O życiu po amputacji, znaczeniu prawdziwego wsparcia oraz o tym, że pozorny koniec może stać się początkiem czegoś wartościowego opowiada Joanna Modrzejewska ze Stowarzyszenia „Amazonki”.
Jestem 16 lat po amputacji piersi. Od 15 lat jestem członkinią Stowarzyszenia „Amazonka”. Spełnia ono bardzo ważne zadanie. Mamy duże zebrania raz na miesiąc, ale raz w tygodniu spotykamy się regularnie w naszym klubie i dzielimy się naszymi radościami, smutkami, troskami, wymieniamy doświadczenia. Polecamy sobie lekarzy czy jakieś zabiegi rehabilitacyjne. A poza tym nowo przybyłe koleżanki stawiamy na nogi. W czasie tych 15 lat mojej przynależności do klubu kilkakrotnie przychodziły do nas dziewczyny kompletnie załamane, płaczące, uważały, że dla nich życie już się skończyło. Na następnym spotkaniu były jeszcze szlochające, na trzecim już nie płakały, a na czwartym nawet się uśmiechały. I przychodzą po dziś dzień, uśmiechnięte, zadowolone. Nasza działalność jest, uważam, naprawdę bardzo ważna.
Z kolei nasze wolontariuszki pełnią równie ważną rolę chodząc do pań, które są albo tuż przed operacją, albo tuż po niej. Przekazują najróżniejsze informacje, na przykład, gdzie takie kobiety mają się zgłosić: adres naszego klubu, kontakty do naszych wolontariuszek, sprawdzone miejsca rehabilitacji. Ale przede wszystkim pokazują im, że po tej operacji naprawdę życie się nie kończy.
W tym miejscu muszę wyjaśnić jedną rzecz – nie każda członkini Stowarzyszenia zostaje automatycznie wolontariuszką, do tego trzeba spełniać pewne kryteria. Przede wszystkim kobieta musi chcieć pełnić funkcję wolontariuszki. Po drugie, co tylko z pozoru wydaje się oczywiste, każda wolontariuszka jest amazonką. Dlaczego? Wydaje mi się, że nawet przy najlepszych chęciach osoba, która chciałaby się tu udzielać, nie potrafiłaby oddać tego, przez co sama nie przeszła. Nawet przy największych pokładach wrażliwości, współczucia i wiedzy wyczytanej z różnych książek, chyba nie sposób przekazać tego, czego nie odczuło się na własnej skórze. Dużo łatwiej jest przeprowadzić kogoś przez cały ten proces, przez który samemu się już przeszło.
Jest jeszcze jedno kryterium: wiek. Nasze wolontariuszki są w różnym wieku, ale górna granica wynosi 70 lat. Już tłumaczę, dlaczego. To nie jest żadna dyskryminacja osób starszych. Chodzi o to, że wchodząc do sali pooperacyjnej, na której leży ta schorowana, cierpiąca kobieta, taka wolontariuszka musi być uśmiechnięta, pełna energii. A trzeba pamiętać, że ten wolontariat to jest jednak duży wysiłek. Moja córka jest również po amputacji piersi, jest wolontariuszką i od niej wiem, że to zajęcie pochłania sporo czasu. Kobiety są operowane w różnych miejscach w Łodzi, trzeba więc dużo poruszać się po mieście. Dlatego wolontariuszki muszą dysponować siłą fizyczną.
Nie ma natomiast dolnej granicy wieku. Nawet, gdyby zdarzyło się, czego nikomu nie życzę, młodej, 18-letniej dziewczynie po amputacji przyjść do nas do klubu, to na pewno zostanie ciepło przyjęta i jeśli tylko zapragnie zostać wolontariuszką – nic nie stanie na przeszkodzie. Jednak w naszym klubie przeważają wolontariuszki w wieku 50-55 lat, raptem kilka z nich ma więcej niż 55, a może ze dwie nie przekroczyły jeszcze 50. roku życia.
Jeśli pragniesz pozyskać wolontariuszy dla swojej organizacji - przyjdź na Targi Wolontariatu! Czekamy na Ciebie 5 grudnia 2012 w Centrum Biznesowym Synergia przy al. Kościuszki 103/105 w godzinach 9:00-14:00.
Działanie odbywa się w ramach projektu "Wolontariat kreuje Łódź!", obejmującego promocję i organizację wolontariatu w mieście Łodzi oraz jest realizowane dzięki dofinansowaniu przez Urząd Miasta Łodzi, program "Młodzież w działaniu" oraz za środków 1% Fundacji Edukacji i Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.
Projekt odbywa się pod patronatem: Pani Prezydent Hanny Zdanowskiej, Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz Łódzkiego Kuratorium Oświaty.
Źródło: Wolontariat Kreuje Łódź