– Stowarzyszenie na rzecz Ochrony Zachodniego Klina Zieleni w Poznaniu obejmuje obszar Krzyżownik – Smochowic, Strzeszyna i Kiekrza. Stosunkowo młoda organizacja stawiająca sobie za zadanie jego ochronę zrodziła się z potrzeby współdziałania mieszkańców na rzecz ich wspólnego dobra – także obrony przed nieprzemyślanymi i nietrafionymi inwestycjami Miasta na tym obszarze.
Stowarzyszenie nie działa samo – wspierane jest przez mieszkańców i przyjazne rady osiedla Krzyżowniki – Smochowice, Kiekrz i Strzeszyn. Choć zdania członków rad osiedli i Stowarzyszenia często bywają rozbieżne, z reguły w kluczowych sprawach stanowią wspólny front.
Tytuł jednego z artykułów zamieszczonych na stronie organizacji przez prezes Stowarzyszenia, Hannę Górzną-Kamińską ("Nie dajmy się rozjeżdżać") można rozumieć dwojako – po pierwsze organizacja dosłownie walczy o możliwość bezpiecznego poruszania się pieszych i rowerzystów po drogach na obszarze Zachodniego Klina Zieleni, po drugie – od początku swojej działalności członkowie walczą z arogancją i obojętnością urzędników, którzy zamiast służyć pomocą mieszkańcom, często przyczyniają się do pogorszenia jakości ich życia, a w bezpośrednich starciach z petentami wykazują się postawami podobnymi do zachowań kierowców znanych z zatłoczonych miejskich ulic. Ich język jest czasami całkowicie niezrozumiały, innym razem nacechowany niechęcią czy obojętnością, a jeszcze częściej to całkowite milczenie, jakby oddzielała ich od „zwykłych” mieszkańców gruba samochodowa szyba.
Zasadniczym celem statutowym Stowarzyszenia na rzecz Ochrony Zachodniego Klina Zieleni w Poznaniu jest działanie na rzecz ekologii, ochrony dziedzictwa przyrodniczego, zachowania walorów przyrodniczych i funkcji rekreacyjnych stanowiących zachodni klin zieleni miasta Poznania. Założeniem Stowarzyszenia jest współpraca z Radą Osiedla Krzyżowniki – Smochowice.
Na rzecz bezpiecznych ulic
Na rzecz czystości
Na rzecz wspólnej sprawy
Sprawa dostępu do Jeziora Kierskiego to kolejny problem, którym postanowili zająć się członkowie Stowarzyszenia na rzecz Ochrony Zachodniego Klina Zieleni w Poznaniu, wspólnie z Radą Osiedla Krzyżowniki – Smochowice. Coraz bardziej realne wydaje się ograniczenie dostępu do brzegów Jeziora Kierskiego dla mieszkańców i turystów. Obecnie miasto rozważa przekazanie jednej z działek nad jeziorem w prywatne ręce.
Według jednego z najbardziej aktywnych członków Stowarzyszenia, Roberta Błoszyka, nieprzemyślana sprzedaż działki może skutkować całkowitym odebraniem mieszkańcom możliwości korzystania z plaży nad jeziorem. Przykładem zawłaszczania przestrzeni publicznej jest również sprawa grodzenia dostępu do linii brzegowej przez prywatne i publiczne podmioty mające swoje lokalizacje przy jeziorze.
W kwestii grodzenia dostępu do niego ciekawe stanowisko przedstawił Piotr Szczepanowski z Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego, z jego oświadczenia wynika, że jezioro Kierskie nie jest wodą naturalną, jezioro to zostało podpiętrzone przez jaz piętrzący, a zatem nie wytycza się linii brzegowej i nie mają tutaj zastosowania przepisy mówiące o zakazie grodzenia w odległości półtora metra od brzegu.
Czy zatem nie ma dobrych rozwiązań i możliwości zdrowego połączenia biznesu z interesem społecznym? Robert Błoszyk twierdzi, że jest to możliwe. Przykładem tego jest chociażby Przystań nad Wartą. Klub sportowy Posnania pozyskawszy inwestora wydzierżawia mu obiekty klubowe. Prywatna spółka dokonuje obecnie całkowitej modernizacji w znacznej mierze podupadłej infrastruktury klubu, powstają obiekty do uprawiania sportu i rekreacji dla mieszkańców, podnosi się standard i możliwości treningów dla sekcji wioślarskiej i kajakarskiej. Klub Posnania nie ponosi kosztów, a inwestor przez określony czas będzie mógł czerpać zyski z wybudowanego obiektu, którego założeniem jest dostępność dla jak największej liczby osób.
A zatem czy uzasadniona jest nieodwracalna wyprzedaż przez miasto atrakcyjnych obszarów Zachodniego Klina Zieleni? Wiem, że niektórzy urzędnicy nas nie kochają, ale my ich tak długo będziemy przekonywać, aż oni nas w końcu zaczną kochać – mówi Robert Błoszyk. Choć praca Stowarzyszenia to na co dzień mierzenie się z biurokratyczną machiną, starcia z oporem i biernością urzędników, członkowie organizacji nie zniechęcają się. Wierzą, że ważne dla nich sprawy mogą zostać rozwiązywane pomyślnie.
Źródło: Działamy Razem