SOKOLIŃSKI: Mobilność to nie telefon, tablet czy sieć WIFI. Mobilność to nowa filozofia życia.
Gdy byłem mały miałem kilka ulubionych książek (o robotach, o samochodach i o wynalazkach) i jeden program telewizyjny – „Sonda”.
Pamiętam, że co tydzień w czwartek siadałem przed telewizorem i czekałem do godziny 18.20 aż rozpocznie się kolejny odcinek. W jednym z nich Zdzisław Kamiński i Andrzej Kurek mówili o możliwościach przesyłania informacji bez pomocy kabli. Moi rodzice czekali już wtedy od kilkunastu lat na telefon stacjonarny (jeden był u naszych sąsiadów, więc jeżeli chciało się zadzwonić szło się do nich). Sam pomysł, że można do kogoś dzwonić bez kabla wydawał mi się fantastyczny! Potem, na moich oczach, telefony bezprzewodowe stawały się codziennością. Radiotelefon miał w swoim dużym fiacie porucznik Borewicz z serialu „07 zgłoś się”, potem przyszły gwiezdne wojny, James Bond. A zaraz potem mój wujek przyjechał w odwiedziny. Na stole postawił małą walizkę – pierwszy telefon Centertela, który kosztował mniej więcej tyle co samochód, a miesięczne rozmowy drugie tyle. Po kilku latach telefon kupili moi rodzice w wielkiej promocji za 500 zł. Po kolejnych dwóch ja kupiłem swój już za 199 zł. Przepiękny Siemens S3 – „tak płaski, że możesz go nosić w kieszeni marynarki” – namawiały mnie reklamy.
W międzyczasie był 17 sierpnia 1991 roku, kiedy to uruchomiono internet w Polsce. Na początku trzeba było mieć dostęp do telefonu i wszystko działało wolno, ale robiło nieprawdopodobne wrażenie. Dalszy ciąg tej historii już znacie! Pomyślcie proszę, czy znacie dzisiaj kogoś, kto nie ma telefonu komórkowego lub nie ma dostępu do internetu. A od niedawna „atakuje” nas połączenie tych dwóch funkcji, czyli internet mobilny.
Od kilku lat telefon komórkowy przestał być tym czym był kiedyś – czyli narzędziem do kontaktowania się z innymi. To także bank, praca, centrum zarządzania flotą samochodową, księgowy lub centrum rozrywki.
Telefon jest tylko narzędziem, przedmiotem, środkiem do celu jakim jest mobilność. Mobilność, która skraca dystans między ludźmi, powoduje, że możemy zrobić coś szybciej w każdym miejscu. Mobilność jest doskonałym narzędziem dla wykluczonych – są np. aplikacje, które pomagają znaleźć miejsca przyjazne niepełnosprawnym ruchowo albo przewodniki po muzeach dla niedowidzących lub po prostu książki z większymi czcionkami. Dzięki mapom lub aplikacjom do tłumaczenia tekstów potrafimy odnaleźć się w każdym miejscu świata, a doprowadza nas do nich system GPS.
Mobilność to również nagrywanie (wiem, wiem… to teraz trudny temat), fotografowanie i przesyłanie tego wszystkiego do globalnej sieci, gdzie możemy dzielić się z wszystkimi i to natychmiast! Możemy przesłać zdjęcie dziecka tuż po narodzinach na drugi koniec świata! Do ciotki, której nie widzieliśmy od czterdziestu lat, ale codziennie rozmawiamy z nią na skypie lub hangoutcie i nic za te rozmowy nie płacimy. A to nie wszystko!
Powstają aplikacje do zarządzania inteligentnymi domami – ktoś dzwoni do drzwi a ty akurat jesteś w wannie? Nic nie szkodzi na swoim telefonie zobaczysz kto to, otworzysz mu zamek i poprosisz, żeby poczekał w salonie jednocześnie włączając muzykę albo film, którą wybierzesz z nieograniczonej bazy Deezer, Spotify lub Netflix i włączysz ekspres do kawy na podwójne espresso.
Mobilność to coś co zmienia nasze życie – ile osób z waszego grona kupuje codziennie rano w kiosku gazetę, aby się dowiedzieć jaki był wynik wczorajszego meczu?
Mobilność zmienia także naszą pracę – powoduje, że coraz więcej osób nie chodzi do pracy tylko pracuje z domu, z działki albo z plaży.
Każdy z nas ma w swoim telefonie niezliczoną liczbę aplikacji dzięki, którym nasze życie staje się prostsze…
Telefony nam przypominają o odebraniu dzieci ze szkoły, wzięciu tabletki lub o ważnym spotkaniu.
Ale jest też i druga strona medalu – „dzięki” telefonom komórkowym jesteśmy cały czas w pracy. Możliwość odebrania maila właśnie na plaży – często powoduje, że nie odrywamy się od ekranów swoich smartfonów i tabletów. Siedzimy w restauracji i przeglądamy internet, idziemy do znajomych i co jakiś czas patrzymy czy nasz status na facebooku nie uległ zmianie, czy ktoś polubił kotka, którego sfotografowaliśmy 20 minut temu i załadowaliśmy na Instagram i czy tablica na Pinterestcie cieszy się ciągle taką samą popularnością jak w południe.
A jeżeli korzystacie z Twittera, to jesteście „skończeni”, bo musicie pozostawać cały czas w kontakcie. Myśląc o mobilności i „naszych” urządzeniach przypomina mi się historia, gdy Stefana Kisielewskiego zapytano o jego stosunek do alkoholu – odpowiedział „Pić można, ale trzeba robić przerwy”. Z mobilnością jest tak samo!
Na koniec kilka linków: