ona, że dzięki bezpłatnym stażom, w których uczestniczyła, dostała dobrze płatną pracę. „A przecież wystarczy trochę chęci i świadomość, że na wszystko trzeba sobie zapracować, także na wypłatę” – pisze. Czy rzeczywiście wystarczą dobre chęci i wszystko się ułoży, jak w micie od pucybuta do milionera? Czy wystarczy po prostu zakasać rękawy, nie bać się pracy, a jej owoce prędzej czy później nasycą stażystę? I dlaczego dziewczynie, która mówi, że na wypłatę należy zapracować, nie wydaje się dziwne obstawanie przy darmowych stażach? Przecież klasyk neoliberalizmu, Milton Friedman mówił, że nie ma darmowych lunchów. Czy są więc darmowe staże?
Staże, praktyki, wolontariat
W potocznym myśleniu staże i praktyki to to samo. Polskie prawodawstwo rozróżnia jednak te pojęcia, choć – o czym przekonamy się nieco później – robi to w sposób niekonsekwentny. Kwestię staży reguluje Ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Art. 53. ust. 1 ustawy brzmi: „Starosta może skierować bezrobotnych do odbycia stażu przez okres nieprzekraczający 6 miesięcy do pracodawcy, rolniczej spółdzielni produkcyjnej lub pełnoletniej osoby fizycznej, zamieszkującej i prowadzącej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, osobiście i na własny rachunek, działalność w zakresie produkcji roślinnej lub zwierzęcej, w tym ogrodniczej, sadowniczej, pszczelarskiej i rybnej (…).” Przepisy górną granicę trwania stażu przesuwają przy tym na 12 miesięcy – dla bezrobotnych, którzy nie ukończyli 30 roku życia.
Zawodowa praktyka studencka
Ustawodawstwo w Polsce rozróżnia dwa rodzaje praktyk. Pierwsze z nich to zawodowe praktyki studenckie. Jest o nich mowa w Ustawie Prawo o Szkolnictwie Wyższym. W artykule 11. ust. 9 możemy przeczytać: „Podstawowa jednostka organizacyjna uczelni prowadząca kształcenie na określonym kierunku studiów i poziomie kształcenia o profilu praktycznym jest obowiązana uwzględnić w programie kształcenia co najmniej trzymiesięczne praktyki zawodowe. Jednostka ta może organizować kształcenie przemiennie w formie zajęć (…) i w formie praktyk odbywanych u pracodawcy (…).” Dodatkowo artykuł 166. ustawy w ust. 2 stwierdza: „Do okresu studiów pierwszego stopnia oraz jednolitych studiów magisterskich zalicza się praktykę zawodową studenta”. Ustawa nigdzie nie definiuje tego, czym dokładnie jest zawodowa praktyka studencka. Co więcej, rozporządzenia do ustawy regulują kwestie praktyk studenckich na poszczególnych kierunkach. Rozporządzenie regulujące kwestię praktyk na ogólnym poziomie zostało uchylone w 2012 roku.
Praktyka absolwencka
Z uwagi na to, że sam ustawodawca ma pewne problemy ze zdefiniowaniem stażu i praktyki w dalszej części tekstu będę używać obu pojęć zamiennie, zdając sobie sprawę z tego, że istnieje definicyjny niuans, który różnicuje oba terminy.
Czy biorąc pod uwagę to, że podmiot organizujący praktykę nie jest zobligowany do płacenia praktykantowi, możemy mówić o ustawie, która daje furtkę do wyzyskiwania pracowników? Z taką tezą nie zgadza się mecenas Piotr Wojciechowski specjalizujący się w prawie pracy. Jego zdaniem nie można mówić o wyzysku, jeżeli podmioty organizujące praktyki stosują istniejące prawo. Zdaniem mecenasa Piotra Wojciechowskiego, jeżeli mówilibyśmy o wyzysku, musielibyśmy dyskutować z samym ustawodawcą i próbować udowadniać, że wadliwe są same przepisy.
Wolontariat
Nieco inną formą nabywania doświadczenia niż praktyki i staże, jest wolontariat. Nie stanowi on co prawda ani stażu, ani praktyki sensu stricto, ale przez wielu traktowany jest jako forma nabywania doświadczenia, czy zbierania punktów do CV.
