Biedny Grzesiek… pomyślałam spojrzawszy na komentarze pod tekstem "1 procent a dostęp do informacji publicznej". Autorem komentowanego artykułu jest Grzegorz Makowski z Instytutu Spraw Publicznych.
Cały tekst dotyczy problemów z ujawnianiem wysokości środków
jakie otrzymały organizacje pożytku publicznego w ramach mechanizmu
jednego procenta. Artykuł kończy się akapitem:
W zasadzie bowiem organizacje pozarządowe korzystające z majątku publicznego lub wykonujące zadania publiczne powinny również mieć własną stronę w Biuletynie informacji publicznej. Nikt dotychczas nie egzekwował tego obowiązku. Nieznane nam są też przypadki organizacji, które miałby swoją stronę w BIP. Być może jednak w obliczu problemów z ujawnianiem wpływów z 1 proc. (ale nie tylko, często bowiem bywa, że organizacje nie chcą udostępniać nawet najbardziej podstawowych dokumentów na swój temat, jak na przykład statut), powinno się wyegzekwować ten obowiązek przynajmniej od organizacji OPP.
Nie bądźmy ślepi na realia
W dyskusjach nad BIPami w organizacjach podnoszony jest szereg
argumentów dotyczących przeszkód, które w istotny sposób utrudniają
lub wręcz uniemożliwiają przygotowanie publikatorów.
Trudno polemizować z argumentami o tym, że nierealne jest
prowadzenie BIPów przez organizacje realizujące zadania publiczne,
a nie prowadzące strony internetowej z powodu braku zasobów
technicznych oraz wyobrażenia do czego służy Internet. Zresztą
wygląd stron domowych organizacji też pozostawia wiele do życzenia
i pokazuje jak ta sfera jest niedoinwestowana, bo ani sponsorzy ani
tryb działania – skupienie na celach statutowych i wieczny nadmiar
zadań – nie umożliwiają regularnego uzupełniania treści.
Wszystko to istotne argumenty, których nie można ignorować.
Trzeba pamiętać, że obowiązki narzucane przez państwo muszą być
możliwe do spełnienia. Tym razem wydaje się, że stworzono system
zbyt wymagający, aby był do podźwignięcia dla organizacji. Nie jest
to zresztą jedyne uregulowanie, które jest trudne do spełnienia. I
o tym warto dyskutować.
A jednak dręczy mnie niepokój
Niedawno jednak zasłyszałam informację o intrygującym zapisie
w statucie pewnej znanej organizacji. Chciałam sprawdzić, czy tak
jest w rzeczywistości - zajrzałam na jej stronę i poza składem
władz nie znalazłam żadnej informacji z tych oczywistych. Ze strony
tej nie dowiem się też czy są organizacją pożytku publicznego, więc
muszę prowadzić dalsze poszukiwanie w innych miejscach. Sama strona
jest jednak niczego sobie – regularnie aktualizowana, dużo zdjęć i
ciekawych informacji. Myślę sobie, trzeba im powiedzieć, pokazać
jak robią to inni, uświadomić. Zaglądam więc na inne strony
organizacji o podobnym profilu i nagle odkrywam, że to nie jest
wyjątkowa sytuacja. Czyli jednak oczywistość w tym wypadku nie
działa. Obawiam się, że zbyt często argumenty o tym, jak małym
organizacjom trudno będzie spełnić wymagania BIPów podnoszą właśnie
takie silne organizacje. Mają całkiem niezłe strony do
prezentowania swoich osiągnięć, lokal wynajęty od miasta na
preferencyjnych warunkach, sporo środków strukturalnych, na
dokładkę FIO i kilka dotacji z pieniędzy samorządowych. Brak
informacji nie wynika pewnie ze złej woli, ale pokazuje jak wysoko
w hierarchii priorytetów stoi taka wartość jak przejrzystość.
Może zatem warto wywołać temat BIPów jako obowiązkowych
publikatorów elektronicznych, skoro akcje dotyczące samoregulacji
okazały się być przejściowymi modami? Może powinno być jasne, że
tak jak trzeba dbać o księgowość w organizacji, trzeba dbać i o
jawność?
O co walczymy
W dyskusjach na temat BIPów coraz wyraźniej zaczynam jednak widzieć
wybijające się dwa wątki – techniczny i ideologiczny. O ile z
technicznym można sobie jakoś poradzić i starać się o zmianę,
niepokojący wydaje się sygnalizowany brak zrozumienia dla idei BIP.
