Politycy lubią kampanie wyborcze. Wtedy właśnie, w błyskach fleszy, obiecują nam… gruszki na wierzbie. Antykorupcyjna Koalicja Organizacji Pozarządowych (AKOP) już od dziesięciu lat przygląda się obietnicom wyborczym i co roku rozlicza z nich partie polityczne.
Mam prawo sprawdzać. Sprawdzam
– Adresatami raportu są przede wszystkim partie polityczne. Obietnice składane są chętnie, bo korupcja to nośny temat. Obiecuje się wiele licząc na wzrost poparcia – mówi Alicja Pacewicz z CEO.
– W raporcie sprawdzamy, czy obietnice były sensowne i realne, następnie badamy, w jaki sposób były realizowane – analizujemy nowe akty prawne, przyglądamy się, jakie są realne efekty wprowadzanych do ustaw zmian. Obietnice wyborcze bardzo często odwołują się do sankcji, my cały czas pokazujemy, iż konieczna jest walka z korupcją na różnych poziomach: najpierw edukacja, potem prewencja, a dopiero na końcu ściganie. Oczywiście dwa pierwsze działania są znacznie trudniejsze w realizacji: bardziej długofalowe, kosztowne i dużo mniej medialne – wyjaśnia Grażyna Czubek z Fundacji Batorego.
Zdaniem Michała Jagielskiego z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka bardzo dobrym tego przykładem są obietnice złożone przez Prawo i Sprawiedliwość:
– Mnóstwo jest w nich mechanizmów z prawa karnego, które nie są najlepszą metodą walki z korupcją, ale są proste w zrozumieniu – ktoś zrobił źle, należy go ukarać. Wartość merytoryczna obietnic ograniczana jest ze względu na łatwość przekazu.
– Poważnym problemem walki z korupcją w Polsce, a zwłaszcza prowadzenia działań edukacyjnych, jest ich chwilowość. Gdy w mediach wiele mówi się na ten temat ruszają projekty, pojawia się finansowanie. Gdy temat cichnie, projekty umierają – dodaje A. Pacewicz.
W kolacji siła
AKOP to sześć dużych organizacji pozarządowych, z których każda prowadzi działania mające na celu zwiększanie przejrzystości życia publicznego w Polsce.
Anna Stokowska z CEO dodała, że dodatkową wartością akcji AKOP jest ukazywanie, że każdy może podjąć się weryfikacji obietnic składanych przez polityków:
– Pokazujemy, że warto zagrać politykom na nosie, wytknąć im błędy i że nie jest to wcale takie trudne – każdy może wejść na stronę internetową Sejmu, zapoznać się w materiałami, żądać wyjaśnień.
Trudny partner
– Współpraca z politykami nie jest łatwa, dzieje się tak od samego początku działania AKOP i jest to jest bardzo deprymujące. Trzeba zrozumieć, jak funkcjonuje zamknięty system władzy w Polsce. Obywatele dla polityków stają się racjonalni raz na cztery lata, przed wyborami. Moment składania obietnic jest dla polityków dużo przyjemniejszy niż sytuacja, w której muszą tłumaczyć się z faktu, iż ich nie zrealizowali. Dlatego spodziewamy się, że kolejna konferencja – przed wyborami 2011 r.– przyciągnie znacznie większą uwagę władz, a także mediów, których obecność jest dla polityków zawsze motywująca. Póki co, możemy mówić co chcemy, ale nie ma to realnego wpływu na działania partii, mimo że byłoby to z pożytkiem dla całego systemu. Politycy popełniają wciąż te same błędy, dublują swoje działania, jakość i wydajność ich pracy jest niska. Ale nie chcą brać udziału w procesie edukacji, który my proponujemy – mówi A. Pacewicz.
– Nawet jeśli politycy pojawiają się na konferencjach, to ich udział w dyskusji niewiele w nosi. Okazuje się, że często nie czytają nawet naszych raportów, są mało zorientowani w działaniach własnej partii na polu antykorupcji. Ale my nie możemy przyjąć narzucanych przez nich standardów – dodaje K. Izdebski.
Posypać głowę popiołem
Korupcja we władzach, w administracji, czy wielkim biznesie jest tematem, któremu uważnie przyglądają się organizacje. Czy jednak sam trzeci sektor ma czyste sumienie?
– Niestety zdarza się, że trzeci sektor sam podejmuje działania korupcyjne, głównie na szczeblu lokalnym. Pojawiają się nieprzejrzyste zachowania, świat polityki i organizacji pozarządowych przenika się. Jest to problem ignorowany i spychany przez wiele organizacji. Uważam jednak, że sektor powinien dokonać samokontroli. Nie chciałbym, aby to politycy zaczęli nas kontrolować. Pewne tendencje należy ukrócić jak najszybciej – chociażby pojawiający się w ostatnich latach, zaimportowany z USA, tzw. astroturfing, czyli sytuacja, w której organizacje tworzone są przez polityków lub wielki biznes, pozornie w szczytnych celach, a w rzeczywistości służą jedynie do realizacji ich własnych interesów. Za jakiś czas temat ten może bardzo zaszkodzić wizerunkowi trzeciego sektora. Zobaczmy, jak na obraz tysięcy organizacji działających na polu ekologii wpłynęło kilka skandali związanych z ekoterroryzmem – podsumowuje K. Izdebski.
Źródło: inf. własna ngo.pl