Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
We wsi Puławy, położonej u stóp pasma górskiego Bukowica w Beskidzie Niskim działa wyjątkowy wyciąg narciarski. Zbudowali go i prowadzą mieszkańcy wsi, którzy założyli Beskidzkie Towarzystwo Turystyczne „Przełom Wisłoka” (BTTPW).
Puławy (woj. podkarpackie) to niewielka połemkowska wieś, której
mieszkańcy zostali wysiedleni po II wojnie światowej. Pozostał po
nich tylko stary cmentarz. Na przełomie lat 60. i 70. osiedlili się
tu Polacy z Zaolzia. Budowali domy, karczowali pola, wytyczyli
drogę – pracowicie pomagali sobie we wszystkim. Zaczęli hodować
krowy. Wkrótce wieś zasłynęła w całym regionie z produkcji mleka.
Pod koniec lat 90. cześć mieszkańców postawiła na turystykę. Wieś jest malowniczo położona. Płynie przez nią rzeka Wisłok, wokół rozciągają się piękne lasy i pasmo Bukowicy, nieopodal przebiega karpacki szlak turystyczny, są też ścieżki rowerowe. Ale zimą wioska zamierała, choć było tu równie zjawiskowo, co latem. Puławianie postanowili zrobić coś, co przyciągnęłoby turystów także podczas zimowych miesięcy.
Zróbmy coś, czego nie ma w okolicy
– W turystyce widzieliśmy potencjał na rozwój wsi. Nie chcieliśmy też, aby ludzie musieli wyjeżdżać stąd w poszukiwaniu pracy za granicą czy w dużych miast, tylko żeby zarabiali na życie na miejscu, prowadząc np. gospodarstwa agroturystyczne. Dlatego wspólnie z mieszkańcami niedalekiego Wisłoczka założyliśmy w 2001 r. Beskidzkie Towarzystwo Turystyczne „Przełom Wisłoka” (BTTPW) i od razu wiedzieliśmy, że chcemy prowadzić działalność gospodarczą – opowiada Daniel Brózda, prezes BTTPW.
W latach 70., do rodziny Brózdów przyjechał kuzyn Piotr z Czech, zapalony narciarz. Zobaczył górę Kiczerę, z której wykarczowano właśnie karłowatą sosnę i jałowce, i zastanawiał się, dlaczego nie zbudowano tu wyciągu narciarskiego. Na północnym stoku śnieg leży przecież bardzo długo, można by po nim szusować nawet do kwietnia. Ale wtedy znajdowało się tam pastwisko, a Daniel Brózda miał na głowie inne sprawy.
Po latach przypomniał sobie jednak słowa kuzyna i zaproponował, żeby właśnie w tym miejscu wybudować wyciąg na Kiczerę. A obok postawić karczmę, w której można by zjeść regionalne potrawy. Większości mieszkańców wsi pomysł się spodobał, zwłaszcza, że miał to być drugi narciarski wyciąg krzesełkowy w regionie podkarpackim, czyli atrakcja turystyczna murowana.
Krzesełkowy lepszy
Puławianie napisali biznesplan, postarali się o kredyt z banku (otrzymali 5 mln zł), sprowadzili z Austrii wyciąg z odzysku: krzesełkowy, bo przyjaciele doradzili, że będzie lepszy, wydzierżawili grunty, zaczęli stawiać karczmę, wytyczyli trasy zjazdowe. Uwinęli się z budową wyciągu w niespełna pół roku. W lutym 2005 r. nastąpiło uroczyste otwarcie.
We wsi zaczęło powstawać coraz więcej gospodarstw agroturystycznych. W sezonie przy obsłudze ośrodka narciarskiego znalazło zatrudnienie około trzydziestu osób.
– Dzięki wyciągowi wieś zaczęła tętnić życiem. Ogólnie wszyscy na tym skorzystali. Nawet ci, którzy na początku byli sceptyczni, po pewnym czasie zaczęli wynajmować pokoje turystom i zarabiać na noclegach – mówi Daniel Brózda.
