Kto wybiera się w połowie lipca na Przystanek Woodstock, trafi pod opiekuńcze skrzydła wolontariuszy z Pokojowego Patrolu WOŚP. Ich pracę koordynuje Marcin Garczyński.
Sieradzkie początki
Marcina Garczyńskiego przygoda z WOŚP zaczęła się dawno temu, na przełomie lat 1992/93, czyli wtedy, gdy Orkiestra zagrała po raz pierwszy. Marcin zaangażował się w organizację tego wydarzenia w swoim rodzinnym mieście, Sieradzu.
–Wówczas Finał wyglądał zupełnie inaczej. Wszyscy zaczynali i nikt nie wiedział, czy to jednorazowa akcja, czy też będzie miała ciąg dalszy. Niespecjalnie nas to interesowało. Chcieliśmy po prostu działać. Nie było wypracowanych modeli postępowania. Zamiast nich mieliśmy zapał i ogromną dawkę dobrej woli rzeszy ludzi, którzy chcieli wziąć udział w tym wydarzeniu. Było to swoiste pospolite ruszenie – wspomina obecny koordynator wolontariuszy Pokojowego Patrolu.
I tak, od tego pierwszego spotkania, współpraca z WOŚP potoczyła się dalej, co, według Marcina, było naturalną koleją rzeczy.
– Po pierwszym Finale przyszedł drugi i kolejne. W pewnym momencie to ja zacząłem organizować w Sieradzu to wydarzenie, kierowałem tamtejszym sztabem. Po dziesięciu latach organizowania Finału w moim rodzinnym mieście, zaangażowałem się w inne działania WOŚP, przeszedłem odpowiednie szkolenie i stałem się jednym z wolontariuszy współpracujących z Fundacją bardziej systematycznie – zasiliłem szeregi Pokojowego Patrolu.
W tym miejscu warto wspomnieć o liczbie wolontariuszy zaangażowanych w dwa główne działania WOŚP. W zimowy Finał Orkiestry co roku włącza się około 120 000 osób, które w tym dniu wychodzą na ulice i kwestują. Natomiast Szkolenia Pokojowego Patrolu ukończyło do tej pory około 9 000 osób, a aktywnie działa około 2 000 wolontariuszy.
Od wolontariusza do koordynatora Pokojowego Patrolu
Pracę w Pokojowym Patrolu, a zatem przede wszystkim pomoc w organizacji Przystanku Woodstock, Marcin także rozpoczynał na zasadach wolontariatu.
– Zmieniłem profil działania, ale cały czas byłem wolontariuszem. W tym czasie moje obowiązki wymagały nowych kompetencji, jak zarządzanie zespołem, umiejętność jego integrowania, radzenie sobie w momentach kryzysowych, zgodnie z zasadą, którą ja też wyznaję, iż nie ma sytuacji bez wyjścia. Tego wszystkiego nauczyłem się w pracy w WOŚP – wyznaje Marcin.
Dwa lata temu Marcin dostał propozycję objęcia stanowiska koordynatora wolontariatu w WOŚP, w ramach Pokojowego Patrolu. Do jego zadań należy przede wszystkim komunikacja z wolontariuszami (a zatem z około dwoma tysiącami osób), którzy pochodzą z różnych części kraju, a także z zagranicy. Z pomocą w utrzymaniu sprawnego przepływu informacji z tak liczną grupą osób przychodzi oczywiście Internet, ale nie same maile, które, jak zauważa Marcin, są już dość przestarzałym narzędziem.
– Komunikując się z młodymi ludźmi, reprezentującymi różne środowiska, mającymi różne zwyczaje i upodobania, trzeba oczywiście być na bieżąco w mediach społecznościowych, jak Facebook, Instagram, Twitter czy Snapchat” – wylicza Marcin.
Jak długo pali się namiot?
Rekrutacja i szkolenie wolontariuszy to kolejny obowiązek koordynatora. Szkolenie odbywa się co miesiąc w Szadowie-Młynie, miejscowości położonej w okolicach Malborka. Tutaj, w przeciągu 72 godzin (od piątku do niedzieli), wolontariusze mają szansę nabyć wiedzę, przekazywaną przez profesjonalnych instruktorów, z zakresu udzielania pierwszej pomocy oraz bezpieczeństwa imprez masowych. Każdy uczestnik szkolenia, który zda egzamin, otrzymuje stosowne certyfikaty: wśród nich ten potwierdzający ukończenie kursu pracownika służby informacyjnej.
