NGO.PL: Rozpoczynamy debatę nt. profesjonalizmu społeczników. Konieczny? Jeśli konieczny, to gdzie "spontan"?
Rozpoczynamy debatę nt. profesjonalizmu społeczników i społeczniczek, zrzeszonych w organizacjach – są tacy? Powinni być? A może fakt, że nawet to, co społeczne, od razu musi podlegać profesjonalizacji, standaryzacji, normalizacji… jest dla tych, którzy chcą się obywatelsko zaangażować, przerażające? Może się tę standaryzację na społecznikach wymusza, gasząc tym samym społeczny i obywatelski entuzjazm, który i tak ledwo się tli.
Postrzegani jako nieprofesjonalni
Społeczne jest święte
Z naszych badań wynika bowiem, że pozarządowcy są dokładnie po drugiej stronie lustra – oceniają siebie samych wyjątkowo bezkrytycznie. Narzekają co prawda na swoją sytuację finansową, na niedobór wyposażenia i niskie zarobki, ale same siebie widzą jako wyjątkowo profesjonalne, a usługi – jako wyjątkowo wartościowe.
Odwołujemy się zatem do korespondującej z badaniami opinii społeczników, że biznesowi w działaniu zależy na zysku, administracji – na drobiazgowych procedurach, a tylko nam, nam jedynym zależy na dobru społecznym. W związku z tym każde społeczne działanie jest z definicji samej uświęcone. Bo „społeczne” jest rzadkim dobrem, bo i tak mają społecznicy pod górkę, bo skoro ludziom się chce, to ich entuzjazmu nie gaśmy, nie dość, że sam szybko gaśnie?
Na to właśnie złości się Paweł Jordan w pierwszym głosie debaty o „świętych krowach” – czyli o tym, czy przymiotnik społeczne zwalnia z jakości działania. Może zwalnia? Potrafimy sobie bowiem wyobrazić argumenty - jeśli nie przeciwne, to komplementarne: że stowarzyszamy się przede wszystkim po to, żeby realizować pasje lub działać z odruchu serca. A to daje zasłużoną taryfę ulgową…
Czekamy na Wasze głosy.
Źródło: informacja własna ngo.pl