Pogoda (nie) dla bogaczy
W 2005 r. karczma nie była jeszcze wykończona, więc nie przyniosła zbyt dużych zysków. Dochody z działalności wyciągu poszły na spłatę zaciągniętego na inwestycję kredytu. Wszyscy więc z niecierpliwością czekali na kolejny sezon narciarski. A tu, niestety, przyszła lekka zima. Śniegu naturalnego było bardzo mało, turyści narzekali na trudne warunki zjazdowe. Taka sama sytuacja powtórzyła się w następnym sezonie. Puławianie nie pamiętają takich zim. Zawsze były srogie i śnieżne.
– To nas stawia w trudnej sytuacji biznesowej. Ponadto w Puławach nigdy nie było tradycji narciarskich. Nazwa wsi też myli się z innymi Puławami, tymi pod Lublinem. Dlatego musieliśmy poświęcić sporo czasu i sił, aby wypromować naszą miejscowość – mówi D. Brózda.
Posłużyła do tego strona internetowa BTTPW. Jest tam sporo informacji o wyciągu, noclegach, cenach i atrakcjach miejscowości. Trasy zjazdowe wciąż są udoskonalane – pojawiły się tyczki slalomowe dla amatorów sportowej jazdy, hodowla muld, czyli trasa dla tych, którzy chcą się zmierzyć z naprawdę trudnym zjazdem, a na wierzchołku Kiczery można jeździć na biegówkach. Przy wyciągu działają też szkółki narciarskie i snowboardowe. Jest wypożyczalnia sprzętu. A na trasach nie jest tak ciasno, jak na stokach w Białce, Bukowinie, czy Zakopanem. Problem tylko w tym, że pogoda zaczęła płatać figle.
Nie ma odwrotu
– Część osób zobaczyła, że nasza inwestycja nie przynosi takich zysków, jak oczekiwali i zrezygnowali z dalszej pracy. Ludzie są niecierpliwi. W sumie się im nie dziwię. Myślimy, jak rozwiązać nasze problemy. Nasza działalność opiera się głównie na sezonie zimowym, musimy więc sprawić, aby zarabiać też latem. To ma sens. Cieszę się, że mamy wyciąg, karczmę i myślę, że ta działalność będzie się rozwijała. Tak naprawdę nie ma już odwrotu – zapewnia D. Brózda.
Letnich atrakcji w Puławach też nie brakuje. Powstały wyczynowe trasy rowerowe. Można wyciągiem wjechać z rowerem na szczyt Kiczery i zjechać w dół. Kto nie ma roweru, może go wypożyczyć. Organizowany jest letni obóz rowerowy. Towarzystwo zakupiło też jeden gocart grawitacyjny do zjeżdżania ze stoku Kiczery, ale jeden taki pojazd to za mało. Potrzeba by ich przynajmniej kilka, ale nie ma na to pieniędzy.
Kto nie jest miłośnikiem jednośladów, może wyciągiem dostać się na górę i spacerować licznymi trasami w otoczeniu malowniczej przyrody. A do tego mieszkańcy wsi są gościnni i serdeczni, wokół panuje cisza i spokój. Można odpocząć od miejskiego zgiełku. Nawet komórki nie mają tu zasięgu.
Karczma przynosi zyski
W ubiegłym roku BTTPW osiągnęło zysk ok. 70 tys. zł, m.in dzięki karczmie, która zarobiła prawie 200% więcej w porównaniu z ubiegłymi latami. Problem w tym, że pieniędzy wciąż jest za mało.
– Gdyby zimy nie pokrzyżowały nam planów i przygotowany przez nas biznesplan wypalił w 90%, to byłoby dobrze. A tak wszystkie zyski z ubiegłego roku pochłonie obecny. Staramy się o odroczenie spłaty podatku w gminie, bo nie będziemy mieli na spłatę kredytu. Nie mówiąc już o zapłacie za dzierżawione grunty. A trzeba wciąż inwestować w coś nowego, żeby nasza oferta była jak najlepsza i atrakcyjna dla turystów – mówi D. Brózda.
Prezes zdaje sobie sprawę, że wyciąg, karczma, trasy narciarskie i rowerowe to długoterminowe inwestycje. Turystyka wymaga sporych nakładów i musi być na wysokim poziomie. Nie można sobie pozwolić na prowizorkę.
