Marcin Wojtalik. Promotor edukacji humanitarnej, rozwojowej i globalnej w Polsce. Założyciel, członek zarządu i lider Instytutu Globalnej Odpowiedzialności, członek zarządu Grupy Zagranica. Wierzy, że świat bardziej sprawiedliwy jest możliwy i od lat swoją wiarą zaraża innych. Jest tytanem pracy, dlatego wolny czas lubi spędzać biernie – najchętniej z dziećmi, patrzeć, jak się bawią albo czytać przypadkową lekturę.
Częścią życiowego planu Marcina było założenie IGO, czyli Fundacji Instytut Globalnej Odpowiedzialności, jednej z bardziej aktywnych polskich organizacji pozarządowych, zajmujących się sprawami globalnej odpowiedzialności. Zacznijmy jednak do samych początków społecznej działalności Marcina Wojtalika.
Początek
Po skończeniu szkoły średniej w Warszawie, studiował archeologię klasyczną w Wiedniu. Dla młodego człowieka z Polski początku lat 90. stolica Austrii była prawdziwym oknem na świat. Tym bardziej, że – jak sam wspomina – poznani wówczas ludzie interesowali się tym, co się dzieje na innych kontynentach. W Wiedniu Marcin po raz pierwszy zetknął się także z Internetem.
Edukacja humanitarna
Do PAH-u trafił z ogłoszenia. Był rok 1997. Początkowo zajmował się wolontariatem, ale dość szybko przeszedł do programu edukacji humanitarnej, który współtworzył i przez wiele lat prowadził.
– Marcin przyszedł do fundacji i od razu znalazł sobie miejsce – wspomina Janina Ochojska. – Z jednej strony osobne, z drugiej strony – wpisał się bardzo dobrze w to, czego wtedy potrzebowaliśmy, czyli w program edukacji humanitarnej. Wiedzieliśmy, że jest to istotny temat, ale nie miał kto się tym zająć, bo ważniejsze były wówczas konwoje. Marcin patrzył dalej i wiedział, to co ja też wiedziałam, że trzeba edukować społeczeństwo.
Chociaż dziś Marcin edukacją humanitarną już się nie zajmuje, nadal uważa ją za niezwykle ważną sferę działalności.
– Edukacja humanitarna jest jednym z fundamentalnych sposobów angażowania ludzi w to, co się dzieje na świecie. Myślę, że dyskusja, która obecnie się toczy wokół uchodźców pokazuje, jak bardzo potrzebna jest edukacja o tym, że wszyscy jesteśmy ludźmi, że należy mieć odruchy humanitarne i powinny się one przejawiać w działaniu. I że trzeba w sposób wolny od uprzedzeń solidaryzować się z ludźmi cierpiącymi.
– Potrafił wymyślać różne formy aktywności, które przyciągały szkoły – wspomina Ochojska. – To była jego pasja. Kiedy przystąpiliśmy do Unii Europejskiej, kiedy można było stosunkowo łatwo dostawać środki na programy edukacyjne, nasz program bardzo się rozwinął, trafiliśmy do tysięcy szkół. Jeśli dzisiaj polskie społeczeństwo jest bardziej otwarte na to, co robi PAH, to w dużej mierze zawdzięczamy to Marcinowi.
Jak ważną ideą zarażać innych
Sam pamiętam Marcina z czasów, kiedy wspólnie pracowaliśmy w PAH-u. Nie tylko wierzył w to, co robi, ale starał się zarażać innych swoją pasją „czynienia świata lepszym”.
Kiedyś wśród pracowników i wolontariuszy PAH-u powołaliśmy nieformalny DKF. Dla większości z nas to była zabawa, forma spędzenia wolnego czasu. Marcin, nawet po godzinach, starał wprowadzać do oferty oglądanych filmów i prowadzonych dyskusji tematykę społeczną, chciał nas uczyć empatii. Nigdy jednak nie narzucał swojego zdania, tylko się nim dzielił. Zdarzały się i sytuacje humorystyczne, czy groteskowe, jak np. wtedy, gdy, zbiegiem okoliczności, zaproponowany przez Marcina film „Nędznicy” oglądaliśmy w eleganckiej willi z basenem i złotą windą.
