Wydawcy programów publicystycznych najczęściej tłumaczą nieobecność kobiet w debacie tym, że „nie ma ekspertek”. Fakty temu przeczą, ale nie ma wątpliwości co do jednego – do ekspertek na pewno trudniej jest im dotrzeć, ponieważ nie mają ich numerów w swoich komórkach.
Z badania głównych programów publicystycznych w Polsce wynika, że tylko 13% wypowiedzi to głosy kobiet, czyli na każdą opinię kobiecą przypada siedem męskich.
Powyższe dane to rezultat badania, które od kwietnia 2014 do marca 2015 prowadzili Piotr Pacewicz (Gazeta Wyborcza) i Anna Dryjańska (Feminoteka). Te 13% oznacza 3206 męskich i zaledwie 493 kobiecych wizyt w mediach. Pod lupą znalazło się 14 programów w radiu i telewizji, dziennikarze odkryli, że w pierwszej pięćdziesiątce najczęściej zapraszanych komentatorów są wyłącznie politycy – pierwszy nie-polityk był w ich rankingu na 53. miejscu. To tak jakby o sztuce kulinarnej rozmawiali tylko kucharze, a o kinie wyłącznie aktorzy.
Tezy Pacewicza i Dryjańskiej potwierdzają też inne badania. Przeprowadzony przez PRESS-SERVICE w styczniu 2013 monitoring mediów wykazał, że w czterech głównych serwisach informacyjnych o wiele częściej przytaczano opinie mężczyzn (76%) niż kobiet (24%). Z kolei badania „Media bez kobiet" z 2013 roku pokazały, że tylko 19% ekspertów w polskich mediach to kobiety, pomimo że w Polsce mamy 18,5% kobiet z wyższym wykształceniem i tylko 12,3% mężczyzn, którzy mogą pochwalić się dyplomami uczelni wyższych. Wszystkie badania potwierdziły, że nawet jeśli programy prowadzą dziennikarki, proporcje wśród zapraszanych gości nie ulegają zmianie.
Eksperci
Kobiety stanowią połowę społeczeństwa i ich reprezentacja w mediach powinna być proporcjonalna. W wielu obszarach, które są kluczowe dla rozwoju i dobrej kondycji społeczeństwa, ale przy tym niedofinansowane, kobiety przeważają. Wystarczy wymienić kilka zawodów określanych jako sfeminizowane: nauczycielki, bibliotekarki, pielęgniarki, pracownice opieki społecznej, animatorki kultury czy urzędniczki. Jednak nawet w tych dziedzinach głównymi komentatorami oceniającymi problemy i perspektywy są mężczyźni, np. w kwestii praw reprodukcyjnych kobiet i polityki rodzinnej niezwykle aktywnymi i autorytarnymi komentatorami są księża katoliccy. W ten sposób męski punkt widzenia niepostrzeżenie staje się obowiązującym, a zapisane w Konstytucji RP (Art.33) równouprawnienie kobiet i mężczyzn pozostaje teorią.
Wydawcy programów publicystycznych najczęściej tłumaczą nieobecność kobiet w debacie tym, że „nie ma ekspertek”. Fakty temu przeczą, ale nie ma wątpliwości co do jednego – do ekspertek na pewno trudniej jest im dotrzeć, ponieważ nie mają ich numerów w komórkach.
Ekspertki
Złe nawyki
Niektóre wypowiedzi gości konferencji okazały się wręcz emblematyczne i wywołały spore emocje publiczności. Tak było w wypadku Jerzego Baczyńskiego, który trafnie zdiagnozował problem debaty w większości programów publicystycznych określając jej charakter jako populistyczny i niepotrzebnie konfrontacyjny, ale następnie spuentował swoją wypowiedź klasycznym pytaniem: no i po co panie chcecie się włączać w tę awanturę? Baczyński podzielił się również refleksją o braku kobiet wśród jego zastępców – z zaskoczeniem uświadomił sobie, że kiedy rozważał kandydaturę jednej ze współpracowniczek, uznał że ona tak lubi pisać, że obciążanie jej dodatkowymi obowiązkami związanymi z awansem byłoby niedobre.
Nie przywołuję tych wypowiedzi redaktora naczelnego „Polityki”, żeby się nad nim znęcać, są one przykładem tego, że codzienne myślenie o różnych aspektach równości kobiet i mężczyzn wciąż nie jest nawykiem, nawet w miejscach, które tę równość bardzo aktywnie wspierają i promują – jak „Polityka” czy „Gazeta Wyborcza”.
Przykład idzie z góry
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz opowiadała o dobrych wzorcach, m.in. o działalności Komisji Praw Kobiet i Równouprawnienia w Parlamencie Europejskim, która zajmuje się monitorowaniem wszystkich dokumentów pod względem równościowym oraz w razie potrzeby formułowaniem odpowiednich poprawek.. Posłanka przytoczyła też kilka interesujących statystyk dotyczących składu samego PE (wśród posłanek i posłów 36,9% to kobiety, a wśród przewodniczących komisji parlamentarnych ta proporcja jest nawet wyższa i wynosi 43%). Z badań PE wynika m.in., że kobiety pracują średnio o 10 godzin więcej tygodniowo niż mężczyźni, ale połowę tego czasu zajmuje praca nieodpłatna, dlatego ich emerytury są przeciętnie o 39% niższe niż emerytury mężczyzn. W Polsce grupa osób, które otrzymują najniższe emerytury (do tysiąca złotych) w dziewięćdziesięciu procentach składa się z kobiet, a grupa osób, które otrzymują najwyższe emerytury (ponad pięć tysięcy) to w dziewięćdziesięciu procentach mężczyźni.
Inne, już bezpośrednio związane z obecnością kobiet w mediach statystyki przytoczyła Anita Frank Goth, szefowa duńskiego Centrum na rzecz Równości (KVINFO). Jak się okazuje, nawet w kraju, w którym rozmowa o rzeczywistym równouprawnieniu toczy się od wielu lat, eksperci występujący w mediach to wciąż głównie mężczyźni (81%). Do tego, wśród kobiet biorących udział w debacie publicznej tylko 23% stanowią kobiety po pięćdziesiątce, co według badaczy oznacza, że najbardziej doświadczone ekspertki są z niej rugowane najzwyczajniej z powodów estetycznych – nawet w programach publicystycznych w wypadku kobiet bardziej ceni się młodość niż wiedzę (!).
Misja mediów
Skłonienie ludzi mediów do świadomego dbania o udział kobiet w ich programach, to niełatwe zadanie. Jeden z dziennikarzy radiowych na wieść o istnieniu bazy ekspertek natychmiast wyraził obawę, że kobiety, które się do niej zapiszą, mogą nie być prawdziwymi ekspertkami tylko osobami, które „mają parcie na szkło”– tak jakby mężczyźni pojawiający się w mediach byli skrupulatnie sprawdzani pod względem rzetelności wiedzy, osiągnięć i braku predylekcji do karierowiczostwa! Tego rodzaju obawa pokazuje, że o ile obecność najróżniejszych mężczyzn w mediach jest czymś neutralnym i oczywistym, to kobiety wciąż muszą udowadniać, że na pewno mają prawo się wypowiadać.
Najbardziej doświadczone ekspertki są rugowane z debaty z powodów estetycznych – nawet w programach publicystycznych w wypadku kobiet bardziej ceni się młodość niż wiedzę.