Marketing & More. Przepis na kampanię społeczną
Kampanie 1 procenta przeanalizował ostatnio branżowy magazyn "Marketing & More". Autorzy podają, kto - zaskakująco - zyskał najwięcej i - co ciekawsze - dlaczego?
"Kanon kampanii społecznych to zestaw zakazów: nie szokować, nie
szukać litości oraz nie zapominać o konsekwencjach" - piszą Izabela
Łukasiuk, Adam Bodziak.
Mali też zebrali
W czołówce tych, którzy zebrali z jednego procenta najwięcej są -
obok najbardziej dla Polaków rozpoznawalnych: Caritasu, PAH-u i
Fundacji Anny Dymnej - organizacje małe i młode, m.in.
Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce czy Fundacja Azylu Pod Psim
Aniołem. Co ciekawe, daleko z tyłu plasują się też fundacje
telewizyjne, które swym przekazem epatują nas, zdawałoby się, bez
przerwy - zaznaczają autorzy artykułu.
Fenomenalnie ze zbieraniem pieniędzy od indywidualnych darczyńców
jest założona pięć lat temu Fundacja Azylu Pod Psim Aniołem, która
w 95 procentach utrzymuje się z datków. Sukces wyjaśnia
dziennikarzom "Media & Marketing" wiceprezes Wypych.
- W swoich przekazach unikamy łatwej gry na emocjach. Szantaż w
postaci hasła "Jak nie dasz pieniędzy, to nasze psy zdechną", jest
nie do przyjęcia. Mimo iż fundacja nie promuje się w mediach, to
działania podejmowane przez nią odbijają się w mediach głośnym
echem. Miłośnikom zwierząt fundacja znana jest z akcji prowadzonych
podczas wystaw, targów i festynów, a także cieszących się dużym
zainteresowaniem otwartych dni.
Pozostałe organizacje znajdujące się w czołówce zbierających także
nie epatują biedą. Na przykład Fundacja Batorego, zbierająca 1
procent na program "Równe szanse". "Na rysunkowym filmiku
dziewczynka w szarym, smętnym pokoju z desek wstaje o piątej rano.
Tuż przed ósmą budzi się w kolorowym pokoju z zabawkami chłopiec.
Ruszają do szkoły - dziewczynka w deszczu przez błoto, las, wąską
kładkę, mija pijących browar blokersów. Chłopiec z mamą w aucie
zabezpieczony pasami. Końcówka - oboje trzymają się za ręce nad
hasłem "Daj dzieciom równe szansę".
Rady specjalistów
Przepis na dobrą kampanię podają specjaliści. Dobra społeczna
promocja nie może się zacząć i skończyć na spocie lub billboardzie.
Ważny jest akcent na ciąg dalszy kampanii. - Plan takich akcji powinien być jak sinusoida. Zaczynamy od
wysokiego C. Kampanię widać i słychać wtedy w wielu miejscach,
przekaz dociera z różnorodnych źródeł. Po pewnym czasie trzeba to
stonować. Inaczej nastąpi bumerangowy efekt, publika się nasyci i
znudzi. Dlatego w mniej widocznej formie warto później subtelnie
przypominać o akcji -radzi Tyszkiewicz.
Wytykają też główne błędy.
"Podstawowe uchybienia to zbyt szeroka grupa odbiorców, kiedy
przekaz trafia do wszystkich i do nikogo. - Często też społecznicy
nie umieją stonować uczuć. Przesadzają np. z pokazywaniem kalectwa
u dzieci. A akcje bazujące bezpośrednio na nieszczęściu nie
przynoszą dobrych efektów - tłumaczy Wieczorek.
Eksponowanie czyjejś tragedii może pozostawić wrażenie odbierania
godności i szacunku. Potwierdza to dr Hanna Hammer, psycholog
społeczny. - Epatowanie ułomnościami, wszelkimi ekstremalnymi
obrazami budzi odrazę. Zbyt gwałtowne emocje to za duży koszt
energetyczny dla organizmu. Nie lubimy się bać.
Podobnie sądzi Tyszkiewicz. - Przeciwna jestem takim kampaniom, bo
budzą one litość. A to nie powinno być podstawą wsparcia, litość
wręcz krzywdzi innych - uważa. - W dłuższej perspektywie pokazywani
w taki sposób podświadomie kodują się negatywnie, jako
nieudacznicy, wiecznie poszkodowani. Błędem jest również, gdy skala
i forma kampanii nie jest adekwatna do możliwości instytucji.
Wielka kampania małych organizacji wzbudza nieufność i poczucie, że
oni marnują one środki na promocję, zamiast przeznaczać je na
charytatywność.
Źródło: Marketing & More: "Przepis na zaufanie", Izabela Łukasiuk Adam Bodziak , 28.7.2007.