Z kolei Ola Antonowicz z portalu „globalne południe” zwraca uwagę na umiejętność klarownego wypowiadania się i syntetycznego sposobu myślenia.
– Często sprowadza mnie do pionu, dzięki niemu pewne rzeczy muszę jeszcze raz przemyśleć. Czasem myślę, że już wiem, co jest z wierzchu, ale teraz trzeba to zrobić po „marcinowemu”, czyli pogrzebać się trochę w środku – mówi.
– Marcin zawsze miał jasno sprecyzowane cele i klarownie potrafił o nich mówić. Przez to wielu z nas zachęcił do zajęcia się tematami pomocy rozwojowej. Ma mnóstwo rzeczy przemyślanych. To jest zaleta, szczególnie dzisiaj, kiedy świat coraz mniej oczekuje od nas myślenia. A my się rozleniwiamy, przyjmujemy pewne rzeczy za oczywiste i nie patrzymy na nie krytycznie.
Zrozumieć świat
Kiedy poznałem Marcina w 2000 r., bardzo interesował się możliwościami, jakie oferuje cyfryzacja. „Tuningował” stare komputery, umiał tworzyć lokalne sieci, miał łatwość i chęć biegłego opanowywania różnych programów, tworzył strony internetowe i narzędzia do sieciowej komunikacji, a mnie zachęcił do korzystania z linuksa.
Nie poprzestawał jednak na tym. Dobra znajomość języków: niemieckiego i angielskiego pozwalała na penetrację najdalszych zakątków globalnej sieci. Marcin interesował się nowinkami technicznymi, które mogły usprawnić działanie organizacji pozarządowej, ale przede wszystkim korzystał ze swoich umiejętności, by lepiej zrozumieć świat, był zawsze otwarty na nowe idee.
W którymś momencie zdał sobie sprawę, że pomoc humanitarna jest tylko próbą leczenia skutków światowego kryzysu. Nie sięga jednak źródeł społecznego zła, nierówności i wyzysku. A więc ważniejsze od odpowiedzi na pytanie „co robić, kiedy ludzie cierpią”, jest znalezienie takiej konstrukcji świata, aby do cierpienia i kryzysów humanitarnych nie dochodziło. Stopniowo prowadzony przez niego w PAH-u program ewoluował – z edukacji humanitarnej, w rozwojową, a w końcu w globalną…
Od edukacji rozwojowej do edukacji globalnej
Co to jest edukacja rozwojowa i czym różni się od globalnej? Wobec mnogości i różnorodności definicji i nieco upraszczając sprawę, przyjmijmy, że edukacja globalna to taki nurt w edukacji, który zajmuje się globalnymi współzależnościami łączącymi ludzi i ludzkie sprawy. Pokazuje wpływ jednostki na globalne procesy i wpływ globalnych procesów na jednostkę.
Natomiast edukacja rozwojowa, będąca częścią edukacji globalnej, skupia się na problemach krajów ubogich, choć również pokazuje zależności łączące mieszkańców naszego regionu i krajów rozwijających się, a w konsekwencji zachęca do zaangażowania na rzecz walki z ubóstwem i budowania lepszego świata.
Marcin własną pracę w PAH-u widzi nie tyle przez pryzmat dokonań swoich i zespołu, co szansy rozwoju zawodowego. Bardzo docenia możliwości, jakie dostał, pracując w fundacji.
– Jeszcze przed wejściem Polski do UE z PAH-em skontaktowały się organizacje, zajmujące się współpracą rozwojową, czy polityką rozwojową. A ja, jako przedstawiciel fundacji, a potem organizacji, które interesują się tymi sprawami, uczestniczyłem w pracy ogólnoeuropejskiej grupy roboczej na ten temat.