Stowarzyszenie Centrum Wolontariatu, działające od 1993 roku, definiuje wolontariat jako świadomą, dobrowolną działalność podejmowaną na rzecz innych, wykraczającą poza więzi rodzinno-przyjacielsko i koleżeńskie. Według organizacji, wolontariuszem jest każda osoba fizyczna, która dobrowolnie, ochotniczo i bez wynagrodzenia wykonuje świadczenie na rzecz organizacji, instytucji lub osób indywidualnych, wykraczając poza więzi koleżeńsko-rodzinne. Jak widać, definicja nie zakłada formalizacji współpracy między wolontariuszem a organizacją, czy osobą fizyczną na rzecz której świadczony jest wolontariat.
Praca wolontariusza jest scharakteryzowana w Ustawie o działalności pożytku publicznego i wolontariacie. O ile odbywanie wolontariatu nie jest dłuższe niż 30 dni, przepisy aktu prawnego nie obligują podmiotu, na rzecz którego świadczony jest wolontariat, do zawierania z wolontariuszem formalnej umowy, choć zgodnie art. 44 ust. 2 podmiot ma obowiązek potwierdzić na piśmie treść porozumienia między nim a wolontariuszem – o ile ten drugi o to wystąpi. Zgodnie z art. 42 ust. 1 wolontariusze mogą wykonywać świadczenia na rzecz: organizacji pozarządowej, organów administracji publicznej, jednostek organizacyjnych podległych organom administracji publicznej lub nadzorowanych przez te organy, jednostek organizacyjnych podległych organom administracji publicznej lub nadzorowanych przez te organy, podmiotów leczniczych w rozumieniu przepisów o działalności leczniczej.
W Polsce mamy do czynienia ze stażem zawodowy, który z definicji musi być płatny, a wysokość kwoty, która należy się stażyście, precyzuje ustawa. Mamy również zawodowe praktyki studenckie i praktyki absolwenckie, które mogą być bezpłatne. Formą, która zdaniem wielu (w tym samych zainteresowanych) może pełnić rolę quasi-stażu, jest wolontariat. |
Szerszy kontekst
Wspomniana Studentka 23 jako oczywistość traktuje kwestię tego, że bezpłatny staż jest po prostu elementem ścieżki kariery. Wydaje się sugerować, że trzeba po prostu zacisnąć zęby i popracować za darmo: takie są prawa rynku, czyli prawa natury. Tymczasem jest to ni mniej ni więcej ale pewna praktyka, która wytworzyła się na rynku pracy i która umacnia się od mniej więcej dwóch dekad. – Wzrost ilości bezpłatnych i nisko płatnych staży jest konsekwencją szerszych socjo-ekonomicznych trendów na globalizującym się rynku pracy. Jest pochodną takich procesów jak przesunięcie w stronę usług czy też ekonomii białych kołnierzyków, słabnącej siły związków zawodowych, osłabiania zabezpieczeń świata pracy i zmieniającej się roli wyższej edukacji – komentuje problem dla Rynekpracy.org Ross Perlin, autor głośnej książki „Intern Nation: How to Earn Nothing and Learn Little in the Brave New Economy”. Słowa eksperta potwierdzają autorzy Zalecenia Rady Unii Europejskiej w sprawie ram jakości staży z 10 marca 2014 roku. Stwierdzają oni, że „w ciągu ostatnich dwudziestu lat ważnym sposobem wchodzenia na rynek pracy stały się staże.”
Patrząc szerzej na ich zjawisko można je rozpatrywać w kontekście liberalizacji rynku pracy, co jest pochodną nie tylko przesunięcia się gospodarek krajów zachodnich w stronę usług i konieczności konkurencji z tańszą siłą roboczą z Azji, ale również z gospodarczą polityką neoliberalną, która w swoich zasadach dąży do zindywidualizowania kontaktu pracownika z pracodawcą. Wraz z podmywaniem fundamentów zdobyczy państwa dobrobytu rodzi się „tryharderiat”, popsocjologiczne określenie klasy społecznej, która jest ćwiczona w fetyszu indywidualnego sukcesu (nazwa pochodzi od angielskiego zwrotu try harder – próbuj wytrwalej). „Aby odnieść sukces musisz się poświęcić i bardziej się starać” – tak brzmi motto tryharderiatu. Ten sam ton pobrzmiewa w liście Studentki 23. Jeśli ci się nie udało, to zapewne dlatego, że się nie starałeś, za krótko pracowałeś za darmo. Czasami po prostu trzeba wierzyć w sukces i ta wiara wydźwignie cię na szczyt – pobrzmiewa popularna mantra.
