Według informacji amerykańskiego Ministerstwa Rolnictwa aż 15 procent światowej produkcji żywności pochodzi z upraw miejskich. Do 2050 roku liczba mieszkańców na ziemi wzrośnie do 9 miliardów, z czego 80 procent będzie żyło w miastach. Kto ich wyżywi? Rolnicze przedsiębiorstwa społeczne – pisze Paulina Wajszczak dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl
Jeszcze do połowy XIX wieku żywność produkowano w mieście lub jego bliskich okolicach. Ubój zwierząt na niedzielne kotlety odbywał się na targach miejskich, zazwyczaj gdzieś w środku miasta – tak żeby mięso było świeże. Pomidory czy inne warzywa sezonowe sprowadzano z niedaleka. Wiele z nich zresztą hodowano w przydomowych ogródkach. Każdy w mieście wiedział i widział skąd bierze się jego obiad, sam mógł wybrać rzeźnika i ogrodnika, którego cenił. Tak było do czasu, kiedy wynaleziono kolej i rozwinęła się produkcja przemysłowa, którą z racji rozmiarów trzeba było wynieść za miasto.
Dzisiaj aby kupić jedzenie mieszkańcy miast jadą do położonych na jego obrzeżach supermarketów. Tam żywność kupują w paczkach, a jej nazwę i świeżość sprawdzają na etykietkach. Aż 80 procent handlu żywnością na świecie kontroluje pięć koncernów. Dzięki żywnościowym spekulacjom jedzenie podróżuje tysiące kilometrów, bo sprzedawane w tonach pomidory są gdzieniegdzie tańsze licząc z transportem niż te, które kupuje się lokalnie. Ważny jest każdy grosik zysku na kilogramie. Dla koncernu, który handluje tysiącami kilogramów to jest właśnie zysk.
Średnio zużywa się 10 kalorii, aby wyprodukować jedną kalorię żywności. Z perspektywy koncernów, w niektórych miejscach handel opłaca się mniej, w innych bardziej. Miliard ludzi cierpi z głodu, a drugi miliard ma problem z otyłością. W samych tylko Stanach Zjednoczonych połowa jedzenia ląduje na śmietnikach. Najdroższe w produkcji jest mięso. Aż 30 procent produkowanego na świecie zboża konsumują zwierzęta przeznaczone na ubój Dlatego m.in. potrzeba żywności modyfikowanej genetycznie. Dla świń, kur i krów przeznaczanych na miejskie stoły, bo według prognoz, liczba mieszkańców miast w niedługim czasie podwoi się.
Pozytywny wpływ na środowisko ma zatem każda rzodkiewka wyhodowana w domu. Nie trzeba jej przewozić, modyfikować, sztucznie nawozić, a regularne spożywanie jej nie grozi poważną chorobą i długotrwałym leczeniem w szpitalu. Rolnictwo miejskie jest najtańszą i najzdrowszą opcją z możliwych.
Praca w ogrodzie
Pomidory na dachu
BG powstała dzięki dotacjom miejskim i zbiórkom crowdfundingowym. Dziś ma już cztery lata i funkcjonuje jak zwyczajny biznes. Nie jest z definicji przedsiębiorstwem społecznym, ale jest z pewnością przedsięwzięciem lokalnym i grupowym, działającym w oparciu o konkretne wartości społeczne. Aby stworzyć Brooklyn Grange ponad dwadzieścia osób musiało wnieść na dach 1350 kilogramów ziemi, a raczej specjalnej mieszanki odpowiedniej dla upraw na dachu. Trwało to sześć dni. Produkty z BG kupują mieszkańcy okolicy, restauracje. W programach edukacyjnych organizowanych na farmie uczestniczy co roku kilka tysięcy dzieci. Podobnych farm w okolicy jest już kilkadziesiąt i ciągle przybywa nowych, czasem wiele pięter nad ziemią. Ogrody miejskie na dachach działają w m.in. Singapurze, Amsterdamie, Hong Kongu, Tokyo, Montrealu, Londynie.
Ogród na parapecie
Windowfarms rozpowszechnia tę technologię na całym świecie i modyfikuje. Jest to swego rodzaju społeczność farmerów okiennych, którzy metodą prób i błędów, w różnych warunkach klimatycznych uczą się jak dbać o swoje plony. Swoimi wynalazkami wymieniają się on-line.
Farmerzy z Finlandii wymyślili ostatnio system oświetlenia w technologii LED, który umożliwia hodowlę roślin tam, gdzie brakuje słońca. Wiedza na temat tego, jak stworzyć farmę dostępna jest w internecie za darmo. Każdy kto chce mieć farmę może zbudować ją sam. Windowfarms zarabia na sprzedaży sprzętu. Przyjmuje także zlecenia komercyjne na budowę farm okiennych. Internetowa społeczność farmerów okiennych liczy dziś około 40 tysięcy osób rozrzuconych po całych świcie.
Piętrowy warzywniak szkolny
Green Bronx Machine oferuje budowę domowych i biurowych farm miejskich, ściany warzywne, zieloną zabudowę wszelkiego rodzaju patio, tarasów i innego rodzaju przestrzeni miejskiej. Głównym celem zielonych instalacji jest produkcja żywności. W ramach przedsięwzięcia wyprodukowano już ponad 12 tysięcy kilogramów jedzenia.
Szkolna ściana warzywna, stworzona przez nastoletnich studentów Ritza, produkuje wystarczającą ilość warzyw i owoców, aby przygotować zdrowy posiłek dla 450 uczniów szkoły. Takie ściany Green Bronx Machine wybudowała już w wielu innychmiejscach. Specjalną instalację uczniowie stworzyli także na zamówienie m.in. Rockefeller Center.
Ogród czyli miasto
Żegnajcie schabowe
Temat miejskiego rolnictwa jest niewyczerpany. W Madrycie organizowana jest olimpiada dla miejskich ogrodników, w Bośni i Hercegowinie miejskie spółdzielnie rolnicze to codzienność. Swój rolniczy przyczółek ma nawet Warszawa – pasiekę na dachu hotelu Hyatt. Istotnym jest, że współcześni miejscy farmerzy często nie mają wykształcenia rolniczego. Większość to mieszkańcy miast, którzy przez wiele lat kupowali warzywa w supermarketach. Nigdy nie jest zatem za późno na ogródek w środku miasta. Przydałby się bardzo np. w Śródmieściu Warszawy, gdzie od dawna brakuje zwyczajnego warzywniaka.
Paulina Wajszczak