Był jednym z pierwszych aktywistów w Polsce, którzy – jak wspomina Draginjia Nadażdin – potrafili pokazać, jak wiele jest w naszym świecie współzależności i jak wielki wpływ na otaczający świat ma każda osoba. I wciąż odkrywa nowe obszary, które mają wpływ na to, jak ten świat funkcjonuje. Uświadamia innym, co jest ważne dla mieszkańców globalnego Południa czyli dla „większości świata”, jak często podkreśla nasz bohater.
Instytut Globalnej Odpowiedzialności
Ta świadomość i przemyślenia doprowadziły go do powołania w 2007 r. – wraz z kolegami i koleżankami poznanymi wcześniej w PAH-u – fundacji Instytut Globalnej Odpowiedzialności (IGO), która miała edukować o sprawach współzależności globalnych, i domagać się konkretnych zmian w polityce rządu.
Chodziło także o to, by edukacja globalna nad Wisłą nie powtarzała w sposób bezrefleksyjny działań organizacji zachodnioeuropejskich, często nastawionych europocentrycznie, ale by mówiła własnym głosem i korzystała z polskich doświadczeń i dorobku.
– Pomoc rozwojowa ma różne oblicza, czasem służy dobrym celom, a czasem nie – tłumaczy Marcin Wojtalik. – Kraje bogate, w niektórych aspektach, siłą narzucają pewne rozwiązania, wcale nie dla dobra tych, o których się mówi, że chcemy im pomagać.
Zdaniem Marcina, Polacy powinni umieć wyciągnąć wnioski z doświadczeń związanych z przemianami początku lat 90., kiedy to z jednej strony Polska korzystała z pomocy międzynarodowej, z drugiej zaś – została wmanewrowana w globalną strukturę zależności i naszemu krajowi został narzucony odgórnie konkretny model rozwoju ekonomicznego.
Dziś IGO jest średniej wielkości organizacją pozarządową, która zatrudnia ok. 10 osób. Jest think-tankiem, który prowadzi własne badania i analizy, organizuje seminaria eksperckie, dociera do polityków w Polsce i Europie, prowadzi kampanie społeczne i działania rzecznicze w takich sprawach jak: sprawiedliwość podatkowa, umowy handlowe (jak np. TTIP), suwerenność żywnościowa, czy tzw. minerały konfliktu.
Prowadzi także zajęcia z edukacji globalnej dla przedszkoli, szkół, uczniów szkół ponadpodstawowych i studentów. Zespół fundacji stanowi grono aktywistów, oddanych sprawie budowania bardziej sprawiedliwego świata.
Kampala – Warszawa. Wspólna sprawa
Początkowo IGO starało się informować polskie społeczeństwo o problemach tzw. globalnego Południa. Jednak tematyka ta słabo przebijała się do publicznego dyskursu. Dla większości Polaków brzmiała niezrozumiale, obco. W pewnym momencie zespół IGO podjął decyzję, by problemy globalne pokazywać nie tylko w krajach rozwijających się, ale również w Polsce. Był to przełom.
Tak było w przypadku Żurawlowa – wsi w województwie lubelskim, gdzie firma Chevron starała się robić odwierty łupkowe, nie licząc się ze zdaniem lokalnej społeczności. W wyniku trwającego ponad rok protestu mieszkańców, wspieranych przez organizacje pozarządowe (w tym okazjonalnie również przez IGO), potężna globalna korporacja branży energetycznej wycofała się z zaplanowanych działań.
– Nauczyliśmy się pokazywać, że to jest ten sam problem – opowiada Marcin. – Różnica jest tylko taka, że w Polsce wielka korporacja może wejść na jakiś teren i poprzez swoją dominację ekonomiczną wymusić różne rzeczy, natomiast w krajach rozwijających się dochodzi do przemocy fizycznej, przymusowego wysiedlania tysięcy ludzi, a nawet egzekucji, zaginięć i morderstw. Kiedy zaczęliśmy pokazywać, że to ten sam problem, zyskaliśmy wielu sojuszników zarówno wśród ludzi, którzy myślą o sprawach społecznych, jak i wśród innych organizacji w Polsce.
