– Organizacja bez prezesa może istnieć, prezes bez organizacji nie. Staram się wychowywać ludzi do samorządności, by potrafili sami o sobie decydować – mówi Maria Felföldi z działającego w Budapeszcie Stowarzyszenia Polonia Nova.
Maria Felföldi od wielu lat mieszka w Budapeszcie: tu jest jej dom, tu jest jej rodzina, tutaj również działa na rzecz mieszkających w stolicy Węgier Polaków. Od lat jest przewodniczącą samorządu mniejszości polskiej i, jak sama przyznaje, dręczyły ją ograniczenia w tematyce, którą mogła się zajmować. Postanowiła więc pracować pozarządowo. Swoje pasje początkowo próbowała realizować w Polskim Stowarzyszeniu Kulturalnym im. Józefa Bema na Węgrzech, ale uznała, że jednak organizowanie wydarzeń związanych głównie z cyklem wielkanocno-bożonarodzeniowym (bardzo skądinąd potrzebnych) zwyczajnie jej nie satysfakcjonuje. Założyła więc stowarzyszenie Polonia Nova, którego prezesem jest do dzisiaj.
Trudna szkoła demokracji
Głównym celem Marii Felföldi jest nie tylko aktywizacja ludzi, ale przede wszystkim edukacja. Chodzi o to, by zrozumieli, że chociaż są działacze i kadry, to jednak jest to przede wszystkim ich organizacja. Od nich zależy, co będzie się działo, w czym będą chcieli wziąć udział. I by robili to w taki sposób, że to nie NGO robi coś dla ludzi, tylko oni sami działają i są w tym wspierani przez stowarzyszenie.
– To jest droga do demokracji. Ludzie muszą zrozumieć, że sami decydują. Najczęściej jednak myślą, że to prezesi są najważniejsi. W organizacji liczącej pięć osób! W jednej NGO prezesem była osoba, z której nikt nie był zadowolony. Tłumaczyłam, że skoro jesteśmy członkami, to możemy ją odwołać. Reakcja? E, nie, bo to jednak prezes. Organizacja bez prezesa może istnieć, prezes bez organizacji nie. Staram się wychowywać ludzi do samorządności, by potrafili sami o sobie decydować – mówi Maria Felföldi.
Jak jednak przyznaje, udaje się to wciąż bardzo rzadko. Nie wiadomo nawet do końca, jaką drogę obrać, żeby osiągnąć cel. Można oczywiście konsultować z ludźmi pomysły, by powiedzieli, czego chcą, co ich interesuje. Okazuje się jednak, że to często błąd, bo po prostu na każdą propozycję odpowiadają, że to oczywiście bardzo fajne. Ale na tym ich aktywność się kończy. Nie chcą zajmować się ich realizacją.
I właśnie to Maria Felföldi określa jako najtrudniejsze w jej pracy. Momenty, gdy mimo starań, nie udaje się nakłonić innych do aktywnego uczestnictwa w jakimś działaniu. Przykładem może być wystawa „Kobiety niepodległości”, którą stowarzyszenie dostało z Muzeum Historii Polski. Maria Felföldi poprosiła, żeby ludzie przy tej okazji podali alternatywne propozycje. By pomóc, przygotowano wycinki prasowe, zdjęcia sięgające nawet dwieście lat wstecz. Wzięło w tym udział jednak tylko kilkanaście osób. Najłatwiej zaktywizować rodziny z dziećmi, ale wtedy są to po prostu interaktywne zajęcia dla najmłodszych.
Polonia Nova
Kiedy obcuje się z Marią Felföldi, trudno nie dostrzec, że mimo różnych trudności, wciąż ma w sobie mnóstwo energii i chęci do zmieniania świata. Zapytana, skąd w niej tyle siły odpowiada, że dużo daje jej to, że do stowarzyszenia dołączają także młode osoby, ze świeżym spojrzeniem. W ten sposób ładuje baterie. Przyczyniać się do tego może też i to, że przez wiele lat Maria Felföldi wykładała na Uniwersytecie, nadal więc ma zapał pedagogiczny.
– Trzeba coś robić, trzeba próbować wpływać na rzeczywistość, by była chociaż odrobinę lepsza. Nie można powiedzieć, że nie ma sensu. Właśnie jak odpuścimy, to tak będzie – tłumaczy Maria Felföldi.