Staże upowszechniły się zwłaszcza po ostatnim kryzysie w latach 2007–2008. Jak zauważa mecenas Piotr Wojciechowski, to właśnie na ten trend miała odpowiadać Ustawa o praktykach absolwenckich. Zdaniem eksperta od prawa pracy miała ona ucywilizować problem zatrudniania „na dziko” stażystów, którzy byli eksploatowani. Czy tak jednak się stało?
Staże i praktyki w liczbach
Próbując zanalizować kwestię bezpłatnych i nisko płatnych staży natrafiamy na ścianę braku danych. Z podobnym problemem zetknąłem się podczas pisania na portal RynekPracy.org tekstów na temat zjawiska working poor, czy na temat rozwarstwienia ekonomicznego w Polsce.
Dane są szczątkowe, nie ma dużych raportów na temat zjawisk, które podważałyby neoliberalny paradygmat ekonomiczny – tak prężny w Polsce, chociaż na zachodzie odchodzący do lamusa. Trudno nie zgodzić się ze słowami Jacka Żakowskiego ze wstępu do polskiego wydania książki „Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa” Guy’a Standinga: „W wielkim doświadczeniu polskiej (i globalnej) prekaryzacji najciekawsza i zarazem najbardziej symptomatyczna jest właśnie ta szara strefa beztroskiej niewiedzy. Żyjemy w świecie ogarniętym obsesją liczenia, ale prowadzi się tylko te rachunki, które potwierdzają ideologię zlecającego liczenie albo liczącego”.
Guy Standing, autor książki "Prekariat. Nowa niebezpiecznka klasa"
Oczywiście nie jesteśmy zupełnie bezradni. Możemy posiłkować się pośrednimi danymi i pomniejszymi badaniami. Jednym z największych dostępnych nam opracowań jest Bilans Kapitału Ludzkiego – Badanie Studentów przeprowadzone na grupie ponad 3000 osób. Według raportu tylko około 1/3 studentów zadeklarowało, że nie brało udziału w żadnych praktykach lub stażach. Co interesujące, porównując badania z 2010 i 2013 roku (badania są cykliczne) okazuje się, że odsetek studentów, którzy przyznali, że uczestniczyli w praktykach spadł z 68% do 65%. Autorzy raportu zauważają jednak, że może to być wynik tego, że część ze studentów biorących udział w badaniu jeszcze będzie miała okazję wziąć udział w praktykach. Najwyższy wskaźnik uczestnictwa w praktykach zaobserwowano wśród studentów kierunków związanych ze zdrowiem i opieką społeczną (88,2%) oraz kształceniem (77%). Ma to oczywiście związek z faktem, że na tych właśnie kierunkach nauka praktyczna jest ważnym elementem kształcenia. Najniższy wskaźnik uczestnictwa w praktykach odnotowano na studiach ścisłych (57%) i na studiach technicznych (55,1%). Co ważne w praktykach bierze udział więcej kobiet niż mężczyzn. Inną tendencję widać jedynie na kierunkach związanych ze zdrowiem i opieką społeczną. W tym miejscu warto przystanąć na chwilę i przypomnieć sobie, że to kobiety mniej zarabiają niż mężczyźni na podobnych stanowiskach.