– Dokument ten – honorowany przez organizatorów imprez masowych – umożliwia podejmowanie pracy zarobkowej w trakcie koncertów lub innych wydarzeń. Mówimy zatem o wartości dodanej, jaką uzyskują nasi wolontariusze, możliwości wykorzystania nabytych doświadczeń w swojej karierze zawodowej – dopowiada Marcin.
Kurs pierwszej pomocy oraz bezpieczeństwo imprez masowych to nie jedyne elementy weekendowego szkolenia kandydatów na wolontariuszy Pokojowego Patrolu. Nie jedyne i nie najważniejsze.
– Kluczowa jest umiejętność pracy w grupie, w tym pracy pod presją czasu. I tego uczestnicy naszego szkolenia bezwzględnie muszą spróbować. Przyznaję, że nie zawsze jest to miły element takiego kursu, ale niezbędny. Dzięki temu, podczas Przystanku Woodstock, który – warto to sobie w tym kontekście uświadomić! – gromadzi około 400 000 osób, wolontariusze gotowi są na każdą sytuację. To już nie jest szkolenie, tu nie może być pomyłki. Schematy działania muszą być dobrze utrwalone w głowach ochotników. Czy w razie wypadku przy ognisku lub zapalenia się namiotu będzie czas na otworzenie odpowiedniej aplikacji w smartfonie, aby zobaczyć, co należy w takiej sytuacji zrobić? – pyta retorycznie Marcin.
– Ile pali się namiot? Twierdzą, że piętnaście sekund. To ja wszystkich tak myślących zapraszam na nasze szkolenie. Po piętnastu sekundach namiotu dawno już nie ma – dodaje.
Nie tylko Woodstock i Finał
O pracy wolontariuszy Pokojowego Patrolu słyszymy przy okazji ogólnopolskich wydarzeń organizowanych przez Orkiestrę. Tymczasem ich zaangażowanie jest dużo częstsze. Przede wszystkim pomagają w organizacji imprez przyjaciół WOŚP, np. Festiwalu Zaczarowanej Piosenki, organizowanego przez Fundację Anny Dymnej „Mimo wszystko”. Z prośbą o pomoc wolontariuszy zgłasza się w ciągu roku bardzo wiele organizacji. Ostatnio ochotnicy zabezpieczali trasę rowerową triatlonu.
Jednak, jak stanowczo podkreśla Marcin Garczyński, taka współpraca opiera się na diametralnie różnych zasadach niż w firmach komercyjnych.
– Udział naszych wolontariuszy w takich imprezach jest całkowicie dobrowolny. Nie możemy i nie chcemy nikogo do tego zmuszać. Nie zapomnijmy, że mówimy o wolontariacie. Ci zaś, którzy zgłoszą się do danego przedsięwzięcia, muszą mieć zapewnione przez jego organizatora zwrot kosztów podróży, wyżywienie, a także, w razie potrzeby, nocleg. Bardzo dbamy, aby nasi wolontariusze nie zostali – mówiąc wprost – potraktowani jako darmowa siła robocza – zastrzega Marcin.
Pasja = aktywność
Marcin, zanim zawodowo związał się z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy był rekruterem w agencji zatrudnienia. Firma, początkowo niewielka, na jego oczach i z jego udziałem, rozrosła się do korporacji. Czy zdobyte wówczas kompetencje przydają mu się w sektorze pozarządowym?
– Nie przeceniałbym wagi tego doświadczenia. Oczywiście, w czasie początkowych szkoleń jest mi o tyle łatwiej, że szybciej widzę, „co w ludziach siedzi”, czego możemy się po nich spodziewać. Ale najważniejsza jest chęć działania. I w mojej pracy, i w wolontariacie. W tym ostatnim świetnie sprawdzają się ludzie, którzy mają pasję: nieważne, czy jest nią sport, turystyka czy zbieranie znaczków. Pasja oznacza aktywność. Taką aktywność wychodzącą poza ramy „zwykłej” pracy, wykonywanej tylko w określonych godzinach – tłumaczy Marcin.
Właśnie podczas realizacji pasji – wolontariatu w Pokojowym Patrolu – Marcin zyskał wielu znajomych, nawiązał przyjaźnie. Jednym z tak poznanych kolegów jest Maciej Łomnicki, z którym Marcin wspólnie pracował przy kilku edycjach Przystanku Woodstock.
