Przy wyborze polskich i cudzoziemskich pracowników oceniamy ich kwalifikacje według różnych standardów. Jeśli ocena ma być wykorzystana jedynie do wstępnego wyboru kandydatów, cudzoziemcy są traktowani łagodniej - wynika z badania Instytutu Spraw Publicznych.
Ponad 160 studentów warszawskich uczelni wzięło udział w eksperymencie Instytutu Spraw Publiczny. Jego celem było zbadanie mechanizmów oceny kandydatów do pracy na etapie ich rekrutacji. Studenci nie wiedzieli, że biorą udział w eksperymencie. Byli przekonani, że pracują przy selekcji kandydatów na staż w branży IT, finansowany ze środków unijnych. Uczestnicy eksperymentu mieli m.in. wskazać aplikanta (spośród par Polak-Ukrainiec lub Wietnamczyk), który - ich zdaniem - powinien przejść do następnego etapu rekrutacji. Kwalifikacje i doświadczenie kandydatów były zbliżone.
Jak się okazało, przy wyborze polskich i cudzoziemskich pracowników studenci oceniali ich kwalifikacje według różnych standardów. Jeśli ocena miała być wykorzystana jedynie do wstępnego wyboru kandydatów cudzoziemcy byli traktowani łagodniej. Studenci uzasadniając swój wybór pisali, że to „pracodawca ostatecznie zadecyduje o tym, kogo zatrudni”, chcą jednak każdemu dać szansę. Dlatego na tym etapie rekrutacji używano łagodniejszych standardów wobec aplikantów o odmiennym pochodzeniu etnicznym, a surowszych wobec kandydatów polskich.
O tym, że w kolejnym etapie rekrutacji sytuacja się odwraca, nie można orzekać na podstawie przeprowadzonego eksperymentu, ale świadczą o tym wcześniejsze badania przeprowadzone przez ISP w 2010 r. przy pomocy tzw. testów dyskryminacyjnych. Wynikało z nich, że wybierając kandydatów do pracy, pracodawcy preferują tych z polskim obywatelstwem.
Według ekspertów ISP testy dyskryminacyjne są najlepszym sposobem wykrywania dyskryminacji bezpośredniej, ponieważ pokazują faktyczne zachowania, a nie tylko deklaracje badanych. Dają też szansę na udowodnienie, że do dyskryminacji dochodzi z powodu konkretnej cechy, takiej jak kolor skóry, płeć czy wiek, a nie jest ona związana z żadnymi merytorycznymi przesłankami, jak np. wydajność pracy.
Testy dyskryminacyjne po raz pierwszy zostały użyte w Wielkiej Brytanii i w USA w latach 60. XX w.; początkowo były wykorzystywane do badania zjawiska dyskryminacji na rynku mieszkaniowym. Obecnie prowadzone są w wielu krajach na świecie, m.in. w Belgii, Czechach, Danii, Francji, Szwecji, w Niemczech, na Węgrzech, Litwie i na Słowacji.
Źródło: Instytut Spraw Publicznych