Zobacz też artykuł o nierówności między kobietami i mężczyznami na rynku pracy: Mniej zarabiają, bo więcej pracują
Innym badaniem, które daje wgląd w polski rynek praktyk studenckich jest IV. edycja Badania Studentów, przeprowadzona przez UniConsult. Badanie zostało przeprowadzone na początku 2013 roku. Niestety narzędzie to ma poważną wadę. Co prawda bierze pod uwagę zdanie ponad 1100 studentów, jednak grupa ta jest ograniczona do osób uczących się na kierunkach ekonomicznych. Co więcej, Badanie Studentów bazuje na deklaracjach, a nie bada bezpośrednio samych praktyk. Reprezentacyjność może zaburzać również dobór samej próby: ponad 56% jego uczestników było studentami Szkoły Głównej Handlowej i Uniwersytetu Warszawskiego, a więc jednych z najbardziej prestiżowych szkół wyższych w kraju. W praktykach studenckich wzięło udział 51,5% badanych. Najbardziej aktywnie praktyk poszukiwali studenci IV i V roku. Średni czas trwania praktyki w miesiącach wyniósł 5,19, jednak na Uniwersytecie Szczecińskim ten czas to ponad 7 miesięcy. Badani podejmowali przeciętnie ponad dwie praktyki (2,31). Średni czas ich trwania zależał od roku studiów: na pierwszym roku praktyka trwała prawie 25 godzin tygodniowo, jednak już na V. roku wynosiła ponad 31 godzin – była więc niecałe 9 godzin tygodniowo krótsza niż kodeksowa praca etatowa. Co ciekawe, autorzy badania podkreślają, że podczas praktyki studenci wykonywali najczęściej bieżące zadania zlecane przez współpracowników – taką odpowiedź wskazało niemal 70% badanych. To już może wskazywać na nadużywanie praktyk jako sposobu na niezwykle taniego, a często darmowego pracownika. Przypomnijmy, że badanie objęło osoby studiujące na prestiżowych kierunkach w przeważającej części najbardziej prestiżowych uczelni w kraju, a tacy studenci z pewnością z uwagi na świadomość własnej wartości i pozycję społeczną są mniej podatni na wyzysk niż żacy z „gorszych” kierunków i mniejszych ośrodków miejskich. Prawie połowa (46,1%) badanych przyznała, że podczas odbytej praktyki wykonywali proste prace biurowe. „Pomimo faktu, że studenci przeznaczają na nie około 30 godzin tygodniowo, biorą udział w projektach oraz prowadzą własne, wielu z nich pracuje za darmo bądź otrzymuje bardzo niskie wynagrodzenie” – stwierdzają autorzy raportu. Średnia miesięcznych zarobków wynosiła 1015 zł netto – o 211 zł więcej niż w przypadku średniej z badań w edycji dla roku 2012.
Jakie był główne powody odbycia praktyki? 61,1% osób wskazało na chęć zdobycia doświadczenia, 18,5% na atrakcyjny wpis w CV, a 7,6 na potrzebę zarobienia pieniędzy. Konieczność zarobienia pieniędzy i inne powody wymieniło 12,8% badanych. Z ciekawszych wskaźników możemy przedstawić ten mówiący o zadowoleniu z praktyki. W skali od 1 do 5 zakres obowiązków praktykanci ocenili na 3,5, zarobki zaś na 2,6. Ciekawe jest jednak odpowiedź na pytanie jakich rezultatów oczekują studenci po ukończeniu praktyki. W rubryce „zdobycie doświadczenia” mamy do czynienia z 10 procentowym spadkiem między pierwszą i czwartą edycją badania. Warto jednak zaznaczyć, że nie musi to oznaczać spadku jakości samych praktyk, ale zmianę postrzegania tego instrumentu zdobywania kwalifikacji i doświadczenia.
Europejski problem
Kolejne źródło informacji na temat praktyk to raport portalu NieParzeKawy.pl. Strona ta zbiera przykłady praktyk dobrej jakości. 65% praktyk, w których brali udział ankietowani (463 osoby), było bezpłatnych. Średnie wynagrodzenie w płatnych praktykach wynosiło 1503 zł netto. I choć jakość praktyk, w których brali udział, oceniali powyżej 3,5 w 5-stopniowej skali, to aż 43% z nich uważało, że praktykanci są wykorzystywani przez pracodawców.
Także organizatorzy kampanii „Nie robię tego za darmo” przygotowali stosowną analizę. Badanie, w którym wzięło udział 876 osób, ma jednak defekt: zostało przeprowadzone wyłącznie wśród użytkowników portalu InClick.pl. 84% spośród ankietowanych stwierdziło, że bezpłatne praktyki są powszechne. W tego typu praktykach brało udział 52% badanych. Jednym z celów kampanii było stworzenie szerokiej koalicji organizacji wspierającej płatne, dobrej jakości praktyki. Współpracowałem z jedną z firm, które dołączyły do kampanii i z własnych obserwacji wiem, że nie przejmowała się ona tym, że większość praktykantów nie dostało od niej ani grosza. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że przynajmniej część z organizacji, które popierają kampanie dotyczące dobrych staży, robi to tylko i wyłącznie w celach marketingowych i PR-owych.