Maciej bardzo ceni w Garczyńskim jego dokładność, a zatem cechę raczej nie kojarzoną z pasją.
– Marcin jest świetnym organizatorem i liderem. Czemu? Mało kto ma tak rozwiniętą zdolność wielopoziomowej analizy sytuacji: w jednej chwili jest w stanie ogarnąć i przewidzieć wiele aspektów jednego zdarzenia. Jeśli się za coś bierze, można być pewnym, że będzie to zaplanowane i dopilnowane w najdrobniejszym szczególe – chwali Marcina Maciej.
Jeżeli jednak chodzi o budowanie relacji z Marcinem, to najczęściej wymaga to czasu.
– Marcin nie jest osobą, którą da się jednoznacznie ocenić po pierwszym spotkaniu. Jego pewność siebie oraz dość specyficzne poczucie humoru powodują, że trzeba mu poświęcić trochę czasu i uwagi, żeby się do niego przekonać. Ci, którzy tego nie zrobią mogą źle i błędnie ocenić Marcina jako zamkniętego mruczka – przestrzega Maciej.
Grunt, to nie owijać w bawełnę
Prostolinijność w komunikacji sprawdza się też świetnie w czasie organizowanych przez Marcina szkoleń w Szadowie-Młynie.
– Jeżeli widzimy, że któryś z uczestników z premedytacją przeszkadza grupie, szczerze komunikujemy nasze wątpliwości. Nie zawsze są to miłe rozmowy, ale zawsze potrzebne. Po nich sytuacja jest jasna i albo zyskujemy oddanego wolontariusza, albo rozstajemy się jeszcze przed podjęciem współpracy – tłumaczy.
Podobnymi zasadami Marcin kieruje się w życiu. Na pytanie, co na niwie prywatnej jest dla niego najważniejsze, bez zastanowienia odpowiada: jasne zasady, niechowanie głowy w piasek, prostolinijność.
Jak przyjmują to jego koledzy i koleżanki? Bardzo doceniają.
– Marcin zdobył moją sympatię w zasadzie od razu, kiedy poznałam go już jako koordynatora działań Pokojowego Patrolu. Jest osobą życzliwą, otwartą, ale jest też niesamowicie kreatywny i chce ulepszać naszą organizację oraz sposób działania. To bardzo cenne dla tak dużego skupiska ludzi, jak Pokojowy Patrol. Marcin słucha naszych problemów, uwag, propozycji usprawnień i robi wszystko, co może, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom wolontariuszy – opowiada Edyta Woźniak, instruktorka i lider Pokojowego Patrolu.
– Widać w nim tę wolę działania i za to jestem mu bardzo wdzięczna. Dzięki temu, jeżeli rozmawiamy o jakichś nowych pomysłach, nie słyszę „nie da się”, tylko raczej „zastanówmy się, jak to zrobić najlepiej”. Potrafi też oczywiście powiedzieć nam, że jakiś pomysł jest bez sensu albo zwrócić uwagę, że coś robimy źle. Ale to też kolejna dobra cecha lidera mającego pod sobą tak wielką i zróżnicowaną grupę ludzi, jakimi są patrolowcy – dodaje.
Jeśliby zaś szukać zadań, w których Garczyński potrzebowałby pomocy, to zdaniem jego współpracowników mogłaby być to administracja.
– To ogrom pracy i wysiłku, w zasadzie zajęcie niemal 24 godziny na dobę, więc jedyne, co przychodzi mi do głowy, to jakaś pomoc dla niego, żeby trochę więcej odpoczywał i nie wszystko było tylko na jego głowie – dopowiada Edyta.
Zaproszenie
W naszej rozmowie Marcin bardzo podkreślał, że Pokojowy Patrol wciąż zaprasza kandydatów na szkolenia dla wolontariuszy.
Poznaj ludzi sektora pozarządowego, dowiedz się, kto jest kim w NGO. Odwiedź serwis ludziesektora.ngo.pl.
W wolontariacie najważniejsza jest chęć działania. Dlatego świetnie sprawdzają się w nim ludzie, którzy mają pasję: nieważne, czy jest nią sport, turystyka, czy zbieranie znaczków.
Źródło: Inf. własna [ludzie.ngo.pl]