Rzadko słyszy się, aby trzech największych gigantów technologicznego świata stawało ramię w ramię po jednej stronie barykady. A jednak są sytuacje, w których docinki i spory przestają mieć znaczenie, bo liczy się coś więcej. W takiej właśnie sytuacji znaleźli się wspomniani trzej królowie.
Reform Government Surveillance - tak nazywa się koalicja, w której wspólnie działają Microsoft, Apple, Google, Dropbox, LinkedIn, Evernote, Facebook, Twitter i wielu innych. Ta niecodzienna grupa lobbuje w amerykańskim Kongresie na rzecz ustawy „Freedom Act”, mającej na celu zwiększenie jawności działań niesławnego NSA, służby bezpieczeństwa zbierającej dane o użytkownikach sieci.
Problem gromadzenia danych przez amerykańskie tajne służby towarzyszy sieciowemu światu od lat. Nie raz wielkie firmy upominały się w Kongresie o to, by ograniczyć zakres działań NSA, ale rząd pozostawał nieugięty. Dopiero administracja Obamy doprowadziła do tego, że pochylono się nad tym zagadnieniem, czego efektem może być właśnie „Freedom Act”, aktywnie wspierany również przez Biały Dom.
Jeśli udałoby się przeforsować ustawę, użytkownicy mogliby chociaż częściowo odetchnąć z ulgą. W tym momencie nie wiemy, jak szczegółowe dane zbierają służby specjalne, ale z pewnością nie są to jedynie informacje na temat tego, co lubimy na Facebooku i gdzie byliśmy w sobotni wieczór. Z drugiej strony, po wydarzeniach z 9/11 ciężko się dziwić, że amerykańscy tajniacy rozpoczęli pełną inwigilację nie tylko swoich obywateli.
Można się jednak zastanawiać, na ile taka ustawa faktycznie nałoży obostrzenia na NSA. Nie trzeba tworzyć szczególnie spiskowych teorii, żeby domyślić się, że amerykańskie tajne służby raczej rzadko kiedy przestrzegają obowiązującego prawa. Zatem czemu w tym wypadku miałoby być inaczej…
Źródło: Technologie.ngo.pl