Jak wyjść z kryzysu?
Daniel Brózda zastanawia się też, czy nie wydzielić działalności gospodarczej ze stowarzyszenia. Dochody z wyciągu i karczmy w 100% stanowią budżet BTTPW. To też wiąże ręce w wielu przypadkach.
– Gdyby to była np. spółka biznesowa, to wtedy wszystko byłoby jasne, włożyłem tyle pieniędzy, tyle chcę zarobić i mam świadomość, że jeżeli brakuje, to muszę jakoś do interesu dołożyć. W przypadku stowarzyszenia, gdy pieniądze głównie trzeba przeznaczać na cele statutowe, prowadzenie tak dużej działalności gospodarczej związanej z turystyką, jak nasza, niezbyt się sprawdza. Ale to tylko jeden z naszych pomysłów na wyjście z kryzysu – wyjaśnia.
Nie oznacza to jednak, że puławianie myślą o zlikwidowaniu stowarzyszenia. Dobrze wiedzą, że dzięki niemu mogą realizować wiele innych statutowych założeń bardzo potrzebnych lokalnej społeczności, związanych np. z upowszechnianiem agro- i eko-turystyki w regionie.
Piszą projekty, żeby zdobyć fundusze, ale jeszcze ani razu nie dostali w ten sposób pieniędzy. Nie poddają się jednak. Nie z takimi trudnościami radzili sobie w przeszłości. Wierzą, że w końcu wyjdą na prostą, a nazwa Puławy będą kojarzyć się z zimowym rajem dla narciarzy i wspaniałym wypoczynkiem latem.
Pod koniec lat 90. cześć mieszkańców postawiła na turystykę. Wieś jest malowniczo położona. Płynie przez nią rzeka Wisłok, wokół rozciągają się piękne lasy i pasmo Bukowicy, nieopodal przebiega karpacki szlak turystyczny, są też ścieżki rowerowe. Ale zimą wioska zamierała, choć było tu równie zjawiskowo, co latem. Puławianie postanowili zrobić coś, co przyciągnęłoby turystów także podczas zimowych miesięcy.
Zróbmy coś, czego nie ma w okolicy
– W turystyce widzieliśmy potencjał na rozwój wsi. Nie chcieliśmy też, aby ludzie musieli wyjeżdżać stąd w poszukiwaniu pracy za granicą czy w dużych miast, tylko żeby zarabiali na życie na miejscu, prowadząc np. gospodarstwa agroturystyczne. Dlatego wspólnie z mieszkańcami niedalekiego Wisłoczka założyliśmy w 2001 r. Beskidzkie Towarzystwo Turystyczne „Przełom Wisłoka” (BTTPW) i od razu wiedzieliśmy, że chcemy prowadzić działalność gospodarczą – opowiada Daniel Brózda, prezes BTTPW.
W latach 70., do rodziny Brózdów przyjechał kuzyn Piotr z Czech, zapalony narciarz. Zobaczył górę Kiczerę, z której wykarczowano właśnie karłowatą sosnę i jałowce, i zastanawiał się, dlaczego nie zbudowano tu wyciągu narciarskiego. Na północnym stoku śnieg leży przecież bardzo długo, można by po nim szusować nawet do kwietnia. Ale wtedy znajdowało się tam pastwisko, a Daniel Brózda miał na głowie inne sprawy.
Po latach przypomniał sobie jednak słowa kuzyna i zaproponował, żeby właśnie w tym miejscu wybudować wyciąg na Kiczerę. A obok postawić karczmę, w której można by zjeść regionalne potrawy. Większości mieszkańców wsi pomysł się spodobał, zwłaszcza, że miał to być drugi narciarski wyciąg krzesełkowy w regionie podkarpackim, czyli atrakcja turystyczna murowana.