Bezpłatne staże nie są jednak tylko polskim problemem. Eurobarometr wskazywał, że w roku 2013 prawie 60 proc. stażystów w krajach UE nie otrzymało żadnej zapłaty za godziny przepracowane podczas praktyk, a 40 proc. nie miało nawet pisemnej umowy. Dodatkowo, jedna na trzy osoby uważała, że staże były niskiej jakości.
Co ważne, brakuje dostępnych danych, które mówiłyby coś więcej o osobach, które staże odbywały w oparciu o Ustawę o praktykach absolwenckich. Danymi takimi nie dysponuje Główny Urząd Statystyczny, nie ma ich również Państwowa Inspekcja Pracy. Na pytanie odnoszące się do tego zagadnienia ramionami wzrusza też pracownik Departamentu Rynku Pracy w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej. Pewne jest natomiast, że mamy do czynienia z bardzo liberalną ustawą, która pozwala pracodawcom przyjmować na darmowe trzymiesięczne staże osoby, które ukończyły co najmniej gimnazjum i w momencie ukończenia stażu nie mają jeszcze 30 lat. W raportach i badaniach ta rzesza pracujących za darmo (w istotnym zapewne odsetku) ludzi stanowią białą plamę. Nic o nich nie wiemy. Nie można ustalić ilu ich rocznie jest i jaki odsetek staży rzeczywiście kończy się zatrudnieniem, a jaki z nich to po prostu eksploatacja zdeterminowanych osób, skazanych na operowanie na bardzo ciężkim dla nich rynku pracodawcy.
Czym powinny się cechować staże i praktyki?
Wzrost liczby staży to dość nowe zjawisko. Przez długi czas staże i praktyki uważane były przez główny nurt ekonomii i organizacje pracodawców za pożyteczny i konieczny etap w drodze do dorosłości. Powoli problem jest jednak dostrzegany. – Stosunek do staży i praktyk powoli się zmienia – stwierdza Guy Standing. – W wielu krajach powstają kampanie i projekty na rzecz godnych staży i praktyk. Projekty te często domagają się płacy dla praktykantów i stażystów. Wciąż największym problemem pozostaje kwestia tego, jakie prawa przysługują stażystom. Rozwiązaniem z pewnością byłyby formalne umowy między praktykantami czy też stażystami a podmiotami organizującymi staże, które zawierałyby wypunktowane zadania praktykanta i sposób zarządzania stażem. Cały koszt stażu natomiast powinien spoczywać na podmiocie oferującym staż. Staże nie powinny mieć również charakteru bezterminowego. To wszystko pomogłoby ograniczyć eksploatację stażystów jako taniej siły roboczej – dodaje Standing.
Bardzo podobne postulaty formułuje wspomniane Zalecenie Rady Unii Europejskiej: państwa członkowskie mają wdrożyć przepisy, które ukrócą nadużywanie praktyk i staży przez pracodawców. Dokument proponuje, aby zaczynały się od podpisania umowy, w której znajdować się powinny: cele edukacyjne; warunki pracy; fakt, czy podmiot oferujący staż wypłaci stażyście świadczenie pieniężne lub rekompensatę kosztów; prawa i obowiązki stron wynikające z prawa krajowego; a także okres trwania stażu. Dokument zaleca również stworzenie warunków do przydzielania stażystom i praktykantom opiekunów, którzy będą dbali o rozwój podopiecznych.
Przykładem kampanii służącej zbliżonym celom jest projekt „Program Polskich ram jakości staży i praktyk” organizowany przez Polskie Stowarzyszenie Zarządzania Kadrami. Organizacja poza deklaracjami wspiera podmioty zainteresowane wdrażaniem dobrych praktyk i certyfikuje firmy, które w programie uczestniczą. To jednak wciąż kropla w morzu potrzeb związanych z uporządkowaniem rzeczywistości, w której słabsi są wykorzystywani, a nieuczciwi zyskują konkurencyjną przewagę. Warto nadmienić, że w debacie publicznej organizacje przedsiębiorców bardzo często posługują się argumentem o przeregulowaniu przepisów dotyczących prowadzenia działalności gospodarczej – kwestia darmowych staży pokazuje nam jak wygląda fragment rynku pracy uporządkowany w zasadzie li tylko regułami wolnorynkowymi.