Podobnie było w przypadku kampanii o unikaniu podatków przez korporacje. IGO starało się pokazać, że jest to problem globalny, który ma swoje przejawy w różnych miejscach. Inaczej niż na Zachodzie, gdzie tematyka ta jest szeroko obecna w debacie publicznej, w Polsce, przynajmniej jeszcze do niedawna (zwłaszcza do wybuchu afery Panama Papers) o unikaniu płacenia podatków mówiło się incydentalnie.
– Polska traci na unikaniu płacenia podatków przez międzynarodowe korporacje, a jeszcze bardziej tracą kraje rozwijające się – mówi Marcin. – W Polsce w wyniku tych praktyk nie domyka się państwowy budżet, nie ma pieniędzy na świadczenia zdrowotne, lekarzy etc. W krajach rozwijających się oznacza to, że w ogóle nie ma szpitala. W Polsce mówi się, że nauczyciele mało zarabiają, a szkoły są słabo wyposażone, a w krajach najbiedniejszych, że w ogóle nie ma tej szkoły. Nasilenie jest większe, ale to jest ten sam problem. Łączenie tematyki globalnej z problemami w Polsce uważam za nasz sukces. Od tego momentu lepiej docieramy, m.in. do mediów.
Zacznijmy zbawiać świat od siebie
Ważną kwestią w działalności społecznej Marcina jest praca nad spójnością tego, o co się walczy, z tym, jak się to robi. Dla Marcina istotne jest, na ile osoby, podejmujące decyzje w organizacjach w różnych sprawach, są wiarygodne.
– Deklarujemy, że chcemy zmieniać świat, ale co robimy we własnych organizacjach? Kiedy dowiaduję się, jakie stosunki pracy panują w różnych organizacjach, że ludzi zatrudnia się na umowy o dzieło, podczas gdy tak naprawdę świadczą pracę, to nawet nie chcę wierzyć, że tak może być.
W IGO widać troskę o los człowieka, nie tylko w działaniach na rzecz mieszkańca globalnego Południa, czy biedniejszych regionów Polski, ale także w podejściu do pracowników fundacji. W ramach wewnętrznych procedur stworzono np. standard wynagrodzenia nazwany „stawką godziwą”.
– Przez ładnych parę lat wszyscy zarabialiśmy dokładnie tyle samo, potem to zróżnicowaliśmy, ale te różnice nie są większe niż 25% – mówi Marcin. – Zatrudniamy ludzi na umowę o pracę nie tylko dlatego, że takie jest polskie prawo, ale także z tego powodu, że skoro według nas świat ma być sprawiedliwy, to wewnątrz organizacji nie możemy realizować podwójnych standardów.
W IGO jest także pełna jawność w kwestii płac, każdy pracownik ma dostęp do informacji finansowych.
– Konsekwentny człowiek, który nie robi niczego dla swoich interesów – charakteryzuje Marcina Janina Ochojska.
– Marcin jest jedną z najbardziej kreatywnych osób, jakie znam w III sektorze – dodaje Witek Hebanowski. – Jednocześnie ma dar samokrytycyzmu, umie z dystansem spojrzeć na swoje działania i postawy. I nie pozwala na wykluczanie głosów, które są słabiej słyszalne. Praca z nim jest zawsze produktywna i inspirująca.
A ja zaglądam na twittera i znajduję świeży wpis Marcina, który pisze tak: „Noc. Słyszę zgniatanie puszek na dworze. Myślę: Znów imprezowicze rozrzucają. Zerkam za okno. A to bezdomny zbieracz posprzątał. Dziękuję”.
Poznaj ludzi sektora pozarządowego, dowiedz się, kto jest kim w NGO. Odwiedź serwis ludziesektora.ngo.pl.
Źródło: inf. własna [ngo.pl]