Krzesełkowy lepszy
Puławianie napisali biznesplan, postarali się o kredyt z banku (otrzymali 5 mln zł), sprowadzili z Austrii wyciąg z odzysku: krzesełkowy, bo przyjaciele doradzili, że będzie lepszy, wydzierżawili grunty, zaczęli stawiać karczmę, wytyczyli trasy zjazdowe. Uwinęli się z budową wyciągu w niespełna pół roku. W lutym 2005 r. nastąpiło uroczyste otwarcie.
We wsi zaczęło powstawać coraz więcej gospodarstw agroturystycznych. W sezonie przy obsłudze ośrodka narciarskiego znalazło zatrudnienie około trzydziestu osób.
– Dzięki wyciągowi wieś zaczęła tętnić życiem. Ogólnie wszyscy na tym skorzystali. Nawet ci, którzy na początku byli sceptyczni, po pewnym czasie zaczęli wynajmować pokoje turystom i zarabiać na noclegach – mówi Daniel Brózda.
Pogoda (nie) dla bogaczy
W 2005 r. karczma nie była jeszcze wykończona, więc nie przyniosła zbyt dużych zysków. Dochody z działalności wyciągu poszły na spłatę zaciągniętego na inwestycję kredytu. Wszyscy więc z niecierpliwością czekali na kolejny sezon narciarski. A tu, niestety, przyszła lekka zima. Śniegu naturalnego było bardzo mało, turyści narzekali na trudne warunki zjazdowe. Taka sama sytuacja powtórzyła się w następnym sezonie. Puławianie nie pamiętają takich zim. Zawsze były srogie i śnieżne.
– To nas stawia w trudnej sytuacji biznesowej. Ponadto w Puławach nigdy nie było tradycji narciarskich. Nazwa wsi też myli się z innymi Puławami, tymi pod Lublinem. Dlatego musieliśmy poświęcić sporo czasu i sił, aby wypromować naszą miejscowość – mówi D. Brózda.
Posłużyła do tego strona internetowa BTTPW. Jest tam sporo informacji o wyciągu, noclegach, cenach i atrakcjach miejscowości. Trasy zjazdowe wciąż są udoskonalane – pojawiły się tyczki slalomowe dla amatorów sportowej jazdy, hodowla muld, czyli trasa dla tych, którzy chcą się zmierzyć z naprawdę trudnym zjazdem, a na wierzchołku Kiczery można jeździć na biegówkach. Przy wyciągu działają też szkółki narciarskie i snowboardowe. Jest wypożyczalnia sprzętu. A na trasach nie jest tak ciasno, jak na stokach w Białce, Bukowinie, czy Zakopanem. Problem tylko w tym, że pogoda zaczęła płatać figle.
Nie ma odwrotu
– Część osób zobaczyła, że nasza inwestycja nie przynosi takich zysków, jak oczekiwali i zrezygnowali z dalszej pracy. Ludzie są niecierpliwi. W sumie się im nie dziwię. Myślimy, jak rozwiązać nasze problemy. Nasza działalność opiera się głównie na sezonie zimowym, musimy więc sprawić, aby zarabiać też latem. To ma sens. Cieszę się, że mamy wyciąg, karczmę i myślę, że ta działalność będzie się rozwijała. Tak naprawdę nie ma już odwrotu – zapewnia D. Brózda.
Letnich atrakcji w Puławach też nie brakuje. Powstały wyczynowe trasy rowerowe. Można wyciągiem wjechać z rowerem na szczyt Kiczery i zjechać w dół. Kto nie ma roweru, może go wypożyczyć. Organizowany jest letni obóz rowerowy. Towarzystwo zakupiło też jeden gocart grawitacyjny do zjeżdżania ze stoku Kiczery, ale jeden taki pojazd to za mało. Potrzeba by ich przynajmniej kilka, ale nie ma na to pieniędzy.
Kto nie jest miłośnikiem jednośladów, może wyciągiem dostać się na górę i spacerować licznymi trasami w otoczeniu malowniczej przyrody. A do tego mieszkańcy wsi są gościnni i serdeczni, wokół panuje cisza i spokój. Można odpocząć od miejskiego zgiełku. Nawet komórki nie mają tu zasięgu.
Karczma przynosi zyski
W ubiegłym roku BTTPW osiągnęło zysk ok. 70 tys. zł, m.in dzięki karczmie, która zarobiła prawie 200% więcej w porównaniu z ubiegłymi latami. Problem w tym, że pieniędzy wciąż jest za mało.