Czy darmowe staże są szkodliwe?
Praktyki – czyli proces przygotowania do wykonywania zawodu, który to proces jest częścią ścieżki edukacyjnej – o ile są prowadzone w taki sposób, aby ich głównym beneficjentem był praktykant, spełniają bez wątpienia niezwykle ważną rolę. Nie ma jednak konieczności, aby praktyka studencka była darmowa.
Jednym z przykładów państw, które świetnie radzą sobie z polityką kształcenia zawodowego, są Niemcy. Do niemieckich szkół zawodowych uczęszcza około 60% 16-latków. System, który swoimi korzeniami sięga czasów średniowiecznych, nazywany jest dualnym (Duale Ausbildung), ponieważ obligatoryjnie każdy uczeń musi spędzić część godzin przeznaczonych na edukację w klasie, a część w zakładzie pracy. Praktykanci są za swoją pracę wynagradzani.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że niemiecki system różni się nieco od Polskiego, między innymi tym, że przygotowanie do zawodu odbywa się już na niższych szczeblach edukacji. Klucz do zrozumienia innych postaw właścicieli firm i menedżerów (skłonnych do tego, by płacić za praktyki) leży jednak gdzie indziej: u naszego zachodniego sąsiada związki zawodowe są dużo silniejsze, a system udowodnił swoją praktyczność, zaś firmy rozumieją, że takie rozwiązanie – choć krótkoterminowo może mało opłacalne – w dłuższej perspektywie opłaca się całej gospodarce, bo kreuje rezerwuar wysokiej klasy fachowców gotowych do pracy w zakładach, które zdołali już poznać.
Więcej na temat niemieckiego systemu praktyk zawodowych pisał na portalu RynekPracy.org Łukasz Komuda
– Stoję na stanowisku, że darmowe staże są szkodliwe. Warto pamiętać, że płatny staż to nie tylko nauka umiejętności zawodowych, ale też tej części zawodowego życia, jaką jest negocjacja stawki płacowej – odpowiada na moje pytania Anna Żubka z kampanii „Nie robię tego za darmo”. – Do tego dochodzi również kwestia poczucia własnej wartości. Osoby, którym się nie płaci, mają niższe poczucie własnej wartości, czują się niepotrzebne na rynku pracy – wyjaśnia. Podaje również przykłady patologicznego stosowania staży i praktyk, które jej zdaniem są nagminne w polskich organizacjach. Nierzadko spotyka się z sytuacją, gdy miejsce pracy stażysty lub praktykanta nie jest właściwie przygotowane. Zdarza się więc, że osoby na stażach po prostu wykonują nudne, powtarzające się czynności, podczas których niczego się nie uczą, a jedynie parzą kawę, czy kserują dokumenty. W ten sposób pracodawca ma półdarmową, lub darmową siłę roboczą, a stażysta nie wynosi z takiego doświadczenia żadnego pożytku.
– Często jest tak, że darmowe staże nie wynikają z potrzeb firmy, tylko są organizowane dlatego, że jest taka możliwość. Firmy często nie poszukują osób, które mogłyby wnieść coś do firmy. Zdarza się, że u pracodawcy jest 4–5 stażystów, którzy nie mają żadnych konkretnych zadań i nie bardzo wiadomo co z nimi zrobić. Dlatego są wykorzystywani do prostych prac nic nie wynosząc z tego typu aktywności – komentuje Anna Żubka. – Nisko płatne lub bezpłatne staże ciągną w dół pensje i pozapieniężne korzyści innych prawocowników – dodaje Guy Standing.
Prekariat i reprodukcja klas społecznych
Oczywiście nie wszystkie staże i praktyki są nieprzydatne. Część z nich prowadzi do zatrudnienia stażysty lub przynajmniej znacznego podniesienia jego kompetencji. Jednak niemało stażystów i praktykantów wpada w spirale kolejnych nisko płatnych lub bezpłatnych staży – tak, że jeden występuje po drugim i żaden z nich nie niesie ze sobą znaczącego polepszenia pozycji na rynku pracy. Zdarza się również tak, że po utracie pracy część osób decyduje się na kolejne staże w nadziei, że to właśnie one pozwolą im na osiągnięcie upragnionej pozycji zawodowej. To właśnie jest pozycja prekarna, o której pisał Guy Standing w swojej bestsellerowej książce „Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa”. W książce badacz wymienia rodzaje bezpieczeństwa związanego z pracą w epoce przemysłowej: bezpieczeństwo na rynku pracy, bezpieczeństwo zatrudnienia, bezpieczeństwo miejsca pracy, bezpieczeństwo pracy, bezpieczeństwo reprodukcji umiejętności, bezpieczeństwo dochodu i bezpieczeństwo reprezentacji. Właśnie ich pozbawiony jest prekariusz, który wpada w spiralę staży i praktyk. Formą zabezpieczenie prekariuszy przesuwa się z instytucjonalnej na pieniężno-majątkową. A ta nie jest dostępna wszystkim na równych zasadach.
