Wspomnienie o Panu Bronisławie Kwiatkowskim, uczestniku tragicznego lotu do Smoleńska
Chciałabym podzielić się wspomnieniem o Panu Bronisławie Kwiatkowskim. Państwo Kwiatkowscy byli naszymi sąsiadami przez ponad 10 lat. Często dzisiaj mówi się o idealizowaniu ludzi, którzy zginęli w sobotę - proszę mi wierzyć, jestem od tego daleka. Miałam 11 lat, kiedy wprowadzili się na nasze piętro. Moi rodzice znaleźli w nich prawdziwych przyjaciół. Czasem byłam troszkę zazdrosna, bo kiedy moja Mama upiekła ciasto, to zawsze pierwszy kawałek zanosiła sąsiadce. Pani Kwiatkowska nie pozostawała dłużna. Ich starsza córka przyjaźniła się z moją młodszą siostrą - były jak papużki nierozłączki.
A Pan Kwiatkowski? Kiedy myślę o nim, przychodzi mi na myśl jedno słowo - SZACUNEK. Był, podobnie jak mój ojciec, oficerem, ale przede wszystkim człowiekiem, którego, jako dziecko uwielbiałam słuchać. Był mądrą, skromną, wrażliwą osobą. Interesował się bardzo historią Polski. Kiedy przychodził na imieniny do moich rodziców, w dużym pokoju zawsze rozbrzmiewał śmiech mojej Mamy. Podlewaliśmy sobie kwiaty w czasie urlopów i składaliśmy sylwestrowe życzenia. Byli jak moja najbliższa rodzina.
Kiedy oglądam zdjęcia z mojego wesela, patrzę na tańczącą Parę moich Sąsiadów i przychodzą mi na myśl jeszcze dwa słowa - CIEPŁO I ODDANIE.
Pamiętam pewien wiosenny poranek, drzewa i trawa pokryte były śnieżną szadzią, szłam do szkoły i zobaczyłam Pana Kwiatkowskiego, podszedł do swojego samochodu, odwrócił się i spojrzał w górę - w oknie stała Pani Kwiatkowska z małą Edytką, obie "posyłały" mu pocałunki i machały na pożegnanie.
Pamiętam, że dużo było tych pożegnań. Pan Kwiatkowski często wyjeżdżał na poligony, szkolenia, a później za granicę. Pamiętam jej radość, kiedy miał wracać. Jej życie było czekaniem. Jak Penelopa. Ale On już nie wróci.
Kiedy wyszłam za mąż, wyprowadziłam się od rodziców, często pytałam, co u Nich słychać. Nigdy później (a przeprowadzaliśmy się wiele razy) nie dane mi było odczuć takiej bliskości i życzliwości ze strony, na pozór, "obcych ludzi".
Ela z Krakowa