– Gdyby zimy nie pokrzyżowały nam planów i przygotowany przez nas biznesplan wypalił w 90%, to byłoby dobrze. A tak wszystkie zyski z ubiegłego roku pochłonie obecny. Staramy się o odroczenie spłaty podatku w gminie, bo nie będziemy mieli na spłatę kredytu. Nie mówiąc już o zapłacie za dzierżawione grunty. A trzeba wciąż inwestować w coś nowego, żeby nasza oferta była jak najlepsza i atrakcyjna dla turystów – mówi D. Brózda.
Prezes zdaje sobie sprawę, że wyciąg, karczma, trasy narciarskie i rowerowe to długoterminowe inwestycje. Turystyka wymaga sporych nakładów i musi być na wysokim poziomie. Nie można sobie pozwolić na prowizorkę.
Jak wyjść z kryzysu?
Daniel Brózda zastanawia się też, czy nie wydzielić działalności gospodarczej ze stowarzyszenia. Dochody z wyciągu i karczmy w 100% stanowią budżet BTTPW. To też wiąże ręce w wielu przypadkach.
– Gdyby to była np. spółka biznesowa, to wtedy wszystko byłoby jasne, włożyłem tyle pieniędzy, tyle chcę zarobić i mam świadomość, że jeżeli brakuje, to muszę jakoś do interesu dołożyć. W przypadku stowarzyszenia, gdy pieniądze głównie trzeba przeznaczać na cele statutowe, prowadzenie tak dużej działalności gospodarczej związanej z turystyką, jak nasza, niezbyt się sprawdza. Ale to tylko jeden z naszych pomysłów na wyjście z kryzysu – wyjaśnia.
Nie oznacza to jednak, że puławianie myślą o zlikwidowaniu stowarzyszenia. Dobrze wiedzą, że dzięki niemu mogą realizować wiele innych statutowych założeń bardzo potrzebnych lokalnej społeczności, związanych np. z upowszechnianiem agro- i eko-turystyki w regionie.
Piszą projekty, żeby zdobyć fundusze, ale jeszcze ani razu nie dostali w ten sposób pieniędzy. Nie poddają się jednak. Nie z takimi trudnościami radzili sobie w przeszłości. Wierzą, że w końcu wyjdą na prostą, a nazwa Puławy będą kojarzyć się z zimowym rajem dla narciarzy i wspaniałym wypoczynkiem latem.
Dlaczego działalność gospodarcza? Już przy zakładaniu stowarzyszenia uważali, że prowadzenie działalności gospodarczej pomoże im w wypełnianiu zapisów statutowych. Forma godna polecenia? Tak, ale trzeba być przygotowanym na różne niespodzianki, które czasami trudno jest przewidzieć przy opracowywaniu biznesplanu. Korzyści z prowadzenia działalności gospodarczej? Możliwość uzyskiwania dochodów niezależnie od kaprysów donatorów. Większe możliwości korzystania z ofert bankowych dostępnych dla firm (np. kredytów). Największe problemy? Niemożliwe do przewidzenia wydarzenia, zjawiska, które wpływają na działalność – w tym przypadku zmiany klimatyczne, które powodują, że zimy są zbyt łagodne, aby wyciąg narciarski przynosił zakładane dochody. Konieczność ciągłych inwestycji, na które brakuje pieniędzy. Największe obawy? Brak pieniędzy na spłacenie zaciągniętego kredytu. Dochody? W 2007 r. stowarzyszenie osiągnęło ok. 70 tys. zł dochodu z działalnosic gopsodarczej (głównie z prowadzenia karczmy) Dochody te stanowią 100% budżetu stowarzyszenia. Liczba pracowników? Około 30 osób (w zależności od sezonu). |
Artykuł ukazał się w czasopiśmie es.gazeta.ngo.pl -
specjalnym numerze miesięcznika gazeta.ngo.pl poświęconym ekonomii
społecznej - www.gazeta.ngo.pl |
Źródło: es.gazeta.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.