Anna Żubka twierdzi, że z jej doświadczenia, które potwierdza badanie przeprowadzone przez portal InClick, wynika, że najbardziej „zestażowane” branże to marketing, media, finanse i ubezpieczenia*. – A nie należą przecież do najbiedniejszych – komentuje. Możemy więc podejrzewać, że staże są darmowe nie dlatego, że pracodawców nie stać na płacenie stażystom, tylko dlatego, że finansowe owoce pracy w tych branżach są niesprawiedliwe dystrybuowane. Jednak bardzo wiele osób jest w stanie zacisnąć zęby i poświęcać się mamiąc się wizją kariery w wymarzonym przez nich sektorze. Nie wszyscy jednak mają taką szansę.
Kto płaci?
Staże i praktyki mogą być darmowe, co jednak nie znaczy, że stażyści i praktykanci przestają jeść i wydawać pieniądze na ubrania i rachunki. – Bezpłatne staże i praktyki mają negatywne skutki na trzech poziomach. Po pierwsze, mają swój udział we wzroście nierówności, ponieważ nie wszyscy mogą sobie pozwolić na płacenie z własnej kieszeni, aby brać udział w grze. Po drugie, wpływają na międzypokoleniową nierówność nieproporcjonalnie obciążając młodzież. Po trzecie wreszcie, przesuwają całe branże w sferę „przywileju” – komentuje Ross Perlin.
Bezpłatne staże i praktyki segregują więc na wstępie osoby według zasobności portfela. Ale ponieważ staże i praktyki to domena głównie ludzi młodych, których sytuacja na rynku pracy na skutek kryzysu drastycznie się pogorszyła, to chodzi o zasobność portfela… ich rodziców. Mamy więc niejednokrotnie do czynienia z zasługami dziedziczonymi z pokolenia na pokolenie. Aby zostać dziennikarzem w renomowanej redakcji lub znanej agencji PR należy spełnić warunek wstępny: mieć bogatych rodziców, którzy będą utrzymywać młodą stażystkę lub stażystę w okresie stażu. Nie ma więc darmowych staży, ani praktyk – w praktyce płacą za nie albo pracodawcy, albo rodziny praktykantów/stażystów, albo też państwo (jest to jeden z instrumentów aktywnej polityki na rynku pracy).
Tymczasem poprzeczka idzie jeszcze wyżej – bo skoro stażyści są gotowi pracować za darmo, to czemu nie zapłacą za możliwość odbycia praktyki? Taką formułę przyuczania do zawodu wprowadził już kilka lat temu jeden z czołowych polskich koncernów medialnych. Mimo to Studentka 23 uważa, że czasem trzeba wyjść przed szereg, aby osiągnąć sukces. W niektórych branżach należy zrobić to bardzo wcześnie – jeszcze przed narodzinami. Bo to zasobność rodziców może zdecydować o tym, kto zdoła na tym wolnym rynku pracować za darmo (czy nawet dopłacając) na tyle długo, by zyskać przychylność podejmujących decyzje kadrowe. Jak na ironię na tym tle dominująca w Polsce praktyka zatrudniania ludzi po znajomości – także młodych pracowników bez doświadczenia – jawi się jako mniej systemowo oraz społecznie kosztowna i mniej wypaczająca cały rynek pracy.
- Według badań InClick największy odsetek darmowych staży przypada na administrację publiczną i edukację. Ten fenomen (wydawałoby się, że administracja powinna być wolna od wyzyskiwania pracowników) Anna Żubka tłumaczy ograniczonymi możliwościami księgowania w budżetach instytucji publicznych pozycji „staż”.