SINICA: Brakuje w tym gąszczu przepisów prawnych, uchwalanych w dobrej wierze przez ustawodawcę, przewodnika pomagającego się w nich odnaleźć. Taką rolę może pełnić niekiedy organ nadzoru.
Jednym z podstawowych problemów, jakie można zauważyć, jest różna interpretacja przepisów. Można nawet powiedzieć, że ta sprawa dotyka sedna dyskusji o nadzorze. Przykładowo, organizacja o podwójnej osobowości prawnej, jaką jest ZHP, musi wielokrotnie rejestrować swój statut – dla każdej jednostki terenowej osobno. Skutkuje to tym, że zdarzyło nam się, że statut – przyjęty przez sąd rejestrowy w Warszawie – został zakwestionowany przez dwa sądy właściwe dla chorągwi. Ponieważ jednak całe ZHP posługuje się jednym statutem, uchwalanym przez Zjazd ZHP, znaleźliśmy się w swoistym klinczu prawnym. Na tym przykładzie widać, że rozmaite przepisy należy uprościć.
Siła trzeciego sektora polega na jego różnorodności. Zbyt często jednak myślimy o sektorze obywatelskim albo przez pryzmat jedynie dużych podmiotów, albo wyłącznie małych. A prawo musi być tak skonstruowane, żeby wszystkie podmioty miały szansę odnaleźć się w jego zawiłościach. Oczywiście, możemy apelować do sektora obywatelskiego o samoregulację. Moim zdaniem jednak sektor rzadko kiedy mówi o czymś jednym głosem. Skutkuje to tym, że tworzenie standardów czy kodeksów dobrych praktyk jest niezwykle trudne. Nie można przykładać do tak różnych podmiotów jednej miary. Nadmierna regulacja nie ułatwia więc działania.
Narzędzia już istnieją
Oczywiście, jako ZHP sobie radzimy. Jesteśmy dosyć specyficzną organizacją pozarządową – bardzo uporządkowaną i posiadającą wypracowywane przez lata mechanizmy wewnętrzne. Jednak także nas zaskakują niektóre obowiązki. Tak było na przykład z Biuletynem Informacji Publicznej. Podejrzewam zresztą, że większość organizacji nie zdaje sobie sprawy, że podlega pod przepisy Ustawy o dostępie do informacji publicznej. Podobnie może być z Ustawą o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu. Brakuje w tym gąszczu przepisów prawnych, uchwalanych w dobrej wierze przez ustawodawcę, przewodnika pomagającego się w nich odnaleźć. Właśnie z tego wynikają później rozmaite problemy.
Niektórzy przekonują, że wobec rozmaitych afer i nadużyć, ujawnianych przez media, powinno się przykręcić organizacjom śrubę. Tyle tylko, czy aby na pewno kolejna regulacja spowoduje, że osoby chcące omijać prawo, nie znajdą w nim kolejnej furtki? Czy prawo ma być narzędziem leczenia patologii? Jeśli ktoś chce znaleźć furtkę, to i z nowymi przepisami sobie raczej poradzi. Należy raczej promować pozytywne działania NGO-sów. A zamiast uchwalać kolejne przepisy, warto skorzystać z narzędzi, które już istnieją.
Nadzór może być wsparciem
Okazuje się bowiem, że rolę wspomnianego przewodnika po przepisach może pełnić właśnie organ nadzoru. Tylko za rzadko w sektorze korzystamy z jego wsparcia. Jak często odwołujemy się do organów nadzoru, kiedy wewnątrz danej organizacji pojawia się problem? Jak często korzystamy z ich wiedzy i pomocy? Często wystarczyłoby to dla rozwiązania danej sytuacji. Nie można ograniczać rozumienia roli nadzoru do kontroli. Dla nas nadzór pełni charakter szkoleniowy. Może większość organizacji nie ma nawyku, żeby po prostu zapytać. Sama kontrola, jeśli jest dobrze przeprowadzona, też może mieć zresztą charakter wsparcia – pokazującego, jakich błędów należy uniknąć na przyszłość, a co można wyprostować już teraz. Trzeba tylko umieć z tego korzystać.
Warto też pamiętać o organach nadzoru wewnętrznego, które powinny pełnić ważną rolę w organizacjach. Jeżeli mają charakter fasadowy, to znaczy, że ich członkowie nie mają świadomości swojej odpowiedzialności. W ZHP mam bardzo dobrą, rzetelną i merytoryczną Centralną Komisję Rewizyjną i to dobrze.
Prawo musi być tak skonstruowane, żeby wszystkie podmioty miały szansę odnaleźć się w jego zawiłościach.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)