– Kiedyś Niemen śpiewał, że wierzy, że dzięki ludziom dobrej woli świat nie zginie i właśnie taką osobą jest Marysia. Ma w sobie ogromne pokłady przyjaźni i to, co obecnie jest rzadko spotykane – jest prawdziwa i charyzmatyczna – mówi jedna z jej współpracowniczek z Polonii Novej. – Prywatnie cenię ją za kostyczne poczucie humoru i ogromną wiedzę, którą potrafi się dzielić w sposób nienachalny. Ta wiedza i kompetencje to słowa klucze do tego, by zrozumieć, dlaczego jej dziecko – Polonia Nova – stała się miejscem, do którego chce się wracać – dodaje.
Polonia Nova ma ograniczone możliwości działania. Jak to zwykle bywa, wynika to przede wszystkim z niewystarczających środków finansowych. Owszem, tu i ówdzie można dostać dotację, jednak na co dzień środki starczają wyłącznie na to, by opłacić pracę księgowej. Wszystkim innym – pisaniem wniosków, organizowaniem wydarzeń, transportem, sprzątaniem – zajmuje się pro bono Maria Felföldi i jej współpracowniczki.
Mimo to udaje się robić całkiem dużo. W przeciwieństwie do innych organizacji polonijnych, Stowarzyszenie Polonia Nova w mniejszym stopniu zajmuje się ukazywaniem historii Polski w tradycyjny sposób. Maria Felföldi woli zajmować się innymi rzeczami. Przykładem mogą być podchody o nazwie Brama. To gra miejska, której tematem jest przyjęcie przez Węgry uchodźców w 1939 roku. Mowa jest o solidarności międzyludzkiej, temat jest więc aktualny. W wydarzeniu biorą udział także Węgrzy, który nie zawsze wiedzą, na czym dokładnie polegają podchody. I stąd bierze się wiele miłych nieporozumień.
– Na przykład jednym z wyzwań miało być przygotowanie zupy dla uchodźców. Węgrzy dostali rysunki grzybów i chodziło o to, by wybrali te, które są jadalne. Problem w tym, że nie zrozumieli do końca, o co chodzi. Kiedy dwie godziny później impreza się już niemal skończyła, nagle stanęli oni przed nami, cali w bandażach z poprzedniego zadania, z koszykiem grzybów, które w końcu udało im się znaleźć w lesie – śmieje się Maria Felföldi.
Urodzony obywatel
W swoich działaniach Maria Felföldi stara się być jak najbardziej otwarta na rozmowę i poglądy innych. To też jest trudne, bo wiele osób uznaje, że dyskusja jest po to, by utwierdzić się w przekonaniu, że ma się rację. A jak ktoś myśli inaczej, to jest wrogiem.
– Udało nam się zorganizować spotkanie z profesor Magdaleną Środą. Chciałam, żeby znajoma z innej organizacji polonijnej przyszła na ten wykład. Powiedziała, że nie, bo ona dobrze wie, co tam będzie mówione. Skąd? Nie wspominając już o tym, że spotkanie poświęcone było akurat świętemu Augustynowi – wspomina Maria Felföldi.
– Maria, którą znam już kilkanaście lat, jest urodzonym obywatelem. Chce i umie korzystać z przysługujących obywatelom praw; oddaje na potrzeby społeczności swój czas, wiedzę, pracę. Często zaskakuje mnie nowymi – a niekiedy wręcz nowatorskimi – projektami, które chce realizować. Współpraca z Marią nie jest zawsze bezproblemowa, ale tym bardziej daje więcej radości, bo rodzi się w atmosferze prawdziwej dyskusji i każdy ma poczucie, że skoro decyduje się na współpracę, to podczas realizacji projektu dobrze zna swoje miejsce i zadanie – zauważa z kolei Małgorzata Takacs, która również współpracuje z Marią Felföldi.
Maria Felföldi – urodzona w Poznaniu w 1952 r. Studia kończyła na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza, kierunki: filologia polska i filozofia. Od 32 lat mieszka na Węgrzech. Od 2002 r. członek samorządu mniejszości polskiej, od 2007 prowadzi działalność organizacji polonijnej Polonii Nova.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.