Jak bowiem interpretować wypowiedzi typu:
po co mieszać jeszcze do niego organizacje? po co tworzyć
kolejne fikcyjne, nikomu niepotrzebne procedury czy nie
dajmy się zwariować bo zaraz będziemy się zastanawiać nad
wprowadzeniem jakiegoś pana policjanta aby kontrolował naszą
działalność.
Już słyszę ten chór głosów, że wszystko to piękne, ale niemożliwe, bo administracja nam nie daje efektywnie wydawać środków. Bo są za późno, bo trzeba sobie jakoś radzić. Czy to jest jednak powód, żeby tematu unikać? Czy nie lepiej o nim krzyczeć, zwracać uwagę, alarmować?
Moim zdaniem sednem tej dyskusji jest zagadnienie jawności, a nie samego środka technicznego w postaci BIPu. Walczymy o jawność. O to, aby zmienił się wynik badania Indeksu Społeczeństwa Obywatelskiego, gdzie przejrzystość jest najniżej cenioną wartością. Wyżej od niej stoją po kolei ochrona środowiska, demokracja, równość płci, tolerancja, walka z przemocą i w końcu, absolutnie najbardziej cenione – przeciwdziałanie ubóstwu. Skąd biorą się takie wyniki badań? Między innymi z tego, że mniej niż 30% organizacji udostępnia publicznie dane na temat swoich finansów.
Nie widzę możliwości dyskusji z administracją nad zmianami
wymagań dotyczących BIPu, jeśli jako zbiorowość nie próbujemy
podjąć wysiłku realizowania wymogów przejrzystości. Nikt nas nie
potraktuje poważnie jeśli będziemy posługiwać się argumentacją, że
wszystko już jest - jesteśmy jawni i przejrzyści – bo wiadomo, że
nie jesteśmy. Przy czytaniu forum pod tekstem Grzegorza Makowskiego
przypomina mi się momentami żartobliwe powiedzonko naszego
stowarzyszeniowego kolegi Do mnie grzecznie bo ja tu
społecznie!. Czy naprawdę nie zaszliśmy już dalej w
rozwoju?
Jeszcze kilka uwag technicznych i zaproszenie na konferencję
- BIP Ośrodka Działań Ekologicznych „Źródła” powstał w 2
godziny 30 minut – udało się to szybko zrobić, ponieważ:
- oparty jest na darmowym CMS (http://bip.smod.pl/);
- dla redaktora BIP tzw. stawianie CMSów to proste i rutynowe zadanie;
- informacje do włożenia były wcześniej przygotowane - bo już i tak widniały na stronie domowej.
Oczywiście BIP nie spełnia części wymogów – tzn. brak
codziennej archiwizacji i sprawdzania logów serwera. Nie zawiera
też wiele więcej informacji niż standardowo umieszcza się na
stronie domowej organizacji.
Faktycznie jednak ustawa o dostępie do informacji publicznej w artykule 9 ust. 4 pkt 3 zobowiązuje właściwego Ministra do przygotowania takiego oprogramowania. O opóźnieniach w tej kwestii i przekazanych na wykonanie zadania środkach finansowych informował już raport białostockiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli z 2006 roku. W lipcu 2008 zapytaliśmy o oprogramowanie Redakcję BIPu i uzyskaliśmy odpowiedź iż nie ma jeszcze (sic!) – po ponad 6 latach - przykładowego oprogramowania. 10 września 2008 jeden z naszych członków złożył kolejny wniosek , m. in. o plany dotyczące stworzenia takiego oprogramowania - mamy dzisiaj 18 października a w tej sprawie cicho sza.
3. Stowarzyszenie Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich przygotowuje BIP już kolejny miesiąc.
W odróżnieniu od poprzednich przypadków my piszemy własny CMS i chcielibyśmy umieścić szersze informacji niż standardowo widnieją na stronach domowych.
To powoduje, że przy codziennym braku czasu, środków i, zaangażowaniu w inne działania nie jesteśmy w stanie szybko i sprawnie wywiązać się z zadania.
Wszyscy eksperymentujemy na sobie, bo chcemy wiedzieć jak rozmawiać z administracją, a także zdobyć różnorodne doświadczenie do ewentualnego podzielenia się nim. Ostatecznie wygląda na to, że to czy będziemy mieli w organizacjach BIPy czy nie, zależy głównie od nas, a nie od administracji. Tym bardziej trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność i zacząć o tym rozmawiać. 25 listopada 2008 organizujemy konferencję na temat BIPów w organizacjach. Zapraszamy na nią zarówno zwolenników idei, jak i przeciwników tego rozwiązania. W tym miejscu znajduje się zaproszenie na konferencję. Najpóźniej 31 października ukaże się jej szczegółowy program.